Na czym polega obecny kryzys ekonomiczny?
Polskie i światowe media prześcigają się w straszeniu ludzi nadciągającą katastrofą ekonomiczną. W III RP, prym w sianiu paniki wiodą profesorowie ekonomii. ( Tak na marginesie, gdyby po „upadku” komuny w 1989r, wprowadzono w Polsce podobne przepisy dotyczące profesorów ekonomii, jak to zrobili Niemcy z „naukowcami” z NRD, to w tej chwili profesorowie „ komuszego chowu” z panem Balcerowiczem na czele, mogliby straszyć co najwyżej kolegów z portierni albo z budowy, gdzie by niechybnie trafili jako pracownicy pozbawieniu jakichkolwiek kwalifikacji. Przypomnę, że weryfikację „przeżył” w Niemczech jeden(!) „enerdowski” profesor ekonomii. Resztę popędzono z niemieckich uczelni, co w Polsce okazało się na nasze nieszczęście nie wykonalne!)
Przyjrzyjmy się nadciągającej „katastrofie” nie oczyma profesora „komuszego chowu” (co to na każdym „etapie” mówi co innego i zawsze to, czego oczekują od niego aktualne władze) tylko prostego magistra ekonomii.
Na czym polega obecny kryzys w światowej ekonomii? Ano na tym, że „demokratycznie” wybrani przywódcy większości państw europejskich i światowych zadłużyli je ponad miarę w stopniu tak wielkim, że państwa którym przewodzą nie są w stanie owych długów pospłacać!
Od kogo owi „przywódcy” napożyczali kasy? Od własnych obywateli sprzedając im „bezpieczne” obligacje, od banków, różnych funduszy (w tym emerytalnych), od rządów innych państw, itp.
Za pożyczone pieniądze rządy państw zapewniły swoim obywatelom standard życia wyższy, niż w sytuacji gdyby tej kasy nie pożyczyły.
Ale teraz pożyczone pieniądze (wraz z obiecanymi odsetkami) trzeba oddać, a w kasie pusto. Jak z tej sytuacji wybrnąć?
Są dwie metody, w sumie sprowadzające się do tego samego: za życie ponad stan przez wiele lat, społeczeństwa muszą teraz (co prawda z opóźnieniem) zapłacić!
W jaki sposób zapłacą? Albo rządy zadłużonych po uszy państw wprawią w szaleńczy ruch maszyny drukujące pieniądze i tym papierowym szajsem „pospłacają” swoje długi (co oznaczać będzie obłożenie wszystkich podatkiem inflacyjnym) albo też ogłoszą upadłość co z kolei będzie oznaczać, że wierzyciele rządów (głównie banki) nigdy nie odzyskają swoich pieniędzy, co dla wielu oznaczać będzie bankructwo.
W pierwszym przypadku długi państw pospłacają „wszyscy jak leci” ogołoceni podatkiem inflacyjnym, w drugim głównie ludzie mający w bankach depozyty.
W obu przypadkach nastąpi rzecz normalna: ludzie żyjący całe lata ponad stan (za pieniądze które sami pożyczyli państwu, a które częściowo -na chwilę-do nich wróciły w postaci różnych „prezentów” czynionych przez państwa opiekuńcze), ostatecznie – po wielu latach -sami sobie owe „życie ponad stan” sfinansowali!!!
Gdzie tu jakaś katastrofa? Raczej można mówić o prymitywnym szwindlu: rządy państw obiecały bowiem swoim obywatelom, że zafundują im pyszne ciasteczka za pieniądze od nich pożyczone, zaś po konsumpcji wystawiają obywatelom rachunek do zapłacenia w wysokości wielokrotnie przekraczającej cenę owych ciasteczek!
Jak zareagują gospodarki zadłużonych państw na opisaną kurację przeczyszczającą?
Oczywiście żadnej katastrofy nie będzie. Nastąpi dostosowanie podaży dóbr i usług do możliwości finansowych nieco zubożałego społeczeństwa, co oznaczać będzie chwilowy spadek produkcji przemysłowej oraz regres w usługach. I tylko tyle!
Od rządów państw bankrutów zależeć będzie jak długo taki proces będzie trwał. Jeśli w wyniku kryzysu zwycięży zdrowy rozsądek obywateli, którzy wybiorą do władz ludzi o poglądach wolnorynkowych (którzy zniszczą obecny socjalizm, który doprowadził państwa europejskie do bankructwa), to recesja będzie krótkotrwała (kilkuletnia), zaś kryzys ozdrowieńczy dla społeczeństw i państw.
Jeśli natomiast u władzy pozostaną socjaliści (sprawcy obecnego kryzysu), to okres zdrowienia będzie długi i bolesny, być może nawet okupiony zamieszkami społecznymi na dużą skalę. Tak czy inaczej powrót do gospodarki wolnorynkowej nastąpi, w jednych krajach bezproblemowo (i te błyskawicznie powrócą na ścieżkę szybkiego rozwoju), w innych z oporami ze strony biurokracji państwowej, co powrót zdrowych zasad ekonomicznych opóźni.
Jeśli więc profesorowie „komuszego chowu” starszą nas jakąś ekonomiczną apokalipsą, to tylko dlatego, że albo socjalizm który wykładali w różnych szkołach marksizmu i leninizmu w czasach PRL-u, przeżarł im mózgi, albo też taki otrzymali „prikaz” od swoich oficerów prowadzących. Ludzi wystraszonych i skołowanych łatwiej okraść na numer „ratowania bankrutów w imię europejskiej solidarności!”
I tylko o to w tym straszeniu chodzi!
Anthony Ivanowitz
23. grudnia. 2011r