Tu wszystko kojarzy się z krwawym rzemiosłem. Jest szkoła katów i lochy. Choć dziś prawdziwego kata w Bieczu już nie ma, warto zajrzeć do tego uroczego miasteczka choćby po to, by położyć głowę na dawnym katowskim pniu. Przecież każdy ma coś na sumieniu… Od czasu ukazania się „Czerwonej gorączki” Andrzeja Pilipiuka przyjeżdża tu coraz więcej turystów żądnych mocnych wrażeń. A w Bieczu horrory działy się na żywo, tyle że dawno temu. Małe miasteczko jako jedno z niewielu w Rzeczypospolitej miało tzw. prawo miecza. Kat rezydował tu i przyjmował czeladników, którzy przez dwa lata przyuczali się do ponurego zawodu. Słynną „szkołę katowską” można dziś zwiedzać. W podziemiach królującego na rynku ratusza nadal urzęduje „kat” ( jego opowieści można posłuchać na stronie www.muzeum. biecz.pl). W Bieczu teraz także można liczyć na przymiarkę do ścięcia głowy. Ponoć nocą słychać jęki dochodzące z okolic więziennego lochu. W końcu […]
Tu wszystko kojarzy się z krwawym rzemiosłem. Jest szkoła katów i lochy. Choć dziś prawdziwego kata w Bieczu już nie ma, warto zajrzeć do tego uroczego miasteczka choćby po to, by położyć głowę na dawnym katowskim pniu. Przecież każdy ma coś na sumieniu…
Od czasu ukazania się „Czerwonej gorączki” Andrzeja Pilipiuka przyjeżdża tu coraz więcej turystów żądnych mocnych wrażeń. A w Bieczu horrory działy się na żywo, tyle że dawno temu. Małe miasteczko jako jedno z niewielu w Rzeczypospolitej miało tzw. prawo miecza. Kat rezydował tu i przyjmował czeladników, którzy przez dwa lata przyuczali się do ponurego zawodu. Słynną „szkołę katowską” można dziś zwiedzać. W podziemiach królującego na rynku ratusza nadal urzęduje „kat” ( jego opowieści można posłuchać na stronie www.muzeum. biecz.pl).
W Bieczu teraz także można liczyć na przymiarkę do ścięcia głowy. Ponoć nocą słychać jęki dochodzące z okolic więziennego lochu. W końcu pod ratuszową wieżą przez wieki istniało więzienie, gdzie przetrzymywano skazańców do czasu wykonania wyroku. Plebs wyprowadzano za miasto i wieszano, a głowy dobrze urodzonych ścinano mieczem przed ratuszem. – Kilka lat temu znalazł się chętny, który na własną prośbę został wtrącony do lochu na 24 godziny. Po nocy w nim spędzonej poprosił o wyciągnięcie znacznie wcześniej – opowiada Maria Tarczyńska, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury.Do Biecza warto przywieźć dzieci, aby zrozumiały, jak się żyło w średniowiecznym mieście. Zachował się bowiem stary układ ulic i mury obronne z basztami. – Spacer dobrze rozpocząć od Góry Zamkowej,gdzie stał najstarszy zamek należący do pierwszych Piastów – mówi Marta Bartuś, dyrektor Muzeum Ziemi Bieckiej. Zachodnia panorama miasta to najbardziej malowniczy widok. Na pierwszym planie barbakan, a tuż za nim mur z 13 figurami świętych okalający gotycki zespół kolegiaty oraz duże partie muru obronnego. Biecz oprócz armii katów miał też swojego zbója. Becza, legendarnego założyciela miasta. Był węgierskim szlachcicem, który po wygnaniu przybył na Podkarpacie i stał się rozbójnikiem. W obliczu grożącej mu kary śmierci prosił o przebaczenie i darowanie win. W zamian obiecał przeznaczyć zdobyte skarby na budowę miasta. Słowa dotrzymał i tak powstało miasto, zwane najpierw Beczem, które z czasem zmieniło nazwę na Biecz. Miasteczko po zbóju! Do kata!