Do demokracji wciąż daleka droga
03/03/2011
404 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Minęła druga dekada polskich przemian po Okrągłym Stole. Jednocześnie trudno mówić o sukcesie.
Nawet przygotowanie wiarygodnych statystyk okazało się niemożliwym do przezwyciężenia problemem, podstawowe dane np. dane demograficzne dla Polski, są źle zbierane okazało się niemożliwym do przezwyciężenia problemem, podstawowe dane np. dane demograficzne dla Polski, są źle zbierane. Skoro w Polsce mieszka 38,17 mln ludności, to skąd tak znaczne polskie mniejszości w Irlandii czy Wlk. Brytanii? Czyżby mieszkańcy się sklonowali?
Fot. Wskaźnik Demokratyzacji 2010, cc wikimedia
Dane na temat PKB są liczone wg odmiennej metodologii, pomijają znaczną część sektora publicznego zaniedbującego księgowość np. elementów infrastruktury, gdzie następuje ogromna deprecjacja negatywnie obciążająca PKB. Są więc nieporównywalne.
Rzekoma gospodarcza stagnacja w czasach kryzysu, owa druga, obok Grecji, „zielona wyspa”, mogła być tylko pudrem, krytycy wspominają o kilkuprocentowym spadku PKB jeśliby ten wskaźnik liczono wg metodologii obowiązującej w strefie euro, uwzględniając poziom rotacji zapasów, który był ujemny, i z dodatniego PKB czynił mocno negatywny.
Trudno zarządzać gospodarką, dysponując nieaktualnymi danymi demograficznymi i niespecjalnie obiektywnymi danymi gospodarczymi. Albo rządzący są nieukami, albo świadomie podają takie dane. I jak się okazuje, dotarcie z „innymi danymi” do opinii publicznej nie jest możliwe, o czym poniżej.
Jednocześnie różnice między Polską a np. Czechami czy wschodnią częścią RFN są dramatyczne, jeśli idzie np. o jakość usług publicznych, stan infrastruktury. Wydaje się, że „polski księgowy” wyczyścił sobie z bilansu „niewygodne” aktywa sektora publicznego, w rodzaju np. rozlatujących się przedwojennych, skomunalizowanych kamienic.
Polska, mając pozycję w rankingu Democracy Index poniżej Panamy, sytuując się w okolicach Meksyku, nie jest nawet zaliczana do grupy krajów demokratycznych, obejmującej kilkanaście procent ludności i ogółu krajów świata, w tym Czechy i RFN spośród naszych bezpośrednich sąsiadów. Stan szpitali, dróg czy kolei nie powinien więc dziwić.
Ekonomista zajmujący się także ekonomiką informacji powiedziałby że w Polsce znacząca poprawa i przemiany są niemożliwe z powodu zawodności rynku informacji. Problem taki jak zawodność rynku (ang. market failure) występuje na rynkach płytkich, gdzie brak jest wykształconego popytu, albo w sytuacji gdy określone dobra po prostu nie są oferowane, wobec czego do transakcji dojść nie może.
Profil preferencji ekonomicznych polskich obywateli być może powoduje że niespecjalnie cenią oni wolności, czy to obywatelskie, czy to gospodarcze, albo nastąpiła zawodność po stronie podazy- nikt takich danych nie chce publikować, bo są np. sprzeczne z interesami wydawców.
Dziwaczna jest np. struktura mediów w Polsce. Historycznie w Polsce po 1989 roku pierwsze media powstawały jako ekspozytury, przybudówki rozmaitych ruchów politycznych. Taki jest na przykład rodowód Gazety Wyborczej. Do dziś rynek mediów jest zdominowany przez różne "obozy", jak gdyby nie istniało bezstronne dziennikarstwo, czerpiące opinie od wszystkich uczestników sporu. W wielu ustabilizowanych demokracjach istnieje silna grupa mediów niezwiązanych silnie z żadnymi ruchami politycznymi, albo związanych w słabszym stopniu niż ma to miejsce w Polsce.
W Polsce nie wykształciła się „miękka infrastruktura”, owe zasoby kapitału społecznego obejmujące także etykę i metody pracy dziennikarzy. Ekonomista, próbujący poinformować np. polskie media o rozmaitych wskaźnikach ekonomicznych, w rodzaju np. wspomnianego już powyżej „Wskaźnika Demokratyzacji”, po prostu polegnie.
W ubiegłym roku stosownej informacji o bardzo niskiej pozycji Polski w rankingu Wskaźnik Demokratyzacji nie opublikowało żadne z 20- 30 polskich czasopism i gazet codziennych, do których rozesłałem tą informację drogą elektroniczną. Stosownej informacji nie rozpowszechniła też Polska Agencja Prasowa, mimo że informacje uprzednio przesyłane do jej newsroomu na tenże sam adres- rozpowszechniała. Proszę sobie uzmysłowić skalę problemu- oto nie ma jak dotrzeć do ludności z informacją o tym że Polska nie kwalifikuje się do grupy krajów demokratycznych.
Ktoś zapewne wierzył że wprowadzenie demokracji to tylko procedury. Nawet tychże procedur nie ma w Polsce. Demokracje bez systemu silnych mediów publicznych wydają się nie istnieć, patrząc na ranking czasopisma „The Economist”. Trudno nazwać polskie media państwowe „mediami publicznymi”, skoro są zależne od każdorazowej władzy, są zawłaszczane, dziennikarze mówią o niemożności bezstronnego relacjonowania, jeśli ich przepytamy na tą okoliczność. Niezależność dziennikarzy nie jest w żaden jednoznaczny sposób uregulowana (taką regulacją jest np. zbór zasad o nazwie BBC Guidelines w Wielkiej Brytanii).
Demokracja to także zespół norm i obyczajów, ów kapitał miękki. Ma się wrażenie jego erozji, co zresztą sugeruje spadająca pozycja Polski we Wskaźniku Demokracji. Być może także migracja części polskiego młodego pokolenia (w niektórych regionach kraju emigracja poza Polskę dotyczy nawet większej części elit intelektualnych młodej generacji) pogłębia sytuację regresu.
Adam Fularz dla Instytut Liberalny
Democracy Index 2010 – Democracy In Retreat – Economist IU
www.eiu.com/public/democracy_index.aspx