akże za to mało (albo o zgrozo! prawie w ogóle) nie było w tym serialu tej europejskiej bezpaństwowości, podgoni za pieniądzem, gloryfikacji konsumpcjonizmu, roztrząsania problemów parytetów…
W tym tygodniu obejrzeć będzie można już ostatnie odcinki emitowanego od października 2000 roku serialu "Plebania". Wziąwszy pod uwagę, że serial ów ma jedną z najwyższych oglądalności a w sondażu znajdującym się na stronie internetowej tej telenoweli aż 12 tysięcy osób chciałoby oglądać ją jeszcze kilka lat to zaiste cokolwiek dziwna jest ta decyzja TVP o zakończeniu jej produkcji.
Nie podejmuję się oceny merytoryczno-artystycznej serialu, ale dla wielu telewidzów stanowił on opowiedzianą obrazem cząstkę ich realnego życia, życia problemami dotyczącymi ich samych, zwykłych ludzi mieszkających na dalekiej prowincji wschodniej Polski, z dala od wielkomiejskiego zgiełku i nieustającej pogoni za jakże dalekimi od istoty człowieczeństwa wartościami.
W pożegnalnym tekście na stronie serialu możemy przeczytać:
"Przez blisko 12 lat śledziliśmy losy mieszkańców Tulczyna i Hrubielowa. Teraz pora się rozstać. Wszystko wskazuje na to, że 1829. odcinek „Plebanii”, emitowany 27 stycznia, będzie ostatni. Bohaterowie schodzą ze sceny niepokonani. Styczniowe odcinki, dodatkowo zamówione przez TVP (pierwotnie planowano finał emisji na koniec 2011 r.) gromadzą po 3,5 mln widzów. Takim wynikiem nie może pochwalić się wiele reklamowanych nowości (…) Czemu "Plebania" zawdzięcza tak stabilną sympatię widzów? – Myślę, że sekret tkwi w wyjątkowo mocnym osadzeniu akcji w realiach – mówi Włodzimierz Matuszak. – Do scenariusza trafiały historie prawdziwe lub prawdopodobne. Bez fantazjowania! Zwłaszcza te na pozór mniej wiarygodne sytuacje nawiązywały do prawdziwych wydarzeń. Nieocenioną pomocą służył twórcom serialu ksiądz Stanisław Bartmiński, pierwowzór głównego bohatera. Wnikliwy znawca Ziemi Przemyskiej, tropił wszystko, co nie pasowało do realiów obyczajowych czy gospodarczych regionu. Widzowie cenili wierny portret Polski z dala od wielkich metropolii i to, że mogą w losach bohaterów znaleźć odbicie własnych sukcesów i porażek. Czy przeniosą swoje sympatie na nowe produkcje? Zdaje się, że po "Plebanii" powstanie luka trudna do zapełnienia (…). – Kiedy kończy się coś, czemu poświęciło się tyle lat, co tworzyło się od podstaw, trudno nie czuć żalu, zwłaszcza że wyniki oglądalności wciąż były dobre – dodaje Włodzimierz Matuszak. – Rozstaje się ekipa tak zżyta, jak wielka rodzina…"
Zastanawiając się nad decyzją telewizji o zaprzestaniu emisji "Plebanii" należy więc odrzucić argument o niskiej oglądalności… Cóż więc sprawiło, że włodarze publicznych mediów ją podjęli? Chyba odpowiedź na to pytanie można znaleźć w – nieprzystającej do realiów promowanego współcześnie unio-europejskiego lewactwa – idei przyświecającej powstaniu serialu i w tym, czym on był i jakie wartości promował. Jego autorzy tak o nim pisali:*
"Plebania jest tylko tłem naszej telenoweli. Na pierwszym planie stawiamy bowiem żywych, autentycznych ludzi, których radości i smutki, zwątpienia i nadzieje, konflikty i pojednania, małostkowość i wielkoduszność, miłość i nienawiść, strach i odwaga, egoizm i poświęcenie są przedmiotem naszej opowieści.
Plebania w społeczności gminnej jest miejscem wyjątkowym, nie tylko jako przedsionek do "sacrum", ale przede wszystkim – jako miejsce, w którym ogniskuje się większość miejscowych zdarzeń, problemów i konfliktów. Tu się rejestruje, załatwia, rozmawia, skarży, pochlebia, przeklina, składa datki, otrzymuje dary, zostawia ból, czerpie nadzieję lub doznaje rozczarowań. Nie ma takiego zdarzenia, które, wcześniej czy później, nie odbiło by się echem na plebanii.
