Bez kategorii
Like

Dlaczego zginął? Dwadzieścia lat później…

01/09/2012
768 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w podwarszawskim Aninie zostali zamordowani Piotr Jaroszewicz i jego żona Alina Solska. Przypomnijmy:

0


 

 

1. 

Piotr Jaroszewicz i jego żona, Alicja Solska, zostali zamordowani w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w ich willi w Aninie przy ulicy Zorzy 19. Nie wiadomo, w jaki sposób włamywacze dostali się do domu Jaroszewiczów (klucze mieli tylko oni i ich syn, Jan; nie posiadał ich nawet syn Piotra z pierwszego małżeństwa, Andrzej). Po gości, z którymi terminy wizyt były wcześniej ustalane, wychodzili sami. Co więcej, Piotr Jaroszewicz zawsze, nawet siedząc w fotelu, miał przy sobie broń. Nie wiadomo też, w jaki sposób zabójcy poradzili sobie z groźnym psem Jaroszewiczów.

Mordercy spędzili w domu Jaroszewiczów wiele godzin. Byłego premiera okrutnie torturowali, a ranem 1 września zadzierzgnęli ciupagą pasek na jego szyi. Alicję Solską początkowo związali i położyli w łazience, by ranem zabić ją strzałem w tył głowy ze sztucera jej męża.

Ciała ofiar odnalazł około godz. 23 pierwszego września ich syn, Jan, zaniepokojony faktem, iż jego rodzice nie odbierają telefonu.

(wikipedia)

2.

Od samego początku śledczy założyli motyw rabunkowy zbrodni.

W 2000 roku, po 6-letnim procesie, zostali domniemani sprawcy zostali uniewinnieni.

3.

Hipotezy:

a) dziennikarza Bohdana Rolińskiego: Jaroszewicz rozmawiał z Karolem Świerczewskim, który wyjawił mu, iż od gen. Gieorgija Siergiejewicza Żukowa dowiedział się, że istnieje metoda „matrioszek”, tj. odpowiednio wyszkolonych radzieckich agentów, którzy pełnią funkcję sobowtórów ważnych polskich polityków. Co więcej, Jaroszewicz i Świerczewski mieli zidentyfikować kilka „matrioszek”, między innymi Józefa Światły i Bolesława Bieruta. Jaroszewicz sugerował, że śmierć Świerczewskiego mogła mieć związek z posiadaną przez niego na ten temat wiedzą. Informacjom tym zaprzeczył syn Bieruta, Jan Chyliński, jak i większość historyków. Nie postąpił tak sowietolog Paweł Wieczorkiewicz, ale przyznał, że trudno je zweryfikować.

b) Pałac w Radomierzycach: Tygodnik „Wprost” opublikował informację sugerującą, że śmierć Jaroszewicza ma związek z jego wiedzą na temat barokowego pałacu w Radomierzycach. Podobno do pałacu tego pod koniec II wojny światowej trafiły archiwa Reichssicherheitshauptamt, a w czerwcu 1945 roku mieli przejąć je Jaroszewicz i kilku innych oficerów – wkrótce potem archiwa zostały przewiezione do ZSRR. Miały się w nich znajdować między innymi dokumenty dotyczące kolaboracji Francji z III Rzeszą czy akta Léona Bluma oraz rodziny Rothschildów.

Tymi informacjami zasugerował się dokumentalista Jerzy Rostkowski, który uważa, iż podobne do siebie okoliczności śmierci Jaroszewicza, Tadeusza Stecia i Jerzego Fonkowicza mają związek z tymi archiwami.

c) dziennikarza Leszka Szymowskiego: powodem morderstwa było tzw. archiwum Jaroszewicza, w którym znajdowały się kopie dokumentów obciążających Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i innych polityków lat ’80. Zbrodnia ta była częścią szerszego planu eliminacji wszystkich, którzy mogli zagrozić przebiegowi transformacji ustrojowej, wyreżyserowanej przez generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego.

4.

Wiele wskazuje na to, że brutalne zabójstwo z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku ma związek z wydarzeniami, które sięgają końca II wojny światowej.

