Andrzej Owsiński Dla “praworządności” warto złamać prawo Tak przynajmniej uważa Unia Europejska, a raczej jej naczelne organy władzy wykonawczej. Przypomina mi to lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia kiedy po śmierci Stalina i kompletnego fiaska przymusowej organizacji kołchozów w Polsce partia zaczęła akcję przywracania “praworządności”. Wówczas na zebraniu w zarządzie portu w Szczecinie w czasie jakiejś wielkiej narady na temat rozwoju gospodarki morskiej zjawił się sekretarz komitetu wojewódzkiego partii i zapowiedział: “towarzysze my praworzondność bendziem zaprowadzać siłom”. Wypisz, wymaluj to samo co chce zrobić UE. To czego domaga się “parlament” europejski nie stanowi prawa, a jedynie postulaty zawarte w preambule “unijnego traktatu” w obydwu wersjach. Niektóre z nich są oczywistym spadkiem załganego bełkotu odziedziczonego po francuskiej rewolucji i bolszewickiej kontynuacji. Koronnym przykładem […]
Andrzej Owsiński
Dla “praworządności” warto złamać prawo
Tak przynajmniej uważa Unia Europejska, a raczej jej naczelne organy władzy wykonawczej.
Przypomina mi to lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia kiedy po śmierci Stalina i kompletnego fiaska przymusowej organizacji kołchozów w Polsce partia zaczęła akcję przywracania “praworządności”.
Wówczas na zebraniu w zarządzie portu w Szczecinie w czasie jakiejś wielkiej narady na temat rozwoju gospodarki morskiej zjawił się sekretarz komitetu wojewódzkiego partii i zapowiedział: “towarzysze my praworzondność bendziem zaprowadzać siłom”.
Wypisz, wymaluj to samo co chce zrobić UE.
To czego domaga się “parlament” europejski nie stanowi prawa, a jedynie postulaty zawarte w preambule “unijnego traktatu” w obydwu wersjach.
Niektóre z nich są oczywistym spadkiem załganego bełkotu odziedziczonego po francuskiej rewolucji i bolszewickiej kontynuacji.
Koronnym przykładem są “prawa mniejszości” z których jedyne realium to prawa “równiejszej” mniejszości do rządzenia mniej równą większością.
Obowiązywanie tych haseł może się odbywać wyłącznie na podstawie prawa stanowionego w poszczególnych krajach.
Zgodność tych praw z zasadami przyjętymi przez twórców UE była warunkiem możliwości włączenia do UE. Nie ma zatem wątpliwości że prawo stosowane w poszczególnych krajach nie jest sprzeczne z traktatem unijnym.
Problem czy prawo jest przestrzegane jest przedmiotem działań zresztą nadmiernie rozbudowanego, tak jak i inne, aparatu sądowniczego UE.
Jeżeli ktokolwiek uważa że w jakimś unijnym kraju nie przestrzega się obowiązującego prawa to może złożyć odpowiednią skargę do sądu unijnego.
I tylko sąd w trybie współdziałania z sądem krajowym może w prawomocny sposób rozstrzygnąć sprawę naruszenia prawa.
Żaden urzędnik, czy nawet zbiorowe ciało reprezentujące UE nie ma prawa wydawania wyroków w tym przedmiocie.
Każdy ma prawo do wydawania opinii o różnych sprawach, tylko że nie mają one mocy wiążącej niezależnie od osoby czy zbiorowości ją głoszącej.
Uzurpowanie praw w tym przedmiocie jest niczym innym jak łamaniem prawa i powinno podlegać sankcjom karnym.
Pisałem o tym 18 października pt. “Terror “praworządności”. Moje zdumienie budzi fakt że nikt z polskich przedstawicieli mając pełną świadomość, że jest to wymyślone jako oręż przeciwko Polsce i Węgrom nie złożył skargi na oczywiste łamanie prawa przez urzędników unijnych.
Jest na to jeszcze czas, ale trzeba działać otwarcie i nie bać się przewagi “równiejszych”.
Na ich łaskawość nie ma co liczyć, cała ta impreza podobnie jak wiele innych zmierza ku jednemu: uczynienia z krajów “mniej równych” bezwolnych narzędzi swego władania. A czyje to rządzenie tego już nawet nie usiłuje się czymkolwiek maskować.
Jest jeszcze jeden szczególnie odrażający aspekt tej ponurej afery.
Ostateczne “osądzenie” winnych ma nastąpić na posiedzeniu Rady Europejskiej w formie przegłosowania kwalifikowanej większości / reprezentacji 65%/ zaludnienia UE i 15 krajów/, co jest oczywiście sprzeczne z zasadą równości państw, stanowiącą podstawę światowego porządku.
Wspaniały przykład uznawania chytrze pomyślaną “większością głosów”, czy ktoś jest przestępcą czy nie. Ogromne oszczędności w postępowaniu procesowym, zamiast śledztwa, pracy prokuratorów i rozpraw sądowych, wystarczy przegłosować w jakimś ciele kolegialnym i ustalić winien czy nie winien łącznie z wymiarem odpowiedniej kary. Obawiam się że wzorem takiego postępowania jest instytucja zwana “dintojrą”, no może ktoś zaprotestować i orzec że raczej “Herren Gericht” w Berlinie jak mawiał Szpicbródka, chociaż to chyba zbyt wielki honor.
W tym momencie mamy do czynienia z następnym niecnym czynem wystawienia na pokusę glosujących, którzy mogą być zainteresowani w pozbawieniu kogoś dotacji unijnej, lub uprzywilejowanego kredytu, gdyż w ten sposób stwarza się nadzieję na skorzystanie z uwolnionych środków.
Jest to działanie wyjątkowo ohydne, ale przecież nie odbiega od mentalności aparatu kierowniczego UE, który pieniędzmi chce nagradzać pokorne podporządkowanie się władcom unijnego imperium.
Jak widać bolszewickie zasady i takaż moralność przyświecają tej strukturze która upodobnia się coraz bardziej do form ”zorganizowanej przestępczości”.
Na tle tej cuchnącej afery nasuwa się jeszcze dodatkowa uwaga, że owe pieniądze o które mają się ubiegać poddani UE to czysta fantazja w świetle klęski pandemii.
Skąd się mają wziąć skoro wszystkie kraje unijne, jedne w większym, inne w mniejszym, stopniu popadną w poważne kłopoty finansowe, a UE przecież innych pieniędzy jak tylko uzyskanych od krajów członkowskich, nie ma.
Banki światowe może udzielą kredytu, ale z pewnością nie UE lecz poszczególnym krajom oceniając ich zdolność spłaty.