Rosja nie miała, nie ma i nie będzie miała demokracji, jaką zna europejska cywilizacja
Tekst opublikowany w 48 numerze "Gazety Finansowej"
„Trzeba znów zaczynać od zera. Trzeba ponownie zacząć budowę demokracji” – ogłosił Michaił Gorbaczow, podczas niedawnej wizyty w Berlinie, pytany o nadchodzące wybory parlamentarne w Rosji (odbędą się 4 grudnia). Ostatni przywódca ZSRR (w tym roku skończył 80 lat) wie co mówi. Przez ostatnią dekadę słabą, skorumpowaną, rosyjską demokrację Władimir Putin zmienił w autorytarny reżim, oparty na ludziach związanych ze służbami specjalnymi. Wolność słowa istnieje dziś w Rosji praktycznie tylko w internecie. W rankingu organizacji Reporterzy bez Granic, Rosja, pod względem wolności słowa klasyfikowana jest na 153 miejscu na 175 państw. Przeciwnicy polityczni władzy muszą liczyć się nie tylko z więzieniem, ale również z utratą życia. Jednak dla większości Rosjan „mała stabilizacja”, którą wprowadził Putin jest znacznie cenniejsza niż demokracja.
Wielka smuta
Trudno się Rosjanom dziwić. Po rozwiązaniu ZSRR w 1991 r. Rosja została demokratycznym państwem. Ale było to państwo słabe, skorumpowane i biedne. Majątek narodowy został rozkradziony (dosłownie, zakłady warte setki miliardów dolarów sprzedawano wybranym za miliony) właśnie przez demokratycznie wybranych przedstawicieli ludu. Rosjanie byli biedni, ale widzieli na ulicach miast pieniądze, którymi szastali oligarchowie (miliarderzy) i tzw. „nowi Ruscy” (milionerzy). Urzędnicy państwowi bez żadnego skrępowania brali łapówki, a milicjanci (dopiero niedawno zmieniono nazwę tej formacji na policję) i oficerowie służb specjalnych pobierali opłaty „za ochronę” (tzw. krysza w języku rosyjskim) praktycznie od każdego kto pracował na własny rachunek. Na ten tragiczny obraz nałożyła się pierwsza przegrana przez Rosję wojna w Czeczenii (1994-96) i śmierć i kalectwo dziesiątek tysięcy młodych ludzi. Nic więc dziwnego, że gdy w 1999 r. władzę po schorowanym i zdegenerowanym alkoholiku Borysie Jelcynie przejął energiczny i młody (miał 47 lat) Putin, to większość Rosjan odetchnęła z ulgą. Kolejna wojna w Czeczenii przywróciła dobre samopoczucie w imperium, krnąbrni górale zostali wzięci pod but. Dekada rządów byłych kagiebistów okazała się pomyślna. Rosja nie tylko odzyskała międzynarodowe znaczenie (znów zaczęto się jej bać), ale także zaczęła się bogacić. Oczywiście znaczna część wzrostu gospodarczego była efektem popytu na rosyjskie surowce naturalne (głównie ropę), ale fakty są takie, że przez ostatnią dekadę dochody przeciętnych Rosjan wzrosły 2,5 razy, a emerytów ponad trzykrotnie. Jeżeli więc ktoś dziś współczuje Rosjanom, że nie mają demokracji, raczej nie może liczyć na ich zrozumienie.
Nic nowego
Rosja nie miała, nie ma i nie będzie miała demokracji, jaką zna europejska cywilizacja. Wspomniany epizod z lat 90. skutecznie zraził Rosjan do żądania zmian demokratycznych. Dziś nikt nie wytłumaczy im, że okres Jelcyna to były rządy oligarchii schowane za fasadą demokracji. Putin i Miedwiediew także używają sloganu demokracji, ale opozycję zwalczają brutalnie przy pomocy służb specjalnych i biurokracji. Dopóty ich polityka gospodarcza będzie przynosić względny dobrobyt, dopóty tego typu rządy Rosjanie będą popierali.
