Bez kategorii
Like

Do Sławomiry Sierakowskiej

23/10/2011
389 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Turbulencje na Krytyce Politycznej nie ustają po starciu z „oburzonymi” pod Nowym Wspaniałym Światem. Jakiego oręża chwyta się więc nasza wielka, lewicowa jutrzenka przyszłości?

0


 

Na mojej liście lektur, wśród kwartalników, Krytyka Polityczna znajduje się bardzo wysoko. Nie, moi drodzy, to nie żart – tym razem jaj sobie nie robię! Naprawdę staram się za nimi nadążać – śledzić na stronie internetowej, czytać w Empiku, jak nie mam akurat forsy na zakup (swoją drogą jako najbardziej lewicowe pismo powinni rozdawać Krytykę za darmo).

KP jawi mi się jako autentycznie jedno z niewielu miejsc w naszym, proszę wybaczyć, będę się teraz mądrze wyrażał – dyskursie publicznym, gdzie coś wartościowego, w myśli, powstaje. Sięgając po Krytykę Polityczną zdaję sobie sprawę, że zajmuje się ona, no – krytyką właśnie, a nie budowaniem jakichś zwartych teorii politologicznych. Zresztą – sama nazwa wskazuje – „krytyka” polityczna, czyli kontestujemy aktualny stan rzeczy. No bo gdyby mieli się mędrkowie z KP brać za budowę czegoś, dajmy na to – państwa, to najpewniej rozparcelowaliby je po leninowsku pomiędzy siebie, albo w ogóle machnęli ręką i oddali komuś innemu, jak to ostatnio kombinują (nie żartuję, proszę zobaczyć – ostatni numer!).

A poza tym to jakieś pseudo – moderne frazy, przemielone i przekserowane z Europy, że jak chłop z chłopem i baba z babą to by było dobrze, a poza tym jeszcze coś tam – dla biednych, czy coś, nie wiem.

Tym bardziej więc cieszy mnie, gdy na kartach KP pojawia się jakaś futurologiczna teoria, starająca się przynajmniej dla pozoru mieć ręce i nogi. Moja ulubiona, o której dziś Wam napiszę, jest taka: za lat kilka lustracji i oceny PRLu dokonają nie solidarnościowcy czy post – solidarnościowcy, lecz sami potomkowie, duchowi i faktyczni, dawnych służalców z kominpartii. Dlaczego? Ano dlatego, że będą mieli nadzieję odciąć się od złej schedy PRLu i wreszcie tworzyć uczciwą, prawą, to znaczy – lewą, lewicę.

Piękna teoria, prawda? Piękna.

Szkoda przy tym, że głupia tak, że aż szkoda gadać!

Zacznijmy od tego: by o PRLu rozmawiać, trzeba najpierw znać jego historię. Tą ukrytą i tą jawną. Jest to więc, w chwili obecnej, niemożliwe. Nie można napisać, na przykład, monografii Strajku Sierpniowego, bo kto by się nie zabrał – zaraz pojawia się problem: gdzie właściwie Wałęsa przesadzał płot? I po sprawie! Kochani – możemy w tej chwili stworzyć dokładną monografię bitwy pod Blenheim – Hochstadt z 13 sierpnia 1704 roku… ba – możemy napisać bardzo dokładną monografię na temat oblężenia Jerozolimy w roku 1099, włącznie z opisaniem i wyszczególnieniem tego kto gdzie stał, na którym odcinku murów walczył, o której godzinie, która brama została sforsowana i tak dalej… ale prosty strajk sprzed trzech dekad? Nie da rady, Panowie, nie da rady.

