Dziadek Łukaszka fatalnie zachorował, a co było jeszcze bardziej fatalne – zachorował w niedzielę.
Dziadek Łukaszka fatalnie zachorował, a co było jeszcze bardziej fatalne – zachorował w niedzielę.
– Nie będę mógł pójść do kościoła – martwił się.
– Żeby wszyscy mieli takie zmartwienia – westchnęła babcia. – Głód na świecie, nędza, analfabetyzm…
– Wiem, co mszę dają na misje – skontrował dziadek.
– Po co iść? – nie poddawała się babcia. – W Biblii jest przecież napisane: gdzie dwóch albo trzech się w imię moje…
– No tak, ale ja tu jestem sam!
Babcia wyszła pokonana, a dziadkowi na osłodę choroby pozostała satysfakcja. Sięgnął po pilota i ze zdumieniem stwierdził, że przybyły kolejne kanały telewizyjne w kablówce. Samo w sobie nie było to oczywiście niczym nadzwyczajnym, kanały co kilka dni przybywały i znikały. Zazwyczaj były to jakieś mało znane, egzotyczne propozycje. Tym razem jednak, był to kanał po polsku! I to religijny!
– Telewizja "POST" katolicka – odcyfrował dziadek logo na ekranie. – Może będzie wszystko o poście?
Na ekranie pojawił się ksiądz, który jeśli pościł, to musiał to robić dawno temu i zdążył już go sobie odbić.
– A teraz będzie nowoczesna msza – oznajmił ksiądz. Kamera pokazała, że ksiądz znajduje się nie w kościele, a w jakiejś redakcji i siedzą wokół niego redaktorzy. Ksiądz otworzył leżącą na kolanach księgę i oznajmił:
– Czytanie z księgi proroka Estymata.
Brwi dziadka Łukaszka powędrowały w górę albowiem nigdy o takim proroku nigdy nie słyszał.
– O córce marnotrawnej – zaczął ksiądz.
Takiego kazania dziadek też nie słyszał.
A był w owej krainie durnej a biednej rządca. Rządził on wielkim majątkiem, ale bieda panowała wówczas powszechna. Do jego stołu garnęło się coraz więcej biedaków a on nikogo nie odtrącał. I przyszła do niego jawnogrzesznica. A rządca wyszedł jej naprzeciw i ucałował na powitanie.
"Ukamienować ją!" wołali słudzy. "Przecież jeszcze niedawno służyła obcym bogom!".
"Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam" powiedział rządca. "Nie krytykujcie innych bo i was można skrytykować. Kto jest bez winy niechaj stanie przed lustrem i podda się ocenie"
Ale nie stanął nikt.
"Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam" mówił dalej rządca. "Ja zostałem posłany nie do tych, co już są z nami, ale do grzeszników. A to grzesznica jedna z największych".
"Znamy ją!" wołali słudzy. "Niedawno chodziła po ulicy i namawiała aby się oddać w służbę u jej pana! A niedawno trzykrotnie się wyparła, kiedy pytano, czy przyjdzie do nas!".
"A ja wam mówię, że wy jej nie znacie" powiedział rządca. "Nawróciła się".
"Witaj wśród nas" powiedział jeden ze sług. "Niechaj ci dadzą zydel i siadaj tam na końcu, albowiem każdy ma prawo do okruchów ze stołu rządcy".
"Jam nie po okruchy przyszła" powiedziała nawrócona jawnogrzesznica "ale po pierwsze miejsce u stołu!"
I raban podniósł się okrutny.
"Panie, jak to jest?" pytali słudzy. "Tyle lat wiernie ci służymy i siadamy coraz bliżej ciebie. A ty nigdy nie pozwoliłeś nam siąść przy sobie i być twoimi najbliższymi. A teraz przychodzą obcy ludzie i czynisz z nich swoich najbliższych. Tam oto siedzi młody człowiek, który niedawno służył obcym, przetracił wszystko na hazardzie, a ty przyjąłeś go jak syna, odziałeś, dałeś pierścienie na ręce, a on się tak utuczył, że aż zarósł szczeciną."
"O ludzie małej wiary!" zawołał rządca. "Czyż nie wiecie, że ja to wszystko robię z myślą o was, aby na naszym stole niczego nie brakło? Czemuż zazdrościcie innym? Czyż nie wiecie, że dla ludu ważniejszy jest jeden nawrócony niż dziesięciu sprawiedliwych?"
Jawnogrzesznica rzekła: "Wybacz panie, bo żyłam w błędzie".
A on rzekł: "Wybaczam ci, moja córko". A sługom zapowiedział: "To jest moja córka, która zaginęła, a się odnalazła".
Słudzy zdziwili się: "Panie, ale ty nie miałeś córki, chyba, że o czymś nie wiemy".
A rządca rzekł: "Nie była moją córką, ale nią będzie. Ale aby do mnie przyjść trzeba mi przynieść głowę Alfreda Garcii. Czy masz ją dla mnie?"
A ona odpowiedziała: "Ja panie przynoszę ci coś lepszego, bo nie głowę, tylko mózg! Ja byłam jego mózgiem przez ówczesne kilka miesięcy, ja wszystko planowałam i kreowałam, ja, wszystko ja".
Rządca powiedział sługom: "Przyobleczcie ją w najlepsze szaty aby czuła się dobrze w naszym towarzystwie i posadźcie ją tam, gdzie najlepsze światło. Na pierwszym miejscu po mojej prawicy".
A niektóre sługi szemrać poczęły, że za duże zaszczyty ją spotkały.
"Przyjdę tam ja do was i wyrzucę na zewnątrz, a będzie tam płacz i zgrzytanie zębów" powiedział rządca. "Pytałem się niedawno kto chce ryb, nikt, nikt nie chciał".
Po chwili ukazało się logo telewizji, duże, na cały ekran. Okazało się, że dziadek źle je odczytał. To była telewizja postkatolicka.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!