Decyzja
04/04/2012
709 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Wybór między…czym?
Uprawiałem kiedyś przez dość długi okres życia judo. Podobał mi się ten sport bardzo, może dlatego, że miał bardzo proste zasady: pchają – ciągnij, ciągną – pchaj. I pozwalał mi, osobie raczej wymoczkowatej, na równorzędne traktowanie ze strony co bardziej napakowanych kolegów.
Oglądałem kiedyś "wejście smoka". Scena która najbardziiej zapadła mi w pamięci, nie miała nic pzornie wspólnego z walką. Opadły z jednej strony metalowe drzwi, z drugiej strony i wyjście z pułapki stało się całkowicie niemożliwe. Nasz bohater zamiast się bez sensu miotać w ślepej złości, spokojnie usiadł czekając na bieg zdarzeń. Nic nie mógł w danej chwili zrobić i pogodził się z tym. Nie była to żadna rezygnacja, lecz trzeźwe ocenienie swoich szans.
Nazywam się Marian Stefaniak. Mieszkam obecnie w Zielonej Górze, korzystając z grzecznościowego użyczenia lokum. Przed 14 laty zapadł w mojej sprawie wyrok. Przed Sądem Rodzinnym w Nowej Soli. Zostałem uznany za ojca dziecka, które było mi całkowicie obce. Nie było to nawet możliwe czasowo, ale według kobiety chodziła w ciąży z moim dzieckiem kilka lat. Bardzo mnie tym zeznaniem rozbawiła. Później nie było mi już tak do śmiechu. Sędzia stwierdziła, że na szczęście nie ode mnie zależy ile kobieta chodzi w ciąży, tylko od Sądu(sic!). Zostałem uznany ojcem tego dziecka pomimo kompletnego braku jakichkolwiek dowodów, a te które przemawiały za mną zostały ukryte. Prywatne badaninia DNA tylko potwierdziły, że mówię prawdę, zlecone przez prokuratora postawiły kropkę nad "i". Był komornik(nieuczciwy), więzienia, problemy zdrowotne. Zostałem zaszczuty jak zwierzę. Sąd mi tłumaczył: "Gdyby Pan się wtedy przyznał, to mógłby temu teraz zaprzeczyć. Ale nie! Był Pan uparty. Więc Sąd podjął za Pana decyzję. A prawomocnej decyzji Sądu nie można, tak ot sobie, podważać" Decyzję w sprawie wyroku podjęła Pani Krystyna Olejnik, wtedy nawet jeszcze nie sędzia, potwierdziła przewodnicząca sądu rodzinnego Pani sędzia Daria Tyrakowska. Gdy decyzję tego sądu chciałem podważyć, sprawę prowadziła już osobiście Pani sędzia Tyrakowska. Wtedy straciłem resztki zdrowia. Udary, ciągłe życie w stresie, zrobiły swoje.
Sąd Okręgowy co prawda przyznał mi rację i nakazał Sądowi Rejonowemu powtórzenie rozprawy, ale ten nakaz został zignorowany. Niedawno nakaz SO został powtórzony. Zapewne spotka go taki sam los jak poprzedni. W międzyczasie dostałem odszkodowanie za przewlekłość SR. 2000zł. SR twierdził, że papiery zostały źle skierowane i wylądowały w innym Sądzie. Zdarza się. Tylko dlaczego dostałem wezwanie do opłacenia kosztów sądowych w tej niby zaginionej sprawie?
Po wyczerpaniu krajowej drogi sądowej można sprawę oddać do rozpatrzenia Sądowi międzynarodwemu. W moim przypadku jest to niemożliwe: SO przyznaje mi rację, SR odrzuca. Można tak w nieskończoność.
Jestem chory, bez pieniędzy i bez możliwości ich zarobienia. W sumie bez możlwości jakiegokolwiek działania. Jestem całkowicie zdany na łaskę innych. Nie mogę podjąć żadnej sensownej rehabilitacji bo mnie po prostu na to nie stać. Nie mogę zrobić nawet zwykłych zakupów bo nie jestem w stanie. Podjąłem jedyną możliwą w tym wypadku decyzję. Będę się zaopatrywał tylko w to co sobie sam przyniosę ze sklepu. A że to w moim przypadku niemożliwe… Nie zamierzam uprawdopodabniać fikcji sprawiedliwości panującej w tym kraju. Nie zamierzam też nikogo oceniać. Nie jest to decyzja podjęta na gorąco, tylko jakiś czas temu. Nie mam depresji. Nie protestuję też w jakiejkolwiek sprawie. Po prostu już nie mam sił. Samobójstwa nie zamierzam popełnić. Kłóci się to z moimi przekonaniami.
Podłość lubi ciszę więc jeśli ktoś to przeczyta proszę o nagłośnienie w miarę swoich możliwości tej sprawy.