Ten strajk to przykład skrajny, bo nawet nie wspominam o tym, by zacząć wreszcie naprawdę szczegółowo opisywać ubeckie katownie – kto był gdzie trzymany, kto był naczelnikiem, wreszcie – jak wyglądały szczegółowo przesłuchania, kto dokładnie komu wyrywał paznokcie, i jak… Tak – ciągle mamy się zżymać nad aparatem represji Świętej Inkwizycji (której historia jest, zresztą, całkowicie już obecnie zafałszowana), ale wspomnieć nazwiska kilku ubeków? Nie, no – nie można przecież tak piętnować ludzi? Przecież facet, który od 8.00 do 16.30 w podziemiach jakiegoś urzędu wyrywał złapanym w lesie facetom paznokcie, wsadzał dwa palce w nos i uderzał głową takiego koleżki o ścianę, miażdżył podkutym obcasem genitalia, łamał ręce, sadzał na nodze od taboretu, wypalał zapalniczką oczy, wreszcie – przeginał takiemu partyzantowi, „bandycie z bandy NSZ” łeb nad kiblem i strzelał w potylicę, a potem spuszczał wodę, zaś łeb owijali w worek od kartofli żeby podłogi nie pobrudzić, a jak już – to brał taki pracownik wiadro wody i spłukiwał po kafelkach… no, ale nie możemy! Przecież ten człowiek potem wracał do domu i był mężem, ojcem! Jak możemy go tak piętnować?! A zmarli? Phi – i tak już życia nie odzyskają!

Kto nie wierzy niech sobie zajrzy do wypowiedzi Ewy Wanat z Tok FM. Zobaczyła na takiej lokalnej wystawie „Twarze bezpieki” ojca koleżanki i obruszyła się – jak można?! Jak można tak piętnować ludzi?!

Głupio? Ha! Jedziemy dalej!

Pewnie, że PRL nie był przez cały swój czas jednolitym, totalitarnym potworem. To znaczy – był, ale miał różne fazy. Czarne lata stalinizmu, gdy, jak wspomina sam gen. Marek Dukaczewski, faceta wsadziła Informacja Wojskowa na męki do ciupy, bo „patrząc na wschód uśmiechał się ironicznie” – te lata skończyły się wraz z dojściem do władzy Gomułki. Ten zaś zakończył swoje panowanie krwawą łaźnią na Wybrzeżu. Potem, za Gierka, było subtelniej, była Coca – cola i chipsy, no ale Staszka Pyjasa też ktoś zamordował (zamordował, powtarzam, wszystko jak dotąd wskazuje na to, iż chłopaka pobito, a następnie enkawudowską metodą przystawiono Makarowa do oczodołu i wystrzelono, odstrzeliwując pół czaszki), no i znikali też inni opozycjoniści. Wreszcie za Jaruzela, mamy w ubecji rozmaite „wydziały D” zajmujące się nie wiadomo czym, ale na pewno nie rozdawaniem kwiatków. Zresztą – dwa, tylko dwa przykłady z Wybrzeża, by was już nie męczyć – jednego z drobniejszych opozycjonistów powieszono na płocie stoczni, ciało drugiego utopiono w Motławie, wcześniej odcinając mu nogi.

Tak – PRL miał swoje fazy, lepsze, gorsze, ale faktycznie – system nie był jednolity. Czy oznacza to, że nie był zły? Ależ skąd – nie ma w komunie nic, nic powtarzam, czego warto byłoby bronić!

Mimo to dyskurs nie jest jednoznaczny – no owszem, nie było takiej wolności słowa jak teraz i generalnie mało co leżało w sklepach… ale przecież kręcono wtedy fajne filmy! Były śmieszne komedie i Kabaret Starszych Panów. Robiłem wtedy studia, miałem pracę, żeniłem się – dlaczego każą mi to potępiać?

Odpowiem w ten sposób: w III Rzeszy także kręcono dobre filmy, były śmieszne kabarety. W III Rzeszy także ludzie robili studia, mieli pracę, żenili się. Powiem więcej – w totalitarnym piekle Stalina także były śmieszne komedie i dobre filmy (wzór kina batalistycznego – „Aleksander Newski”). Tam też ludzie kończyli studia, żenili się i mieli pracę… przy wyrębie lasu, co prawda, ale mieli. Albo na Kołymie. No w każdym razie – bezrobocia nie było!

