Jak wszyscy wiedzą nie cofam się przed pisaniem tekstów polemicznych i krytycznych. Nie cofam się, bo wierzę w ich moc i dydaktyczną siłę.
Jak wszyscy wiedzą nie cofam się przed pisaniem tekstów polemicznych i krytycznych. Nie cofam się, bo wierzę w ich moc i dydaktyczną siłę. Wierzę, że im są bardziej krytyczne i bardziej agresywne tym większy skutek odnoszą. Teksty te muszą być maksymalnie napastliwe i aroganckie, żeby spełniły swoje zadanie. I ja właśnie podejmuję się tego niewdzięcznego zadania. I wierzcie mi, że nie napisałbym poniższego, gdyby nie to, że zostałem zaproszony na odbywającą się w Ursusie promocję książki o Witoldzie Pileckim. I ja celowo tu nie wymienię autora tej książki, bo nie on był głównym bohaterem spotkania. Zacznijmy jednak od początku.
Co jakiś czas pisze do mnie listy wysyłane następnie pocztą, lub dzwoni Pan Aleksander Lipski. Jest to starszy już człowiek, patriota, działacz zasłużony na niwie popularyzacji wiedzy o rotmistrzu Pileckim. Prosi mnie w tych listach Aleksander Lipski, bym napisał coś o rotmistrzu lub zainicjował jakąś dyskusję o nim na swoim blogu. Wybrał sobie akurat mnie i mój blog, bo wie że ja wydaję książki, które spotykają się z żywą, a nieraz gwałtowną reakcją i takież dyskusje odbywają się w komentarzach pod tekstami publikowanymi na blogu. Do wczoraj konsekwentnie odmawiałem Panu Lipskiemu, ponieważ wydawało mi się, że postać rotmistrza jest po prostu dla mnie za wielka. Jest tylu ludzi, którzy się mierzą z legendą Pileckiego, że ja doprawdy nie mam tam już nic do dodania. Jest także opowieść o Pileckim sformatowana w taki sposób, że trudno do niej coś dodać, a każda zmiana sposobu narracji, biorąc pod uwagę emocje jakie towarzyszą legendzie i życiu rotmistrza, może wywołać niechęć, jakieś posądzenia o złą wolę lub dziwne podejrzenia. Istnieje poza tym blog Michała Tyrpy, który o rotmistrzu pisze często i z pasją. Trudno tu coś jeszcze dodawać. Poza tym o Pileckim piszą historycy. To wszystko nie skłaniało mnie i nie skłania do tego, by zajmować się rotmistrzem Pileckim. Wczoraj jednak zmieniłem zdanie. Opowiem teraz dlaczego.
Na spotkanie w klubie „Arsus” w Ursusie przybyłem punktualnie. Okazało się jednak, że gość honorowy, czyli syn rotmistrza – Andrzej Pilecki spóźnia się z powodu korków. Publiczność dopisała, na sali było pewnie z 60 osób, a może nawet więcej. Był burmistrz Ursusa, byli jacyś uczeni, autor książki o Pileckim, pani poseł PiS i ktoś jeszcze kogo nie rozpoznawałem. Pierwszy rząd krzeseł zajęli ludzie, którzy – tak mniemam – w dziele propagowania wiedzy o rotmistrzy mają szczególny udział. Był między nimi pan Lipski, który mnie na spotkanie zaprosił. Czekaliśmy. Wreszcie zjawił się pan Andrzej Pilecki w towarzystwie europosła Dariusza Grabowskiego. Od razu rzuciło się w oczy, że pan Grabowski i pan Pilecki pozostają w pewnej zażyłości koleżeńskiej. Pan Grabowski zachowywał się wręcz jak opiekun starszego już przecież i tego wieczora lekko przeziębionego Andrzeja Pileckiego.
Pominę szczegóły wspomnieniowej prezentacji, której dokonał syn rotmistrza i wykładu o samym rotmistrzu, który wygłosił autor książki. Opowieści były ciekawe i zajmujące, ale nie odbiegały od przyjętej zwyczajowo formuły. Ludzie reagowali żywo i bardzo emocjonalnie. Rotmistrz Witold Pilecki jest bowiem tą postacią, która zbiera w sobie i swojej legendzie ulubione i najdelikatniejsze emocje Polaków. I przy tym pozostańmy.
