Dlaczego nie byłam, nie jestem i nie będę feministką.
17/07/2013
1010 Wyświetlenia
9 Komentarze
9 minut czytania
W dzisiejszych czasach słowa i pojęcia tracą na znaczeniu. Z czym większości osobom kojarzy się feminizm? Jak Państwu się kojarzy? Mnie feminizm zawsze kojarzył się z walką o równouprawnienie kobiet i mężczyzn. I tak na początku ruchu było. Wiele postulatów, jak pełne prawa wyborcze, możliwość edukacji dla kobiet warte były poparcia. Od dawna już jednak feminizm, jak dla mnie, nie chce wcale równouprawnienia – wręcz przeciwnie – chce dla kobiet szczególnych przywilejów. Najgorsze jednak jest to, że głosi poglądy, które szkodzą kobietom i dzieciom. Są sprzeczne z elementarnym poczuciem zarówno logiki, jak i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Wypunktuję niektóre elementy o które mi chodzi.
- Parytety – totalne nieporozumienie. Nie potrzebujemy ŻADNYCH parytetów. Nie jesteśmy w niczym gorsze od panów. Jesteśmy inne niż oni. Ale to nie znaczy, że gorsze czy lepsze. Po prostu inne. I bardzo dobrze. Jakoś nie wyobrażam sobie męża, jako kobiety. Sorki Panie feministki – facet ma być facetem. Koniec, kropka. A jeżeli chcemy się znaleźć na listach wyborczych, to sobie to wywalczmy same. Najpierw miejmy coś sensownego do powiedzenia, potem potrafmy się „sprzedać” (w pozytywnym sensie – sztuka wystąpień i perswazji), nie siedźmy na laurach, tylko bądźmy aktywne. Szkólmy się, rozwijajmy, a damy radę. W końcu tyle funkcji w życiu potrafimy godzić, że często umiejętnościami organizacyjnymi, negocjacyjnymi, zarządzania i empatią bijemy Panów na głowę (Panowie – bez urazy, są dziedziny w których nam ciężko Was dogonić). Niejedna kobieta już to udowodniła.
Jaki sens ma wpychanie na siłę kobiety na listę, jeżeli akurat będzie gorsza od faceta? Skupmy się lepiej na tym, żeby na tych listach byli uczciwi, rzetelni i pracowici fachowcy, a nie byle jaki facet czy kobieta. To według mnie sensowniejsze. Tak jest z każdą dziedziną (zarządy, rady nadzorcze), w której feministki krzyczą o parytety.
- Bezpośrednio z tego wynika dla mnie kolejna rzecz – skoro kobiety i mężczyźni są różni, to nie jest wszystko jedno kto zawiera małżeństwo. To jest związek kobiety i mężczyzny. Nie dwóch kobiet, ani dwóch mężczyzn. Darujmy więc sobie promocje homo. Jest coraz więcej opracowań, które dobitnie świadczą o tym, że tak naprawdę, są to najczęściej osoby o zaburzonej psychice. Powodem mogą być trudne doświadczenia i traumy z dzieciństwa. Lecz nie o tym ma być stricte ten artykuł, ale o absurdach. Jeżeli badania prowadzone według ściśle określonych kryteriów naukowych pokazują, że jest to problem psychologiczny tych osób (zaraz będzie wielki krzyk – „jakie to oszołomy robiły te badania”; tak się u nas przyjęło, że nie ma dyskusji merytorycznych, więcej do powiedzenia ma pseudo-profesor bez matury, niż profesor akademicki) i trzeba iść w kierunku pomocy tym osobom. Cichej, dyskretnej pomocy psychologicznej – jeżeli oczywiście jej chcą.
http://www.piotrskarga.pl/ps,383,5,0,1,I,informacje.html
http://www.prolife.com.pl/nr/w_numerze/zwiazki_homoseksualne_jako_srodowisko.html
http://wpolityce.pl/wydarzenia/36178-co-grozi-dzieciom-wychowanym-przez-homoseksualistow-miazdzacy-raport-amerykanskiego-socjologa
http://www.bibula.com/?p=67676
http://wpolityce.pl/wydarzenia/36174-ustawa-o-zwiazkach-partnerskich-to-prosta-droga-do-oddania-dzieci-homoseksualistom-europoslanka-sld-odkrywa-karty
Aktywiści homo (czyli niewielki odsetek całej grupy homo) chce deprawować dzieci, promować rozwiązły tryb życia i wmawiać mi, że to ich styl życia jest normalny. Obraża to każdego, choć trochę myślącego człowieka.
Wszystkich, którzy chcą się na mnie oburzyć – przeczytajcie najpierw to, co jest powyżej pod linkami. Powodów propagowania „tolerancji” jest kilka, ale to znów nie temat na ten artykuł.
