Krótko – moja lux-elektroniczna waga na- dal nie wariuje po wymianie baterii na no- wą.
Wskazanie – wczoraj rankiem 119,8 kg. Dziś rano 120,3 kg, wahania w granicach normy. Jak tak dalej pójdzie, to pierwsze 10 kg zaliczę z końcem tego tygodnia. Oby się udało. Potem jeszcze tylko 15… albo nie – 20 kolejnych kilogramów i stop.
W międzyczasie wezmę się za niewysiłkowe ćwiczenia fizyczne, żeby rozruszać stawy i mięśnie. Powrót do formy umożliwiającej przeżycie 3-5-kilometrowego truchtu też byłby wskazany… drzewiej bywało, że i 6-8 kilometrów ciurkiem nie stanowiło żadnego problemu. Żadnego. Piękne, wciąż żywe wspomnienie.
Do realizacji.
Tymczasem biorę się za pierś z kurczaka pieczoną w sosie musztardowym. Może nie przypalę 😉
* * *
Tak wyszedł…
Hmmm…