Czy to jest argument za tym by trochę bardziej zrównoważyć ocenę III Rzeszy i ZSRR?

Nie będę się nawet pastwił nad największą zbrodnią dokonaną na narodzie, od czasu masowej zagłady podziemnych patriotów po wojnie, mianowicie – nad Stanem Wojennym. Nawet ten bezprecedensowy akt wysłania czołgów przeciwko własnym rodakom, złamania karku i ducha po odwilży – nawet to jest ukazane jako mniejsze zło. Michnikowe brednie o ruskiej inwazji, obalone sto i jeden razy przez wszystkich bodaj szanowanych historyków, tak polskich jak i zachodnich, przez całe lata 90 – te wsączyły jad kłamstwa w podatne umysły. Wystarczy spojrzeć na roczniki Gazety Wyborczej co roku z okazji 13 grudnia – wywiad z Jaruzelskim, wywiad z Kiszczakiem, wywiad z Kanią, laudacja na cześć Jaruzelskiego, „Pożegnanie z bronią – Adam Michnik rozmawia z Czesławem Kiszczakiem”… nawet niedawno, w wywiadzie z Radosławem Sikorskim, pytanie – dlaczego Wojcecha Jaruzelskiego nie zaproszono na spotkanie Obamy z „ojcami demokracji”? No czy może być przykład większego popierdzielenia?!    

Ale do czego zmierzam, bo nie do tego przecież, że tworzę jakąś „Czarną Księgę Komunizmu” – dlaczego niby ma nastąpić rozliczenie z PRL, jeżeli nie uznaje się tego okresu za jednoznacznie zły? Dlaczego ma ktoś potępiać się za to, co przecież nie jest powszechnie uznawane za godne potępienia? Dyskurs nad PRLem nie jest dyskursem nad stadium totalitaryzmu, tylko takim sobie – o, pralek nie było, ale była Coca – cola. PRL to nie był totalitarny reżim tylko, uwaga – „magiczny czas”! To cytat, autentyczny, przez litość tylko nie będę jego autora tu unieśmiertelniał. Pytam więc po raz ostatni – dlaczego potomkowie, duchowi i biologiczni, dawnych elit komsomołu mieliby rozliczać i potępiać swoich przodków za coś, co wcale nie jest godne rozliczenia i potępienia?

Po co, niby? Dlaczego mieliby to robić?

Ze smutkiem patrzę na to, jak Wojciech Jaruzelski wygrywa walkę o pamięć o sobie. Wiem, mam pełną świadomość, że przez najbliższe dwieście lat, w naszej historiografii będzie panował spór nad jego postacią, którą przecież można jednoznacznie potępić, tak jak wielu historycznych zbrodniarzy i zdrajców. Tak jak potępiamy Ksawerego Branickiego, Adama Ponińskiego, Karola Świerczewskiego, Bolesława Bieruta…

Tak więc potępienie PRL nie nastąpi. Najwyżej jakieś takie lekkie, na zasadzie Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, czyli de facto tak jak jest dotychczas. Rozliczanie zbrodni stanie się domeną wariatów i historyków „od średniowiecza” i najwyżej za dwieście lat ktoś stwierdzi, że przecież z tą komuną to była prosta sprawa – jedni pałowali drugich i nic tu się nie da rozmydlać ani usprawiedliwiać. I napisze o tym książkę, a potem dostanie za nią nagrodę.

Tak więc tutaj Krytyko Polityczna – no nie trafiliście, nie trafiliście… ale żeby chłop z chłopem i baba z babą – to walczcie! Walczcie, dzielnie, dalej! Trzymam za was, na serio, kciuki.

0

Arkady S.

HR-owe ciekawostki

17 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758