Wystarczy włączyć jakieś radio czy inny telewizor żeby stać się przekonanym, że Polska awansuje do półfinału Euro 2012.
Siła propagandy sukcesu gospodarczego i sportowego jest duża w mediach głównego nurtu (akcje odwetowe na Janie Tomaszewskim mile widziane). Nie brakuje wywiadów z kibicami, kórzy wskazują ile to Polska wygra z Grecją w pierwszym meczu. Dominuje wynik 2:0. Ostrożniejsi podają 2:1 dla Polski. Inni idą dalej. Poseł PO i były piłkarz Roman Kosecki jakiś czas temu pozwolił sobie (wg mnie) na taki żart, mówiąc, że Polacy dojdą aż do półfinału, na poparcie swych słów dodał znaną śpiewkę: "gramy u siebie". Jak się potem okazało, wielu potraktowało Pana Romana poważnie. Pani ministro sportu Joanna Mucha,dla przykładu, dojście Polaków do półfinału uznaje jako cel minimum.
Wcześniej, zadałem sobie trud i przeanalizowałem grę naszych reprezentantów: cz.I, cz.II, cz.III. Jeszcze miałem napisać trochę analizy biorąc na tapetę ostatni mecz naszych piłkarzy z Niemcami w 2011 roku. Ale nie uczynię tego. Chciałbym tylko zadać wam jedno pytanie. Dlaczego my Polacy jesteśmy tacy zachowawczy, zakompleksieni i tak nisko oceniamy w naszych gladiatorów? Dlaczego tylko półfinał? Dlaczego nie finał i wygrana w nim 3:0 z jakimiś cieniasami?