- Luz, blues i aborcja na żądanie. Czego te kobiety chcą uczyć nasze dzieci? Żeby się puszczały na prawo i na lewo, bo jest fajnie? Czyje interesy one reprezentują – na pewno nie moje i na pewno nie moich dzieci. In vitro, antykoncepcja, aborcja – jaki w tym pożytek dla kobiet? A nie prościej nauczyć je, żeby się po prostu szanowały/li? Że oprócz zmysłowości jest jeszcze duchowość i intelekt? To jest dla nich pożytek.
In vitro, antykoncepcja, aborcja – jest z tego pożytek, oczywiście – dla przemysłu farmaceutycznego, aborcyjnego i niektórych lekarzy. Uprzejmie dziękuję, wolę inne opcje. Radzę przeczytać artykuł pod poniższymi linkami:
http://www.fronda.pl/a/quotmielismy-caly-plan-jak-sprzedawac-aborcje-ten-plan-nazywa-sie-seksedukacjaquot,20645.html
http://www.fronda.pl/a/uwaga-rodzice-nadplywa-ponton,29500.html
- Sam fakt aborcji – pomijam kwestie wiary. To jest zabójstwo. Dawniej można było wierzyć, że to tylko zlepek komórek. Teraz wiadomo już, że to maleńki człowiek bez względu na to, który to miesiąc czy dzień ciąży. Ale pewnie feministki musiałyby trochę się dokształcić, zamiast tkwić w poglądach z lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Chyba, że z premedytacją, dla swoich egoistycznych pobudek wolą zachodzić w ciążę i ją usuwać (czytaj: mordować nienarodzone dzieci). Kiedyś usłyszałam od podstarzałej panienki, że ciąża odmładza kobietę, więc powinna mieć możliwość zachodzenia w nią i usuwania kiedy chce. Pozostawię to bez komentarza.
Pomijam sytuację, kiedy zagrożone jest życie matki – wtedy sama matka powinna zadecydować, ponieważ jest tak samo ważna jak dziecko.
Jest rzeczą zrozumiałą, że w krajach pozaeuropejskich kobiety walczą w wielu przypadkach rzeczywiście
o równouprawnienie – banalne sprawy, jak możliwość pokazania twarzy, edukacji, prowadzenia auta czy decydowania
o swoim życiu. Ja piszę o sprawach tu i teraz.
Dla mnie równouprawnienie, to partnerstwo. Ale dla każdej kobiety może to znaczyć zupełnie coś innego – jedne będą chciały siedzieć w domu, gotować obiady i wychowywać gromadkę dzieci. Inne będą chciały się realizować w pasjach, biznesach czy pracy społecznej. Żadna z opcji nie jest lepsza czy gorsza – jest kwestią wyboru.
I w tym kierunku powinna iść działalność na rzecz kobiet – żeby miały możliwość wyboru. Jeżeli kobieta idzie do pracy, bo musi ze względów finansowych, to nie jest wybór tylko konieczność. Dostęp do żłobków, przedszkoli – jeżeli chce pracować. Ale też nic nie stoi na przeszkodzie, żeby któraś z kobiet (lub grupa) założyła taki żłobek lub przedszkole, jeżeli brakuje miejsc. Bez wątpienia kobiety i dzieci powinny być bezpieczne, ale nie słyszeliście Państwo o pobitych mężach? Ja słyszałam – umówmy się więc – po prostu stop przemocy w rodzinie w ogóle.
Dostęp do edukacji – oczywiście. Dla każdego dziecka. Bez znaczenia czy dziewczynki czy chłopca. Ups, chyba znów coś palnęłam. Toż za chwilę filozofia gender, forsowana również przez feministki, zabroni nam za chwilę rozróżniać płeć.
W końcu dzieci według gender rodzą się psychicznie bezpłciowe.
Dlatego nie byłam, nie jestem i nie będę feministką, ponieważ oznaczałoby to akceptację stosu absurdów, działania na szkodę kobiet i dzieci, zgody na mordowanie nienarodzonych czy popierania rzeczy nie mających nic wspólnego
z jakąkolwiek logiką czy wartościami.
Garstka ludzi (procentowo nie więcej niż 5%) wmawia nam kretyńskie rzeczy, a my siedzimy cicho i czekamy, aż te absurdy „zaleją” nasze dzieci.
Może nauczmy się wreszcie krzyczeć głośniej niż feministki, homo czy inne ugrupowania, które reprezentują nie wiadomo czyje interesy. KAŻDY głos się liczy, KAŻDY podpis się liczy. Jak będziemy milczeć, to za chwilę nie będziemy mieć już nic do powiedzenia.