Spotkałem się z takimi określeniami. Wiele osób mówi o dłużnikach tak: wziął kredyt, pewnie sobie kupił nową brykę, nowe sprzęty i meble do domu, a teraz nie chce spłacać. Albo że żyje ponad stan. Nieraz takie osoby mają opinię niezaradnych życiowo – nabrał kredytów, bo nie potrafi oszczędzać.
Na pewno w tym jest trochę prawdy, ale nie każdy dłużnik jest taki. Wiele osób zaciąga kredyty na konkretne cele – np. na rozpoczęcie działalności gospodarczej, albo na leczenie ciężko chorego członka rodziny, np. dziecka. Starsze osoby zaciągają kredyty, bo emerytura nie starcza na leki, a potem na spłacanie kolejnych rat, biorą jeden kredyt za drugim i popadają w pętlę zadłużenia. Czy one też są niezaradne? Owszem, może są, ale ta niezaradność jest z powodu niskich emerytur, a więc z winy państwa.
Wielu z nas w momencie zaciągania kredytu posiada zdolność kredytową (przynajmniej wg banków), a zdarzają się przypadki, że z przyczyn losowych tracimy ją w trakcie spłacania rat, np. tracimy pracę, nie „wypala” działalność gospodarcza, albo – co gorsza – ulegamy ciężkim chorobom lub wypadkom, a wtedy nasza wypłacalność spada niemal do zera. Niestety w momencie zaciągania kredytu nie jesteśmy w stanie przewidzieć wypadków losowych, które nastąpią jutro, za rok czy dwa i które utrudnią lub uniemożliwią nam spłatę kredytu. Czy takie osoby też zasługują na miano nieudolnych lub oszustów?
A co z tzw. dłużnikami spadkowymi, czyli osobami, które całe życie omijały banki szerokim łukiem, cały swój dorobek życiowy zawdzięczają niemal własnej, ciężkiej pracy, a popadły w tarapaty tylko dlatego, że ojciec, matka, dziadek czy wujek narobili długów i stracili cały dorobek swojego życia? W takie tarapaty bardzo łatwo wpaść, ponieważ wielu z nas nie wie, że długi się dziedziczy, a nawet jak wiemy, to nie wiemy, co wchodzi w skład spadku pozostawionego przez osobę zmarłą. A wykrycie długów nie jest takie łatwe, chyba że robiąc porządki natrafimy na umowy kredytowe, natomiast żaden bank ani inna firma pożyczkowa nam takiej informacji nie udzieli od razu, ale co najmniej po 6 miesiącach, a nawet po kilku latach od śmierci dłużnika, kiedy termin na odrzucenie spadku jest już dawno przekroczony i wówczas łatwo złapać ofiarę – czyli spadkobiercę w sidła. Gdy zadzwonimy do banku, to odeślą nas z kwitkiem zasłaniając się tajemnicą bankową. Czy wobec tego spadkobiercy, którzy o własnych siłach dorobili się domu, samochodu albo odziedziczyli majątek po kimś z rodziny (ale nie po osobie zadłużonej) też są oszustami czy osobami niezaradnymi?
W przypadku spadkobierców też spotkałem się z opinią: wziął majątek po babci, a długi spłacać to nie łaska? Niestety nie zawsze spadek oznacza fortunę, często się zdarza, że oznacza kłopoty, i to poważne, bo spadkodawca mógł prawie nie mieć majątku, a miał duże długi i wówczas jeżeli nie odrzucimy spadku albo nie przyjmiemy z dobrodziejstwem inwentarza (dług ograniczony do wartości majątku spadkowego), to możemy mieć poważne kłopoty. A niestety wobec braku edukacji prawnej w szkołach, o czym pisałem w poprzednim artykule, wielu z nas nie wie o dziedziczeniu długów, a nawet jak wiemy, to nie wiemy, jak uwolnić się od tego. Czyli musimy znać prawo i do tego znać stan spadku, żeby w porę zadziałać. Ale jak mamy znać to prawo, skoro nikt nas tego nie uczy? Gdyby nas nie uczono np. historii, to nikt, może poza pasjonatami, nie miałby bladego nawet pojęcia o bitwie pod Grunwaldem czy o Powstaniu Warszawskim. I tak samo wielu z nas nie zna nawet podstawowych przepisów prawa niezbędnych nam w sprawach spadkowych czy bankowych i wpadamy przez to w zasadzki prawne.
Tak więc nie przyklejajmy łatki oszusta, cwaniaka albo niezaradnego każdemu dłużnikowi, jeżeli nie wiemy, z jakich przyczyn wpadł on w tarapaty, bo przyklejanie takich łatek to tak, jak przyklejanie łatki alkoholika osobie, która podczas rodzinnego grilla sączy sobie piwo podczas smażenia kiełbasek.