Bladym świtem w czerwcu 1945 roku na dziedziniec ogromnego pałacu w Radomierzycach na peryferiach Zgorzelca zajechało kilka ciężarówek. Z jednej wysiadł pułkownik Ludowego Wojska Polskiego, Piotr Jaroszewicz i ludzie, którym ufał: Tadeusz Steć, współpracownik służb wywiadowczych oraz Jerzy Fonkowicz, agent polskiego wywiadu.

Pod koniec wojny Niemcy zaczęli zwozić do pałacu całe skrzynie dokumentów. Gdy po wejściu Rosjan musieli uciekać, wszystko zostało. Jaroszewicz był tu na pewno– wspominają Edyta i Aleksander Hacikowie, jedni z najstarszych mieszkańców Radomierzyc.

Jaroszewicz zabawił w pałacu parę dni. Wybrał kilka stosów dokumentów, zrobił paczki i zapakował do auta. Część zdobyczy trafiła potem do prywatnego archiwum premiera. Jeden ze śledczych przyznaje, że w tych dokumentach mogły być bezcenne dane kompromitujące późniejszych polityków ze świecznika z różnych krajów.

Te przypuszczenia potwierdza raport, który powstał w Biurze Wywiadu Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Policyjni analitycy przeanalizowali kilkadziesiąt tomów akt sprawy i nie mają wątpliwości: mordercy przyszli do Jaroszewicza po ważną rzecz albo dokument. Splądrowali jedynie gabinet premiera, nawet nie tknęli drogich obrazów, książeczek czekowych, kolekcji monet i znaczków. (PAP)

http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=9916&wid=9165201&rfbawp=1188538727.146&ticaid=1460f&_ticrsn=3

5.

7 kwietnia br. (2007 – HD) "Super Express" piórem Pawła Biedziaka, niegdyś rzecznika policji, doniósł, że bezpowrotnie zaginęły najważniejsze dowody, które mogły doprowadzić do wykrycia sprawców tej tajemniczej zbrodni. Trzy lata wcześniej akta sprawy trafiły do policjantów z tzw. Archiwum X, zajmujących się wyjaśnianiem skomplikowanych zagadek kryminalnych. Najlepsi analitycy przez kilka miesięcy przyglądali się wszystkim dowodom zebranym w sprawie. Dane z akt wprowadzono do specjalnych programów komputerowych. Największą nadzieję wiązano ze śladami odcisków palców. W 1992 r., gdy zamordowano Jaroszewiczów, niezidentyfikowane ślady linii papilarnych znalezione na miejscu zbrodni można było porównywać tylko z odciskami zebranymi od osób wskazanych przez śledczych. Ale w 2001 r. uruchomiono w Polsce system automatycznej identyfikacji odcisków palców (AFIS). Od tego momentu ślady linii papilarnych ujawnione na miejscu popełnienia przestępstwa można porównywać z odciskami palców ponad trzech milionów osób, zebranymi przez ostatnie kilkadziesiąt lat przez milicję i policję.

Pod koniec 2005 r. analitycy z Archiwum X odkryli jednak, że z akt sprawy zaginęły kluczowe dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów. Brakowało trzech folii ze śladami niezidentyfikowanych odcisków palców. Ujawniono je na miejscu zabójstwa: na ciupadze, którą duszono premiera, na okularach leżących na jego biurku oraz na drzwiach szafy w gabinecie. Nie należały do ofiar ani do nikogo z rodziny. Wykluczono, aby pozostawili je znajomi Jaroszewiczów lub policjanci. Wszystko wskazuje więc, że mogły to być odciski palców jednego z zabójców. Przez blisko dwa lata funkcjonariusze z biura kontroli szukali zagubionych folii, lecz bezskutecznie. Znaleziono jedynie zdjęcie odcisków pozostawionych na ciupadze. Ale w bazie AFIS nie udało się zidentyfikować, kto mógł pozostawić swój ślad na tym narzędziu zbrodni.

Wszystko wskazuje, że folie zostały wykradzione. Ktoś skutecznie zatarł ślady tego okrutnego i tajemniczego zabójstwa – powiedział „Super Expressowi” policjant z Komendy Głównej Policji.

http://www.medianet.pl/~naszapol/0819/0819siei.php

6.

Czy dzisiaj Piotr Jaroszewicz popełniłby samobójstwo?

1. 09 2012

 

 

 

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758