Bez kategorii
Like

Django

23/01/2013
787 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Najsłabszy, bo nudny film w dorobku Tarantino

0


             Muszę to wyznać – po raz pierwszy się na filmie Tarantino nudziłem. Do tego jeszcze wrócę. Tymczasem przybliżę akcję.

            Zdarzenia rozgrywają się na dwa lata przed wybuchem wojny secesyjnej w USA. Jej bohaterami są dwaj mężczyźni. Łowca głów Dr. King Schultz i oswobodzony przez niego czarny niewolnik Django. Obaj zawierają ze sobą pakt. Django pomoże Niemcowi w wykonywaniu jego profesji, ten zaś wspomoże niggera w poszukiwaniach i odbiciu żony. Ta relacja szybko przerodzi się w przyjaźń.

Wiadomo, że filmy Tarantino nie wywodzą się z źycia, tylko z kina. On sam nie ukrywa, że (począwszy od debiutu, który oparł na filmie Ringo Lama) ciągle kogoś naśladuje, kopiuje, cytuje. Z ‘Django’ nie jest inaczej, począwszy od personaliów głównego bohatera (to coś więcej niż tylko skojarzenia z klasycznym spaghetti-westernem o takim tytule, jego bohater pojawia się tutaj epizodycznie, a muzyka jest obecna kilkukrotnie). Odniesień do Leone było już sporo w ‘Kill Bill’, ale tutaj stanowią kanwę, dodatkowo zaświadczoną obecnością Ennia Morricone w ścieżce dźwiękowej).

Jednak, jak wspomniałem, po raz pierwszy się na filmie Tarantino zwyczajnie nudziłem. To obraz przydługi przede wszystkim. Także nie tak błyskotliwy w warstwie dialogowej jak poprzednie. Co go ratuje? Niektóre role, jak ta di Caprio czy Samuela L. Jacksona. Sceny strzelanin, w których posoka tryska i leje się wiadrami (przemoc jest zatem, jak zwykle u Tarantino, przerysowana). Ale główni bohaterowie są niezamierzenie karykaturalni. Nie są wprawdzie tylko figurami, ale daleko im do pełnokrwistych postaci, jak te z mojego ulubionego filmu Tarantino ‘Jackie Brown’. Jako vendetta-movie wolę cykl ‘Kill Bill’.

Odważnie stwierdzam, że to najsłabszy z dotychczasowo nakręconych filmów autora ‘Pulp Fiction’. Może i jest hołdem dla kina spod znaku Sergia Leone, ale nie przekonuje. Sam zresztą chętniej ponownie sięgnę po ‘Dawno temu na Dzikim Zachodzie’ (albo inny film Tarantino, np. ‘Reservoir Dogs’) niżbym miał oglądać ‘Django’. Zdecydowanie nie jest to coś must see/must have. Ale dodatkowy plus dla ścieżki dźwiękowej, która jest perfekcyjna.

0

stefan sarmata 2

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758