Zamiast mieć w połowie roku deficyt budżetowy na poziomie ok 27 miliardów zł. (zadłużenia) – mamy coś 2 miliardy nadwyżki. Wszyscy ekonomiści są zgodni, że druga połowa roku nie będzie tak piękna.
Ale na pewno ostateczny wynik rysuje się rewelacyjnie. „wystarczy nie kraść…” mówią wszyscy z premier B. Szydło na czele. To jednak nie takie proste – najczęściej uszczuplenie dochodów państwa odbywa się w sytuacji bezbrzeżnie spokojnego sumienia podatników wszelkich.
Któż z nas (prowadzących jakąś gospodarczą działalność, czy też samemu rozliczając się z fiskusem) nie ulega chęci – jak to się eufemistycznie nazywa „podatkowej optymalizacji”. To oczywiście nie jest żadnym przestępstwem, ale uszczuplenie dochodów państwa – już jest. Oczywiście – nie namawiam do samobiczowania – my Polacy nie jesteśmy jeszcze na takim etapie, by dla dobra państwa (czyli także dla tego podatnika) chcieć płacić fiskusowi więcej niż musi). Słyszy się, że tak czynią niektórzy bogaci Szwedzi. Nie jesteśmy na takim etapie z wielu powodów.
Po pierwsze – w swojej masie jesteśmy społeczeństwem biednym; nieliczne wyjątki, to przeważnie krezusi pierwszego pokolenia. A jak mówił jeden z byłych premierów – „pierwszy milion trzeba ukraść”. Oczywiście – nie po to się kradnie, by dobrowolnie oddawać. Poważnie jednak mówiąc (pisząc) – w ojczyźnie pierwszych milionerów (pomijam starą bogatą arystokracje) w US – utarła się reguła: Dziadek gospodarczym gangsterem, ojciec porządnym biznesmenem, a syn już ofiarnym filantropem. To mamy przed sobą…
Po drugie – Polska była 123 lata pod zaborami, po międzywojennym dwudziestoleciu wpadła pod okupację brunatna, później czerwoną. Polacy nauczyli się kombinować i oszukiwać wszelką władzę. Oczywiście uszczuplanie dochodów okupantowi, to czyn szlachetny. To weszło głęboko w krew…
Po trzecie – nawet posiadanie własnego już państwa – III RP – tego stanu rzeczy nie zmieniło. Wszyscy obserwatorzy gospodarczej polityki państwa widzieli dokładnie, że pieniądze z naszych podatków nie są wykorzystywane w interesie państwa, tzn. – nie wszystkie. Widać było gołym okiem rosnące fortuny polityków i ich akolitów, także przedstawicieli uprzywilejowanych zawodów (palestry, notariuszy, urzędników wysokiego szczebla wszelkiej maści) itp. Niestety – „Dobra Zmiana” chociaż doprowadziła już do znaczącego ograniczenia kradzieży publicznych pieniędzy (likwidacja niektórych karuzeli vatowskich, efektywna kontrola celna i in.), to jednak nie spowodowała powszechnej wiary w uczciwe gospodarowanie tym wspólnym groszem. Najbardziej denerwuje podatników „ciąg na kasę” polityków i ich protegowanych. Przydzielanie sobie kilkudziesięciu tysięcznych premii, zatrudnianie młodych pupilków na wysokie państwowe stanowiska. Nadużywanie ochrony BOR i ich pojazdów przy prywatnych podróżach. To wszystko nie buduje zaufania do państwa i automatycznie usprawiedliwia wszelkie kombinacje mające na celu zmniejszenie podatkowych powinności.
Takie budzące sprzeciw szastanie publicznym groszem jest dość powszechne; dowiadujemy się np. że skądinąd zasłużony szef TV przydzielił swojej damie kilkadziesiąt tysięcy zł. jako premię (po paru miesiącach pracy). Stracił w moich oczach wszystko. Generalnie – „furtki” w ustawie kominowej powinny być definitywnie zamknięte. ŻADNYCH kontraktów menedżerskich – górny pułap, to sześć średnich krajowych; temu są podporządkowane apanaże prezydenta państwa, premiera, ministrów itd., ale już prezes Orlenu, czy innej spółki SP musi zarobić pięć razy tyle, co prezydent państwa – to patologia. Należałoby też określić widełki i dozwoloną częstotliwość udzielania premii – obecna dowolność, to źródło kumoterstwa i nepotyzmu…
Ponadto – jestem przekonany, że premier M. Morawiecki zrobił już bardzo dużo w uszczelnianiu poboru podatków, ale daleko jeszcze nie wszystko. Jest mnóstwo rzeczy do wprowadzenia i uzyskany już świetny efekt można znakomicie zwiększyć. Wystarczy wykorzystać niektóre doświadczenia państw rozwiniętego kapitalizmu o dłuższej od naszego (państwa) historii takiego gospodarczego ustroju.
Ale o tym napiszę w następnej notce, bo ta rozrosła sie nadmiernie