Na koniec były jak zwykle pytania. I tu przyznam się wam zostałem zaskoczony, choć nie jest łatwo mnie zaskoczyć ani zdziwić. Jakiś pan z sali zapytał europosła Grabowskiego, który wydawał się być w dużej komitywie z synem rotmistrza o sprawę patronatu nad dniem walki z totalitaryzmem. Na pytanie to europoseł Grabowski, kolega syna rotmistrza Pileckiego odpowiedział jednym zdaniem – nie znam sprawy – brzmiało to zdanie. Ja bardzo przepraszam, ale po coś chyba polscy europosłowie siedzą w tym parlamencie i mają jakieś zadania. Rozumiem, że posła Grabowskiego nie było w Strasburgu za poprzedniej kadencji, ale asystuje Andrzejowi Pileckiemu i to go chyba do czegoś zobowiązuje? Do udzielania konkretnych informacji na spotkaniach z miłośnikami historii choćby. Potem zaś poseł Grabowski powiedział coś, co po prostu mną wstrząsnęło. Nie zacytuję tego dokładnie, ale sens był taki; w poprzedniej kadencji polscy europosłowie przynajmniej potrafili zebrać się przed głosowaniami i ustalić w jaki sposób będą głosować. W obecnej kadencji, w której europosłem jest również Dariusz Grabowski już tego nie potrafią. Dbają tylko o własne pieniądze. Tak powiedział i wszyscy to słyszeli.
Ponieważ ostatnią z moich intencji było wczoraj popsucie ludziom tego miłego i wzruszającego wieczoru, dziś dopiero mogę zadać to pytanie – co w takim razie robi w europarlamencie Dariusz Grabowski, który wczoraj zwierzył się nam ze swoim rozterek związanych z postawą polskich europarlamentarzystów? Może nadszedł dobry moment by trzasnąć drzwiami i w geście oburzenia wyjść z tego przybytku mamony? Może nie warto siedzieć tam z tymi, którzy miast Polską interesują się jedynie pieniędzmi? To są tylko moje sugestie, pan Grabowski nie musi ich brać pod uwagę. Warto byłoby jednak bardziej przemyśleć swoje wypowiedzi publiczne zanim człowiek zdecyduje się je wygłosić. Zdziwiłem się jeszcze bardziej kiedy zajrzałem na stronę europosła Dariusza Grabowskiego. Znalazłem tam taki oto tekst:
Jeśli poważna wymiana myśli inspiruje, a polityka, gospodarka, historia, ambitna książka czy muzyka nie odstręczają – zapraszam na moją stronę internetową.
Będę starał się pisać o tym, co uważam za istotne dla Polski i Polaków, co powinno skłaniać do zastanowienia i pobudzać do działania. Będę starał się pisać o tym co robić, by nasze marzenia nie legły w gruzach.
Proponuję Państwu znalezienie w sobie odrobimy odwagi i przekory do tworzenia własnego, krytycznego, indywidualnego spojrzenia na świat – bez wszechobecnej presji mediów, mód i trendów.
Proponuję rozmowę o tym, co dla nas Polaków ważne, może nawet spór o to, co cieszy i martwi a stanowi pełnię życia myślącego człowieka.
Nie aspiruję do roli mędrca czy filozofa. Po prostu namawiam poszukiwania prawdy… również z przymrużeniem oka, szczyptą humoru…
Dariusz Grabowski
I ja go pozostawiam bez komentarza, bo i po co. Po spotkaniu, jako ostatni głos zabrał Pan Aleksander Lipski, ten który długo i bezskutecznie namawiał mnie, by rozpoczął dyskusję o rotmistrzu Pileckim. Mówił powoli i z namysłem, o tym ile każdy z nas może zrobić, by rozpropagować wiedzę o rotmistrzu. W pewnym momencie wspomniał blogi i moją obecność na sali. Ja dość uważnie obserwowałem reakcję europosła Grabowskiego i zauważyłem, że na dźwięk słowa blogerzy wykrzywił się tak jakby mu ktoś zaproponował kupno biografii Bronisława Geremka po okazyjnej cenie. Potem zaś usiłował przerwać wypowiedź Aleksandra Lipskiego.
I takie to było spotkanie.
I jeszcze jedna uwaga, na sali było dwóch historyków, jeden z IPN, drugi chyba z uniwersytetu. Ten drugi z tytułem profesora. W pewnym momencie dyskusja zeszła na temat ubóstwa publikacji dotyczących rotmistrza. I to jest moim zdaniem jeszcze większa granda niż – nie znam sprawy – Dariusza Grabowskiego. Historycy lamentują, że w Polsce mało się pisze o Pileckim, że piszą o nim Włosi i Brytyjczycy. I co, historycy z uniwersytetu i z IPN nie wiedzą dlaczego tak jest? A jeśli wiedzą dlaczego nie mówią o tym wprost i głośno. Dlaczego ich gawęda, choć ciekawa, opowiadana jest ciągle w tych samych, zalatujących mitologią diapazonach? To dość niebezpieczne, bo mam wrażenie, że jeszcze dwa sezony takich spotkań i mitologia zamieni się w mitomanię.
Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić nasze książki. Zapraszam też do warszawskich księgarni – Tarabuk, Browarna 6 i Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w bramie. Oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. I jeszcze do księgarni ojców Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25. Jak się okazało leży tam jeszcze 25 egzemplarzy I tomu „Baśni jak niedźwiedź” są to absolutnie ostatnie pierwsze tomy jakie zostały na całym Bożym świecie. No chyba, że księgarnia www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl ma jeszcze jeden lub dwa egzemplarze.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy