Nie będzie tu mowy o wyższości świąt Wielkanocnych nad świętami Bożego Narodzenia choć to łatwo udowodnić. Atmosfera nadchodzącego święta to dziś głównie rezultat nachalnego marketingu i podłych nawyków. Święta pojawiają się tak wcześnie że gdy nadchodzą to już mamy ich powyżej uszu.
Nieodłącznym atrybutem świąt choinkowych są prezenty. Sprzedawcy prześcigają się w pomysłach aby wcisnąć nam każdą rzecz jaka ani nam ani naszym bliskim nie jest potrzebna.
Podobno Ghandi powiedział: „Lubię waszego Chrystusa. Ale nie lubię chrześcijan – nie jesteście w ogóle podobni do Chrystusa”. Obdarowywanie prezentami ma uspokoić nasze sumienie i umocnić w przekonaniu że jesteśmy tacy dobrzy, tacy szczodrzy.
Jak to jest u innych bo o innych łatwiej mówić.
O tej porze roku, Amerykanie – zarówno chrześcijanie jak i poganie – wydadzą średnio 660 $ na prezenty, a następnie tuż po świętach zwrócą ich na wartość ponad 250 miliardów dolarów, w tym prawie jedną trzecią wszystkich zakupów online.
Tak jesteśmy nakręceni. Pytanie brzmi: „Jaka część obdarowanych jest zbyt leniwa aby niepotrzebne prezenty zwrócić do sklepu?”
Wyobraź sobie kogoś kto pewnego Bożego Narodzenia, mówi wszystkim – rodzinie, przyjaciołom, współpracownikom – że nie będzie dawał ani nie przyjmował żadnych prezentów. Co go czeka i czy mu się to uda?
Aby uniknąć towarzyskiej i rodzinnej obstrukcji łatwiej jest iść droga dyplomatyczną. Spokojnie, konsekwentnie tłumaczyć swoim bliskim że niczego w okresie Bożego Narodzenia nie potrzebujesz i nie chcesz tak bardzo jak ich miłości, sympatii i obecności.
Siedmiu na dziesięciu Amerykanów chciałoby by się wyrwać z manii obdarowywania niechcianymi prezentami.
Według tego samego sondażu, prawie połowa z nas czuje się „zmuszona” wydać więcej na prezenty, niż może sobie na to pozwolić. 56 procent Amerykanów zaciąga długi aby kupić świąteczne prezenty – w tym 24 procent wkopuje się w większe długi niż mieli.
Czy każdemu uda się w ciągu roku podsłuchać co przyszły obdarowywany naprawdę potrzebuje?
Zapytajcie swoich kolegów z pracy jakie widzą alternatywy dla bezmyślnego dawania prezentów.
A oto, co niektórzy powiedzieli:
* Zachęcamy nasze dzieci i wnuki, aby podarowały nam czas.
* Wysyłamy listy do ludzi z naszego otoczenia opisując w nich rzeczy, które u nich podziwiamy.
* Organizujemy specjalne kolacje dla przyjaciół, aby dzielić się z nimi miłością i światłem Bożego Narodzenia.
* Wspieramy organizacje charytatywne, które pomagają potrzebującym
* Dajemy rzeczy niezbędne tym, którzy ich nie mają.
Jeśli więcej spośród nas przyjęłoby te sugestie zastępujące obecny świąteczny wyścig szczurów, moglibyśmy sceptyków podobnych do Gandhiego uczynić wierzącymi . Co ważniejsze, przywrócilibyśmy Chrystusa świętom Bożego Narodzenia.