Nie szukamy sensacji – pokazujemy życie, które nas spotyka, prawdziwe życie… (…) Sukces (telenoweli – kj) może przynieść jedynie opowiadanie prostych i zrozumiałych dla wszystkich historii. Długie i zawiłe intrygi, nieoczekiwane zwroty akcji, liczne problemy pojawiające się przed bohaterami, ich wzajemne konflikty, wiarygodne tło obyczajowe i społeczne – to wszystko elementy bardzo pożądane. Przede wszystkim jednak należy dać widzom szansę odnalezienia się w opisywanej przestrzeni i autentycznego przeżywania problemów, które towarzyszą poruszającym się w niej bohaterom. Tylko wtedy będziemy mogli wywołać w nich emocje, które są siłą napędową każdej telenoweli. Radość i smutek, zwątpienie i nadzieja, zwycięstwa i porażki, konflikty i pojednania, małostkowość i wielkoduszność, miłość i nienawiść, egoizm i poświęcenie, strach i odwaga – z tych i podobnych elementów składa się życie każdego z nas. Chcemy, aby były one także solą naszej opowieści.
Dlaczego zatem zdecydowaliśmy się na tytułową "Plebanię"? Zdajemy sobie sprawę, że u niektórych widzów wybór tego miejsca wywoła zdziwienie, a u innych nawet niechęć. Znajdą się i tacy, którzy będą podejrzewać, że autorzy kierowali się tylko potrzebą poszukiwania taniej sensacji. Nasz wybór jest jednak głęboko przemyślany. Pragniemy, aby w przeciwieństwie do zdecydowanej większości goszczących na polskich ekranach produkcji, akcja naszej opowieści rozgrywała się na dalekiej prowincji. Ludzie zamieszkujący te obszary rzadko stają się bohaterami seriali, a przecież ich problemy i emocje są uniwersalne i przez to zrozumiałe dla wszystkich.
Plebania w społeczności gminnej jest miejscem wyjątkowym, nie tylko jako przedsionek do "sacrum", ale przede wszystkim – jako miejsce, w którym ogniskuje się większość miejscowych zdarzeń, problemów i konfliktów. Tu się rejestruje, załatwia, rozmawia, skarży, pochlebia, przeklina, składa datki, otrzymuje dary, zostawia ból, czerpie nadzieję lub doznaje rozczarowań (…) Swoją wyjątkową rolę plebania zawdzięcza oczywiście świątyni. To wokół niej gromadzi się parafialna wspólnota. Ludzie stają się jej członkami z własnego wyboru, choć często z różnych przyczyn: zaufali Chrystusowi i jego Kościołowi, szanują tradycję i wierzą, że Polak to katolik, powodują nimi względy koniunkturalne lub po prostu, nie kierowani żadną uświadamianą potrzebą, robią to, co inni. Wszyscy są w pewnym sensie na siebie skazani, ich losy krzyżują się, zazębiają, przeplatają – to z kolei rodzi konflikty, spięcia, decyzje, zmusza do zajęcia stanowiska, postawy, działania lub bierności, a także daje szansę budowania nowych wątków. Plebania jest także domem – miejscem, w którym żyją ludzie: śpią, jedzą, pracują, chorują, rozmawiają, kłócą się i godzą. W naszej opowieści będzie ona zamieszkana przez wiele osób. Tak się bowiem złożyło, że plebania jest nie tylko miejscem pracy i domem dla proboszcza oraz jego wikarego, ale także dla starej gospodyni i niektórych członków jej rodziny. Także siostra plebana znajduje tu schronienie wraz ze swoją małą córką. Sam proboszcz zaś nie tylko dzieli dach z tymi ludźmi, ale i pozostaje z nimi w emocjonalnych stosunkach. Jest z nimi ściśle związany. Na dobre i na złe.
Można zatem powiedzieć, że zbiorowym bohaterem naszej opowieści jest wielopokoleniowa "rodzina księdza proboszcza". Mimo, iż jej poszczególni członkowie żyją swoim odrębnym życiem, to jednak często łączą ich wzajemne sprawy i interesy. Zwornikiem spajającym całą "rodzinę" jest oczywiście Antoni – ksiądz pleban. Jest on z jednej strony naturalnym pracodawcą i mentorem dla wikarego Adama, z drugiej – przymusowym, ale odpowiedzialnym opiekunem swojej siostry Krystyny i jej córki Kasi, z trzeciej – osobą ściśle związaną z gospodynią Józefiną i jej rodziną. Wiekowa już dzisiaj kobieta trafiła na plebanię jeszcze za czasów poprzednika obecnego proboszcza. Jej dwójka dzieci: Halina i Barbara – zamieszkała tutaj wraz z nią i tu się wychowywała. Ksiądz Antoni zaakceptował ten stan rzeczy i wraz z upływem lat zżył się bardzo z familią gospodyni. Małe dzieci dorosły, dwoje z nich założyło swoje własne rodziny. Nadal jednak pozostają w ścisłych związkach z proboszczem. Najstarsza córka Halina wyszła za mąż za Zbigniewa. Kiedy oboje stracili dom i pracę, ksiądz przygarnął ich do siebie, a Zbigniewowi dał pracę kościelnego. Oboje uważają się za przegranych życiowo. Druga córka gospodyni, Barbara – została lekarką. Pracuje obecnie w Gminnym Ośrodku Zdrowia, a jej mąż Piotr jest komendantem miejscowego posterunku policji. Z racji wykonywanych przez siebie zawodów, uczestniczą aktywnie w życiu mieszkańców parafii i wiele wątków nie może się rozwijać bez ich udziału. Mają dwoje dzieci: siedemnastoletniego Mateusza, trochę narwanego, ale dobrego młodzieńca i dwunastoletnią Karolinę, zwariowaną na punkcie zwierząt. Tworzą przykładną, lojalną, kochającą się rodzinę. Dodatkowo, wikariusz Adam nie jest wiernym odbiciem swojego pryncypała i pokornym narzędziem w jego rękach. On także ma swoje sprawy i wysokie poczucie niezależności.Już choćby z tego pobieżnego przeglądu członków "rodziny księdza proboszcza" widać, jak bardzo obarczeni są oni różnymi charakterami i temperamentami, jakie różne emocje i życiowe sprawy mogą wnieść do serialu. A przecież w parafii żyją jeszcze inni ludzie… dobrzy i źli, ale przede wszystkim – prawdziwi.
