Natomiast prochy Rudolfa Hessa, głównego „lokatora” Spandau w roku 2011 ekshumowano skremowano i rozsypano w nieznanym miejscu?
Dlaczego zwłoki najwyższych funkcjonariuszy III Rzeszy, na których wykonano wyroki w Norymberdze zostały skremowane a ich prochy rozsypano nad rzeką Izarą?
Dlaczego ciało Osamy ben Ladena, przynajmniej według oficjalnej wersji, zostało wyrzucone gdzieś do morza?
Dlaczego, też przynajmniej według oficjalnych wersji, nigdy nie odnaleziono ciała Adolfa Hitlera?
Wszystkie te przypadki łączy jedno. Wiedza o tym, że miejsce pochówku ludzi, którzy silnie wpłynęli na rzeczywistość jest traktowane przez ludzi jako materialny ślad ich idei, czy działań. Stąd np. decyzje o tym aby kremować nazistów a ich prochy rozrzucać tak aby ich groby nie służyły jako ewentualne miejsca "pielgrzymek" neonazistów. Takie postępowanie służy też zatarciu pamięci o ludziach ich czynach, czy ideach. Obojętne czy były złe, czy dobre.
Oczywiście takie swoiste miejsca "pielgrzymek" nie odnoszą się jedynie do osób mających dokonania negatywne. Po prostu grób, mauzoleum, pomnik poświęcone znanym osobom przyciągają tych, którzy są zafascynowani i zainteresowani ich dorobkiem, ideami czy twórczością. Tu mogę dać swoj skromny przykład. Gdy odwiedziłem Paryż obowiązkowym punktem zwiedzania był dla mnie grób Jima Morrisona. Gdy byłem w GB odwiedziłem skromniutki grób J.R.R. Tolkiena.
Ta wiedza i mechanizmy psychologiczne opisane przeze mnie powyżej nie są żadnym odkryciem ani wiedzą tajemną. Po prostu ludzie potrzebują symboli materialnych i często się wokół nich organizują.
I tu mamy wyjaśnienie dlaczego ze strony tzw. salonu co rusz dochodzą apele o zmielenie, przetopienie i zniszczenie wraku Tu-154, który uległ katastrofie w Smoleńsku. Ostatnio z czymś takim wyskoczył Ciosek, czyli właściwie nazwijmy to po imieniu oficjalny rosyjski agent wpływu w Polsce.
Przecież gdyby pozostałości tego samolotu zostały fragmentem pomnika lub innego miejsca upamiętnienia zostałyby symbolem i stanowiłyby spore zagrożenie dla salonu polityczno-medialnego rzadzącego w Polsce z małymi przerwami od 1989 r. Groby ofiar katastrof w Smoleńsku są rozsiane po całym kraju. Nie stanowią więc aż takiego zagrożenia. A na Wawelu to raczej trudno demonstrować.
Bo wcale nie chodzi o to, że tam "pielgrzymowaliby" tylko zwolennicy teorii o zamachu w Smoleńsku. Takie miejsce mogłoby też ogniskować i symbolizować działania wielu innych środowisk, którym nie po drodze z karykaturą państwa zwaną III RP.
I tego właśnie boją się władcy III RP, którzy zbudowali tę karykaturę państwa. Stąd histeryczne nawoływania zniszczmy, przetopmy. Stąd też może podświadome a może świadome wszelakie inwektywy pod adresem tego co zostało z Tu-154 typu kupa żelastwa, itp.