To służba, która wykryła afery Kwaśniewskich, ludzi Tuska, Leppera, Kaczmarka i wielu innych ze świecznika III RP.
Jedną z metod manipulacji stosowaną także na portalach społecznościowych jest projekcja. Wykorzystuje się w tym celu złe emocje związane z jakimś słowem, mimo że słowo samo w sobie nie ma zabarwienia pejoratywnego. To zabarwienie wynika z wieloletniego funkcjonowania słowa w złym kontekście.
Należą do nich określenia "policja", "tajne służby", "tajna policja", "wywiad". Przed wojną określenia te budziły respekt, uznanie i szacunek, a praca w służbach była zaszczytem. Wszyscy wiedzieli, że są to struktury zapewniające państwu i obywatelom bezpieczeństwo. Najmniejszych kontrowersji nie wzbudzała też współpraca polskich służb z angielskimi, francuskimi, amerykańskimi, gdyż kraje te były nam przyjazne.
W PRLu wszystkie te podmioty i ich działania stały się symbolem terroru państwowego w interesie obcego kulturowo, wrogiego, niszczącego Polskę mocarstwa i narzędziami w rękach zdrajców pokroju Bieruta, Jaruzelskiego, Urbana, itd.
PRLowskie służby, których zadaniem było pilnowanie niewolników, z w pełni dyspozycyjnymi ludźmi, starannie dobranymi przez rządzących przez 40 lat zdrajców, zostały gładko przeciągnięte przez 1989 rok z niewielkimi stratami. WSI niemal nienaruszone.
Jedyną stworzoną od podstaw służbą było CBA utworzone po zalewie afer SLD i PSL przez wielkiego państwowca i patriotę Mariusza Kamińskiego. To służba, która wykryła afery korupcyjne Kwaśniewskich, ludzi Tuska – posłów PO, ludzi Leppera i samego lidera, Kaczmarka i wielu innych kanalii ze świecznika III RP. Dlatego CBA Kamińskiego zasługuje na szacunek nie mniejszy niż ten znany sprzed wojny.
Teraz rozglądnij Łazarzu się wokół proszę i przypatrz się, kto posługuje się projekcją negatywnych emocji związanych z popeerelowskimi służbami na CBA.
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do argumentu, którym posługujesz się ostatnio. Powiem tak: nie jesteś żadną konkurencją dla GP. GP i NE mają do zagospodarowania olbrzymie przestrzenie czytelników i użytkowników, podobnie jak obydwa media wciąż pozostają niszowe przy wszystkich sukcesach, które skwapliwie odnotowały w ostatnich miesiącach.
W szkołach biznesu uczą, że jeśli chcesz zwiększyć sprzedaż umieść swój sklep wśród innych o podobnym profilu. Krótko mówiąc, sąsiedztwo GP i innych butików z tą samą konfekcją zwiększa liczbę klientów NE i odwrotnie. Mam wrażenie, że redakcja GP zdaje sobie z tego sprawę bardzo dobrze. Gorzej z Tobą.
I jeszcze kwestia pana Aleksandra Ściosa, najlepszego analityka sceny politycznej III RP i jej patologii. Nie mam zamiaru podążać tropem konfliktu. Zwrócę uwagę tylko na początek. Mam wrażenie, że nie zdobyłeś się na odpowiedni dystans, by odróżnić wskazywanie metod działania agentury, wskazywania jej interesów od oskarżeń osoby, u której metody te dostrzeżono. Później było coraz gorzej, ale początek był najważniejszy.
Jeśli napiszę, że w Twoim tekście zauważyłem wspomnianą metodę projekcji, to nie znaczy jeszcze, że oskarżam Cię o cokolwiek. Istotniejsze przy tak ważnej materii jest samo wskazanie na coś bardzo niedobrego, na co mogłeś nie zwrócić uwagi. Gdybyś przyjął w tym duchu pierwszą wypowiedź Ściosa na temat NE, konfliktu nie byłoby.
Podobnie działo się z dyskusją o "trzeciej drodze". Wielu twoich interlokutorów, w tym ja, podnosiło właśnie możliwość instrumentalnego traktowania inicjatywy przez agenturę wpływu, która korzystając z tego, że struktura jest nowa i niedookreślona mogłaby przejąć bez trudu kontrolę nad takim ruchem.
Przykład pana Marka Delimata, który, gdy zobaczył, że inicjatywa powołania Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego zakończyła się wielkim sukcesem (1500 przedstawicieli wrocławskich elit!) postanowił stanąć na jego czele przez nikogo do tego nie uprawniony.
Trzecia droga jest złym pomysłem również dlatego, że potrzebna jest dziś maksymalna konsolidacja wszystkich sił wobec przeciwnika skrajnie zdeterminowanego. Wszak oni wszyscy pójdą siedzieć, jak przegrają wybory, w najlepszym przypadku wyroki w zawieszeniu. W dodatku ten zdeterminowany przeciwnik dysponuje monopolem medialnym, służbami i całą armią umoczonych lewych "biznesmenów", mafii, ośmiornic i całym tym światem przestępczym wyrosłym z peerelowskich instytucji.
Wracając do pana Aleksandra Ściosa, nie ma w blogosferze groźniejszego przeciwnika Partii Umoczonych niż on. Umoczeni nie mogą sami uderzyć, bo zdemaskowaliby się. Dlatego idealnym rozwiązaniem jest znaleźć wybacz figurantów, którzy uderzą za nich, figurantów wywodzących się ze środowisk atakowanym najbliższych.
Tu obowiązuje zasada "nie zawracamy kijem rzeki". Szukamy zatem strumyczka płynącego w pożądaną stronę, możemy mu pomóc usuwając parę kamieni. Gdy pojawią się inne strumyczki płynące w tę samą stronę pomagamy im łączyć się i może dojdziemy do rzeki…
Takie osoby jak Aleksander Ścios, powinny podlegać szczególnej ochronie. Agentura wpływu będzie ich zwalczać wszelkimi możliwymi metodami, z których najskuteczniejszą jest odebranie im wiarygodności. Umówmy się, że nie każdy byłby w stanie samodzielnie ocenić logiczną poprawność rozbioru sytuacji i wyciągania wniosków. To pod takie osoby ukierunkowany jest atak na Ściosa.
Z innych względów celem ataku stał się Seawolf. Jego demaskujące teksty zrozumiałe są przez szersze audytorium. Prosty, celny język zabija Partię Umoczonych.