Czy nieustanne wyrównywanie poziomów życia przy użyciu aparatu państwowego przynosi zamierzony efekt?
Niemal każde przemówienie polityków porusza kwestie podziału Polski, na Polskę „A” i Polskę „B”. Jedni drugich oskarżają o pogłębianie różnicy. Politycy, jak nigdy, co do tego są zgodni i całkiem słusznie. Niestety wydają się czasami zapominać, że ośrodki biedy nie należą do żadnej Polski, czy to „A”, czy to „B” ośrodki biedy są ponad podziałami i są one wszędzie. W każdym większym mieście są takie miejsca, w postaci dużych skupisk ludzkich, a nawet całych dzielnic, zrzeszających grupy społeczne żyjące poniżej poziomu skrajnego ubóstwa. Łączy te ośrodki jedno – pomoc socjalna, na której w tym felietonie postanowiłem się skupić.
Przyglądając się tym ośrodkom dochodzi się do wniosku, iż występuje tam powszechne zjawisko dziedziczenia biedy lub nawet tworzenia się patologii (bieda nie jest patologią). Całe rodziny można nazwać „klientami” Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej. Oczywiście rząd mógłby pomóc tym ludziom jeszcze bardziej, tak aby dostali jeszcze więcej i aby raz na zawsze wydostali się z tego marazmu. Czy byłoby to właściwe i czy rozwiązałoby to problem? Polska w końcu skupuje spore nadwyżki wyprodukowane przez rolników i magazynuje, to czemu nie miałby rząd przekazać tej żywności do stołówek MOPS-ów, skoro w większości przypadków rolnicze płody się zwyczajnie w tych magazynach psują? Albo jeszcze inaczej, skoro mamy nadwyżki to może przydadzą się one pogrążonej w skrajnej biedzie Afryce? Otóż do Afryki wysyła się ogromne ilości datków pod wdzięczną nazwą „pomocy humanitarnej”. W takim razie do czego ta „pomoc” doprowadza?
Kiedy w biednym kraju afrykańskim wreszcie zdecyduje się jakiś rolnik – w przypływie nagłego szaleństwa, mając na uwadze wyżej wymienioną „pomoc” – na własną produkcję, automatycznie jest zarzynany przez konkurencję w postaci ONZ-owskiej darmochy. Dlatego Afryka była, jest i będzie biedna, dopóki nie pozwoli jej się na wykształcenie własnych narzędzi produkcji. Ponieważ nie pomoc powoduje podnoszenie się warunków życia obywateli, ale rozwój przedsiębiorczości i jej sprzyjanie, a nie przeszkadzanie jak to bywa również u nas (podatki, regulacje, koncesje i wymieniona wyżej nieuczciwa konkurencja – pomyślmy co stałoby się z restauratorami i samymi rolnikami gdyby do stołówek trafiła darmowa żywność). Same zasiłki sprzyjają wzrostowi konsumpcjonizmu i nie sprzyjają wzrostowi produkcji. W mojej ocenie gdyby w odpowiednim momencie zacząć na taką skalę pomagać Chinom, to do tej pory byłyby zacofanym i pogrążonym w głębokim kryzysie krajem, a nie jak to obecnie wygląda – po reformach kapitalistycznych – potęgą gospodarczą. Tyle, że Chiny uczą się na własnych błędach.
W latach 1958-63 w trakcie trwania kolejnej pięciolatki, rząd chiński postanowił z rozwiniętego regionu „A” przekazać żywność do zacofanego regionu „B”, aby wyrównać poziom życia obywateli i wygrać z panującą biedą w regionie „B”. Ten zabieg doprowadził do największej klęski głodowej w Chinach. W regionie „B” wzrósł konsumpcjonizm i nie wykształciły się narzędzia produkcyjne – bo dawali im – natomiast w regionie „A” spadła produkcyjność – bo zabierali im. W ten sposób Chiny w tamtych latach od razu wpakowały sobie kulkę w łeb. My natomiast z naszym systemem pomocy społecznej zdecydowaliśmy się na przewlekłą chorobę, która tak czy inaczej zakończy się zgonem ponieważ zasada działania jest identyczna, zabiera się pracującym, natomiast obdarowuje niepracujących.
Dlatego tak istotnym jest zmniejszanie podatków i sprzyjanie rozwijaniu się przedsiębiorczości, a nie za wszelką cenę wyrównywanie poziomu życia obywateli za pomocą zasiłków socjalnych (często wymienialnych na alkohol i innego rodzaju używki) bo niestety z dokarmianiem ludzi jest podobnie jak z dokarmianiem ptaków, pierwsi nie szukają pracy, a drudzy nie odlatują na południe. Pozwolę sobie zacytować J.R.R. Tolkien’a: „Rada to niebezpieczny podarunek, nawet między Mędrcami, a każda może poniewczasie okazać się zła”. Podobnie jest z pomocą. Pomoc dobrze się kojarzy, dobrze sprzedaje i jest diablo medialna, ale czasami warto nad problemem dłużej się zastanowić i zadać sobie pytanie czy każda forma pomocy jest właściwa i czy aby nie jest to wilk w owczej skórze lub jak kto woli zwykła niedźwiedzia przysługa.
Więcej na www.paweljanowski.pl