Polscy posłowie staną się biedniejsi. Przynajmniej wielu z nich. Jednocześnie ich obowiązki staną się dużo łatwiejsze i nie będą musieli odbywać katorżniczych podróży za kółkiem po całej Europie. Bez możliwości zresztą pogadania sobie z kolegą pasażerem bo ten również wybrał się swoją bryką aby zarobić parę groszy. Tanie latanie, tak rozpowszechnione wśród tysięcy rodaków rozpowszechni się również na sejmowych salonach o ile nie zostanie skreślone z listy sejmowych środków lokomocji. Byłaby chyba mała stratą, gdyż rezultaty podróży jakie ujawnił Sejm nikomu nie są znane a obowiązkowe pisanie sprawozdań ze służbowych przecież wyjazdów nie zakorzeniło się w praktyce polskiego parlamentu.
Tzw. afera Hofmana będzie miała, miejmy nadzieję, duży wpływ na odłączenie posłów ze wszystkich bez wyjątku partii od dojenia publicznej kasy. Bezczelne i absurdalnie łatwe oszukiwanie oraz milczące przyzwolenie wśród kolegów na oczywiste „kanty” stanie się trudniejsze i poddane kontroli, również opinii publicznej. Parlament jest nie tylko miejscem pracy pań i panów posłów ale również symbolem działania demokracji i jakiekolwiek oszustwa, mataczenia czy wykorzystywania publicznych funduszy przez, czy to cwaniaków czy tylko wakacyjnie traktujących swoje obowiązki pracowników Sejmu, powinno być piętnowane szczególnie surowo.
Trzej posłowie opozycyjnej partii to tylko część oczywistego problemu i obecnego nie tylko w budynku na Wiejskiej. Podobne praktyki są powszechne również w europejskim parlamencie. Opisał to niedawno w swojej książce Marek Migalski i nie wywołała ona wówczas większego rozgłosu. A możliwości fraudowania i naginania przepisów na dużo większe sumy niż w Polsce są ewidentne i chętnie stosowane przez polskich europarlamentarzystów. To samo zjawisko pomimo bajecznych zarobków w Brukseli. A przecież to również jest oszukiwanie polskiego wyborcy chociaż uzmysłowienie sobie tego przychodzi trudniej niż w wypadku Hofmana & co. I nie tylko samochodowe wyprawy aby dorobić parę groszy ale również ostentacyjne lekceważenie sobie obowiązków i wykorzystywanie czasu pracy na partyjno-osobiste blogowanie jak to często pokazywał nam pan Wojciechowski. Coś co byłoby nie do pomyślenia w Europie tzw. demokratycznej gdzie etos pracy to nie jest wymysł propagandy.
Oszukiwanie zdarza się wszędzie i nie ma partyjnych kolorów. Ludzka natura nic sobie nie robi z partyjnych deklaracji i wzniosłych haseł naprawy państwa. Czy to partie rządowe czy większe lub mniejsze opozycyjne, wszyscy korzystają z możliwości dorobienia sobie paru groszy. Zdarza się to na wszystkich szczeblach i oczywiście im więcej władzy tym większe możliwości załatwienia sobie korzyści, przyciągnięcie rodziny, znajomych czy innych kolesiów do intratnych a nie zawsze moralnie czystych układów i sposobów zarobkowania. Możliwość rządzenia to nie tylko ideowa realizacja partyjnych planów ale również, a może przede wszystkim, zapewnienie tysiącom własnych zasłużonych działaczy potencjalnych możliwości poprawy swojego bytu i zapewnienie związanych z tym synekur. O to idzie ta gra, władza i walka o nią ma swoje prawa, które nie zawsze są jasno definiowane czy bardzo widoczne dla przeciętnego wyborcy.
Czyszczenie stajni Augiasza w polskim Sejmie nie skończy się tak szybko. To miejsce zbyt widoczne i zbyt eksponowane aby udało się łatwo zamieść sprawy pod dywan. Kontrola jest również łatwiejsza gdyż struktura tego miejsca i ograniczona ilość posłów pozwala łatwiej ogarnąć całość. Ale czyszczenie odbywa się i gdzie indziej. CBA wkroczyło do związku siatkarzy i chyba nie tak szybko stamtąd wyjdzie. Przykład może jednostkowy ale działania odstraszające swoje robią. Coś się dzieje i to bardzo dobrze. Powolutku, ale jednak w dobrym kierunku. Organ ustawodawczy jakim jest Sejm ale również organizacja dysponująca dużymi, publicznymi funduszami brane są na tapetę. Jedna czy dwie jaskółki nie czynią wiosny ale powinny pojawiać się następne. Miejmy taką nadzieję.