Ewentualne zmiany w przyszłości Rosji także raczej nie będą zmierzać do demokracji. Głównie z powodu rosyjskiej tradycji politycznej, która jest antydemokratyczna i swoimi korzeniami sięga wzorców azjatyckich. To właśnie dlatego w czasach carów zbudowano w Rosji despotyczny system, w którym wszelkie próby jego demokratyzowania były krwawo tłumione. Carski despotyzm utrwalił porządek, w którym wszelki opór przeciwko władzy jest jednoznaczny ze zdradą. Gdy władze przejęli bolszewicy, ta polityczna tradycja została rozwinięta i udoskonalona. Nie bez powodu mówiono o „białym” i „czerwonym” caracie.
Sowiecka władza nie tylko łamała wszelkie przejawy oporu, ale także koniecznością jego tłamszenia tłumaczyła wszelkie trudności w sowieckim państwie. W ten sposób w sowieckiej Rosji definitywnie zabito możliwość wykształcenia się obywatelskiego myślenia społeczeństwa. Nie było żadnego miejsca na wolność jednostki i jej prawa. Rosja zwyczajnie nie ma elit, które są w stanie stworzyć alternatywną (demokratyczną) wizję państwa i próbować wcielić ją w życie. Dzisiejszą opozycję stać tylko na szyderstwa i dowcipy o obecnych włodarzach Kremla. Np. jak ten o demokracji karłów (nawiązujący do niskiego wzrostu Putina – około 167 cm i jego następcy – 162 cm).
Szopka wyborcza
Dlatego ogłoszony pod koniec września powrót Putina (formalnie tylko kandydowanie, ale wszyscy już wiemy jakie będą wyniki wyborów) na stanowisko prezydenta na miejsce Dmitrija Miedwiediewa większość Rosjan przyjęło z ulgą. Dla nich najważniejsze jest, aby ich ojczyzna była dobrze kierowana, nowoczesna i coraz bardziej zasobna. A to w jaki sposób władza rządzi jest dla nich kompletnie bez znaczenia. Prawdziwe demokratyczne wybory, swoboda działania partii politycznych, stowarzyszeń, wolność słowa, wolność mediów są wartościami, które nie zaprzątają rosyjskiego myślenia o państwie. Jeśli jest już w Rosji ktoś, kto o tym myśli, to tak naprawdę w odczuciu większości Rosjan wcale nie kocha swojej ojczyzny. I jeśli jeszcze zaczyna się tego publicznie domagać, to narusza rosyjski porządek. A wtedy oczywiste jest, że zajmą się nim odpowiednie władze i umieszczą go w miejscu, gdzie nie będzie się mógł już tego domagać. To wcale nie groteska. Taki sposób myślenia w Rosji był od dawna, taki jest i dzisiaj. Myśli tak również zdecydowana większość młodego pokolenia, które zna zachodnie demokracje nie tylko z internetu, ale również z pobytów w tych państwach.
Chociaż wybory prezydenckie w Rosji odbędą się dopiero w marcu 2012 roku, to faktycznie już miały one miejsce. Nadzieje rosyjskich demokratów, że Miedwiediew zdradzi Putina i będzie z nim rywalizował o fotel prezydenta spaliły na panewce. Putin będzie miał możliwość pozostawania na Kremlu przez dwie sześcioletnie kadencje (do roku 2024). Czas ten wykorzysta do zbudowania mocniejszych pozorów demokracji. Takich, które pozwolą zachodnim przywódcom ściskać się publicznie z „demokratą” Putinem, a także – co ważniejsze – pozwolą z reżimem utożsamiać się nowym pokoleniom Rosjan. Już dziś Putin w mediach nie jest prezentowany w mediach jako twardy kagiebista (jak 10 lat temu), ale jako symbol seksu, za którym uganiają się młode kobiety, czy przyjaciel o jakim marzy każdy wchodzący dorosłe życie nastolatek. Musimy się przyzwyczaić, że na wschód od nas zawsze będzie carat, zmieniać się będzie tylko jego kolor.
Doktor historii. Byly pracownik Urzedu Ochrony Panstwa (1990-2000). Byly Pracownik Biura Bezpieczenstwa Narodowego. Wykladowca akademicki.