Duże znaczenie ma także przestrzeń, w jakiej rozgrywa się nasza opowieść. Wschodnie pogranicze Polski jest obszarem w niewielkim stopniu spenetrowanym przez telewizyjną produkcję fabularną. Upadające rolnictwo, bardzo wysokie bezrobocie, nielegalny handel wymienny z mieszkańcami ościennych państw, walka o lokalne wpływy, konflikty narodowościowe – to ciemne oblicze tych stron. Szacunek do trudno dostępnej pracy, poczucie więzi lokalnych, głęboka świadomość rodzimych tradycji, potrzeba życia we wzajemnej tolerancji, próba zachowania godności w obliczu nędzy, wspólna, organiczna praca gminnych społeczeństw – to stron tych oblicze jasne.
Różne religie, kultury, zwyczaje, miejscowe kościoły, cerkwie, zamki i legendy – tworzą malowniczy klimat dla wszystkich dziejących się tu wydarzeń. Pamiętajmy jednak, że będzie to tylko tło naszej telenoweli".
Zaiste chyba dla TVP … jakoś za dużo zapewne w tym serialu było tej chrześcijańskiej miłości i zwykłego międzyludzkiego ciepła serc, za dużo gloryfikacji rodziny i godności życia każdego człowieka, za dużo dobra wynikającego z wiary katolickiej, za dużo kościoła, krzyża i polskiej tradycji, za dużo normalności… za dużo być może tej znienawidzonej i niepopularnej dla nie-Polaków swojskiej i od 1000 lat trwającej oraz niepokonanej polskości…
Jakże za to mało (albo o zgrozo! prawie w ogóle) nie było w tym serialu tej europejskiej bezpaństwowości, podgoni za pieniądzem, gloryfikacji konsumpcjonizmu, roztrząsania problemów parytetów… jakże mało było seksu, narkotyków, sztucznych penisów i dylematów homo-transseksualnych par chcących zawrzeć związek małżeński i adoptować dziecko…
Pozdrawiam
* Zdecydowałem się przytoczyć tekst autorów serialu niemal w całości. Wyraża on bowiem prawie wszystko to, co – moim zdaniem – stanowić mogło bezpośredni powód podjęcia decyzji o zaprzestaniu emisji telenoweli i to, co sam chciałem napisać. Ponadto może on kiedyś stać się np. inspiracją dla innych filmowców a nie wiadomo jak długo jeszcze istnieć będzie serialowa strona internetowa…
P.S.
Podobno od czasu, gdy Pan Premier D. Tusk zawezwał do niepłacenia abonamentu za możliwość oglądania telewizji publicznej oraz obiecał jego likwidację, wpływy z niego zmalały w TVP na tyle, że obecnie zajmujemy pod tym względem ostatnie miejsce w Europie… No cóż… 3,5 miliona widzów serialu Plebania, z którym identyfikowało się wielu mieszkańców katolickiej, w tym tej prowincjonalnej (nie pejoratywnie) Polski z pewnością zastanowi się, czy chce i czy warto dalej zasilać kasę rządowej, antynarodowej telewizji i poczeka aż powróci ona do realizacji swojej polskiej etyczno-moralnej misji…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad…
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
KONSERWATYSTA W IDEI I WARTOsCIACH ZYCIOWYCH, KONSERWATYWNY LIBERAL W GOSPODARCE. EKONOMISTA I FINANSISTA. PATRON DUCHOWY: BL. JERZY POPIELUSZKO, AUTORYTET MORALNO-ETYCZNY: BL. JAN PAWEL II, MENTOR POLITYCZNY: E. BURKE.