Bez kategorii
Like

Dobry patner to podstawa

08/07/2011
384 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Tata Łukaszka siedział w pracy i z każdą minutą jego nastrój się poprawiał. Jeszcze dwie godziny… Jeszcze godzina… Jeszcze pół godziny… Już!

0


Tata Łukaszka siedział w pracy i z każdą minutą jego nastrój się poprawiał. Jeszcze dwie godziny… Jeszcze godzina… Jeszcze pół godziny… Już!
Weekend!
Tata Łukaszka powyłączał wszystko w swoim pokoju, przekręcił klucz w zamku i wsiadł do windy. Jadąc w dół mijał niższe piętra na których kłębiły się tłumy. "Oni jeszcze w pracy?" pomyślał tata Łukaszka, a potem przypomniał sobie, że na tych piętrach się nie pracuje. Na tych piętrach były sale konferencyjne, gdzie odbywały się różne spotkania i narady. Zjeżdżali się na te spotkanie najróżniejsi przedstawiciele, bojownicy, aktywiści, działacze i inni ludzie, którzy zajmowali się wszystkim oprócz pracy. Pracownicy firmy, mawiali na nich "cudaki". Określenie to wprowadził w życie kolega taty Łukaszka, czyli Kubiak. Kubiak był nie tylko niepoprawny politycznie, ale i estetycznie, a nawet (o zgrozo) higieniczne. Kiedyś wracając z bufetu jechał z jakimś facetem w windzie i beknął sobie głośno. Facet spojrzał na niego a Kubiak miał rzec beztrosko "z dwojga złego lepiej tą stroną". Okazało się, że facet jechał akurat do ich firmy na jakieś rozmowy, był przedstawicielem jakiejś super korporacji i tak mu się spodobał Kubiak, że zaproponował mu pracę. W Brazylii. Wszyscy byli w szoku. Kubiak odmówił. Wszyscy byli w jeszcze większym szoku.
– Nie umiem po brazylijsku – wyznał Kubiak.
No, ale później okazało się, że te pogardliwie nazywane "cudaki" jeżdżą po całym świecie, zarabiają gigantyczne pieniądze i mają takie bryki, że… Wzdychał tata Łukaszka idąc po parkingu i oglądając stojące tam pojazdy. Doszedł do swojego auta, wsiadł, dojechał do bramy wyjazdowej i utknął w korku.
– Ładnie się weekend zaczyna – westchnął. Ale okazało się, że nie jest to zwykły korek, tylko kraska. Wysiadł więc z auta i poszedł zobaczyć.
Na wjeździe do parkingu jakiś zagraniczny gość trzasnął się swoją limuzyną z autem jakiegoś przedstawiciela handlowego. Na miejscu był już policja. Okazało się, że zagraniczny gość to Polak, który wyemigrował kilkanaście lat temu.
– Panie, ja tu czegoś nie rozumiem – powiedział jeden policjant przeglądając dowód rejestracyjny samochodu gościa.
– Czego? Ja panu wytłumaczę. W tej rubryce wpisano właścicieli pojazdu.
– No to rozumiem i jeden właściciel to pan. A ten drugi? Przecież tu jest tylko imię. Bettina.
– To współwłaściciel auta – wyjaśnił gość.
– To… E… Pana córka?
– Nie. Żółwik.
Zapadła cisza, jeśli nie liczyć ulicznego szumu w tle.
– Żółwik? – powtórzył policjant.
– Tak. Żyjemy razem w związku partnerskim – oznajmił dumnie gość. – Przyjechałem tu do Polski na konferencję dotyczącą legalizacji łagodnego kazirodztwa…
– Przepraszam, czego??? – nie wytrzymał tata Łukaszka.
– Łagodnego kazirodztwa… Czyli nie między bratem a siostrą, ale na przykład pomiędzy bliskimi kuzynami. No bo jak to, żeby biurokracja stawała na drodze prawdziwej miłości? Cieszy mnie, że wy, Polacy, otwieracie się na zmiany. Ale nadal jesteście dwa albo i trzy kroki za nami. U nas już są związki ze zwierzętami! Razem z Bettiną rozliczamy razem podatki i myślimy o adopcji…
– Panie – tym razem nie wytrzymał policjant. – A czemu żółw?
– To chyba oczywiste – roześmiał się gość. – Bettina ma dopiero dwadzieścia lat. Wie pan jak długo żyje żółw? Wie pan jakie ona mi wyrobi zniżki na auto-casco?!
– Jak tak pana słucham – nie mógł sobie darować tata Łukaszka – to chyba to nie jest prawdziwa miłość…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758