Demokracja w naszym kraju przypomina coraz bardziej totalitaryzm. Przy małym zaangażowaniu społeczeństwa w politykę wszelkie niegodziwości władzy mogą być tłumaczone jako przypadkowe – bo nie wyróżniają się statystycznie.
W naszych tzw. demokratycznym kraju od lat słychać głosy, że polityką powinni zajmować się tylko specjaliści, że polityka to brudna sprawa i lepiej się w nią nie mieszać. Na spotkaniach rodzinych czy w towarzystwie nie porusza się tematów politycznych, bo agresywny język polityków z TV szybko przenosi się w relacje międzyludzkie, które cenimy i których nie chcemy stracić. Atmosfera zabetonowania sceny politycznej i beznadziejności sytuacji jest tak ogromna, że tylko osoby uznawane za szaleńców, mają odwagę powiedzieć, że można coś zamienić.
Przy takiej nagonce medialnej niewiele jest osób, które mają odwagę przyznać się do swoich poglądów politycznych i próbować działać politycznie.
Z tych niewielu większość wybiera często nurty mainstreamowe, które dają perspektywę dorwania się do władzy. Tak po prostu wydaje się łatwiej, bo na samym początku ma się wsparcie od władzy.
Nieliczni odważni, którzy starają się iść pod prąd obecnemu establishmentowi, natrafiają szybko na kłody rzucane im pod nogi, a z drugiej strony na propozycje porozumienia z rządzącymi. Establishment ma dla takich drobne prezenty, drobne etaty lub inne małe dowody wdzięczności. W końcu dla władzy nie ma nic cenniejszego jak lojalna opozycja.
Dla wybitnie opornych jednostek, z którymi władza nie da rady się porozumieć, przygotowane są kontrole urzędu skarbowego, sanepidu, sądu rodzinnego, pomyłki urzędników itd. – a kończąc na nieoczekiwanym samobójstwie.
Teorie spiskowe? Nie – zwykła statystyka.
Przy tak małym aktywnym zaangażowaniu społeczeństwa w politykę ilość osób, które realnie mogą zagrozić demokratycznie wybranej władzy jest tak mała, że ich "przypadkowe", niesprawiedliwe nieszczęścia bardzo łatwo wytłumaczyć zbiegiem okoliczności, nieszczęśliwym zdarzeniem, zwykłą pomyłką itd.
Na drobne dowody wdzięcznośći dla swojej opozycji też z koryta jeszcze starczy póki chętnych jest mało.
I tak można w nieskończoność, trzeba tylko pilnować, aby jak najwięcej osób wierzyła, że nie warto się angażować w politykę.