Pewien Bartek, chwat nad chwaty,
raz zapytał swego taty:
„Ile smoków pokonałeś?
Ilu w skórę, tato, dałeś?”
Pewien Bartek, chwat nad chwaty,
Raz zapytał swego taty:
"Ile smoków pokonałeś?
Ilu w skórę, tato, dałeś?"
"Niech mi synek, Bartek, wierzy,
Raz smok zamknął damę w wieży."
"I co? I co, drogi tato?
Pozwoliłeś smoku na to?"
"Ależ, synku, absolutnie!
Wnet mój miecz ci głowę utnie,
Więc wypuszczaj smoku z wieży!
Lecz smok ogniem we mnie mierzy!
Uskoczyłem razem z koniem,
A tu stóg już siana płonie.
Myślę sobie: Nie przelewki!
Ten smok widać bardzo krewki!
Lecz natarłem nań swym mieczem.
A on ogniem. Oj, jak piecze!
Więc się skryłem. Ten mnie szuka.
Dla postrachu w mury stuka.
Się odwrócił do mnie tyłem,
Już na grzbiecie jego byłem!
I obciąłem jemu głowę!
Zwyciężyłem, jednym słowem!
Uwolniłem z wieży damę
I w ten sposób ty masz mamę!"
"Też chcę smoka pobić, tato!"
"Przyjdzie, synku, i czas na to!"
=;-)
PS. To napisałem dziś na próbnej maturze z matematyki.