Jednym z dwunastu wskaźników jakie zaprezentowałem na czerwcowej, absolutoryjnej sesji Rady Miasta Częstochowy było bezrobocie. Obecna władza usilnie zabiegała, by nie dopuścić do tej merytorycznej prezentacji.
Widać właśnie tego boją się najbardziej. Nie politycznych przepychanek, ale faktów. Każda władza chętnie roztoczy wizje przyszłości, obieca, że zrobi, zapowie budzenie energii, przy okazji opluje przeciwników politycznych. Ale rzadko po roku czy dwóch ktoś rzetelnie rozliczy z tych słów. I tak do kolejnych wyborów. Znowu obieca się autostrady w kraju, uniwersytet i dobrobyt w mieście. I tak od ponad 20 lat wolnej Polski zwanej III RP. W wymiarze ogólnym nakłada się na to postępująca dewaluacja słów w ogóle.
Wrócę do podstaw i tego czym zajmuję się codziennie, czyli gospodarką w wymiarze praktycznym. Obecnie niemal wszystkie wskaźniki gospodarcze tak w Unii Europejskiej, kraju jak i na końcu łańcuszka, czyli w naszym mieście, pogarszają się. Inaczej jest w innych obszarach świata. Niestety choroba eurosocjalizmu to rak, który nas toczy coraz mocniej. Ale w jednych miejscach sklerotycznej UE dzieje się to szybciej w innych wolniej. W Częstochowie rak zżera nas nieco szybciej, to i wskaźniki gorsze niż za miedzą. Właśnie czytamy, że nasze miasto bije wojewódzkie rekordy w ilości bezrobotnych. Cóż, jak zwykle to nie kryzys, a rezultat.
Skąd się bierze bezrobocie, szczególnie duże w Częstochowie? Pokazując ten wskaźnik w trakcie sesji rady miasta głos zabrał prezydent Matyjaszczyk i powiedział: „Bezrobocie? Pracujemy nad tym” . Tu muszę przyznać, że są pewne sukcesy w tej pracy. Doniósł o tym e-tygodnik. Oto zatrudniono w MOSiR-ze… radnego Wabnica z SLD. Brawo! Problem wprawdzie rozwiązano w proporcji jeden do kilkunastu tysięcy, ale…
Na bezrobocie oczywiście ma wpływ wszechobecny socjalizm. Wiem, że ludzie mają inne wyobrażenia, że myślą iż u nas panuje jakiś kapitalizm, liberalizm itd… Powiem krótko. U nas panuje co najwyżej PRL-bis. Ale nie inaczej jest na przykład w inny krajach UE. Jakie rządy wpędziły w problemy Hiszpanię czy Grecję? Wolnorynkowe? Otóż nie, rządy socjalistów. Oczywiście odnosząc to do Polski mam tu na myśli socjalizm rozumiany szerzej niż powszechnie się mówi. Bo to wszystko jedno kto go szerzy. Lewak lub oszalały ateista od Palikota, czy z SLD, czy prawdziwy Polak z PiS, czy młody, wykształcony leming z dużego miasta z PO.
A tą istotą socjalizmu w sferze gospodarczej (na tej się skupmy) jest zasada, że można żyć dostatnio za cudze, na kredyt. Otóż można, ale co najwyżej przez kilka lat. Właśnie widzimy kres takiego modelu państwa w całej Europie. W Hiszpanii i Grecji już z tego powodu polała się krew. Kiedy dojdzie do tego u nas w Polsce?
Przez kraj przetoczyła się debata na temat programu gospodarczego „Alternatywa” w wydaniu PiS. To materiał na cały artykuł (zresztą już gotowy). Co w nim czytamy? Ulgi, wspieranie, nowe podatki, model szwedzki, stypendia, dopłaty, pomoc, państwowa służba zdrowia, krótsza praca, zero reformy sieci szkół choć dzieci o połowę mniej. Kto za to zapłaci? Oczywiście my. Jak? Oczywiście większymi haraczami z podatków.
Ale żeby być sprawiedliwym, to program jaki realizuje w praktyce PO jest jeszcze gorszy od tego z PiS. To oni (PO + PSL) podnieśli VAT do 23 proc., a pewnie niebawem do 25 proc. i co już jest w kontekście bezrobocia zabójcze, koszty pracy. To oni zadłużyli państwo na bilion zł i zadłużają nadal, jednocześnie stosując kreatywną ekonomię. O partiach co same sytuują się na lewo od w/w lewicowych (dla zmylenia nazywających się prawicowymi) szkoda pisać.
Dlaczego przez socjalizm nie ma pracy? Bo socjalistyczne państwo obciąża pracę ogromnymi kosztami, które powodują, że praca staje się dobrem trudno dostępnym! A powinno być dokładnie odwrotnie. Jeśli coś jest dobrem deficytowym, a jest nim praca, to najgorsze co można zrobić to utrudnić dostęp do tego dobra podnosząc jego cenę. To tak proste i logiczne, że może tego nie zrozumieć albo idiota, albo oszalały polityk (nie będę teraz zastanawiał się, czy to nie ten sam zbiór). Żeby nieco usprawiedliwić polityków to trzeba przyznać, iż oni bez urzędniczego socjalizmu nie mieliby racji bytu.
Tworzą więc bez opamiętania urzędy, komisje, agencje, czyli koryta. Oczywiście wszystkie po to, żeby nam pomóc. Dlatego też jak słyszę polityków, w tym prawicowych, którzy chcą mi pomóc to (… autocenzura). Udają, że nie wiedzą, iż tworząc jedno stanowisko (urzędnicze) do pomocy nam, likwidują trzy inne na rynku pracy. Ale oni (politycy) zrobią wszystko, żeby nam pomóc. Nawet to co teraz, czyli 13 proc. bezrobocia, 25 proc. wśród młodzieży, masową emigrację młodych z braku perspektyw na zmianę. I nie łudźmy się, w takim pomaganiu nam nie zaprzestaną. Im większy kryzys, tym więcej nam będę pomagali. Jak? Tak jak umieją. Stworzą nowe programy, agencje, spółki, urzędy, tym razem nadzwyczajne, liczniejsze, z lepszymi pensjami. Bo sytuacja nadzwyczajna.
Jakimi kosztami obciąża pracę w Polsce władza? To w ogromnym skrócie ponad 50 proc. do każdej złotówki! Z tendencją do wzrostu (patrz plus 2 proc. tylko w tym roku). Jak na to reagują normalni ludzie? Tak jak przystało na normalnych ludzi. Nie są w stanie na takich warunkach utrzymać pracowników, to ich zwalniają. Alternatywnie zatrudniają na czarno lub na tzw. umowach śmieciowych. Tu znowu kilka słów wyjaśnienia. Jeśli już piszemy o umowach śmieciowych, to dla zachowania tej samej terminologii umowy normalne należy nazwać umowami bandyckimi. Bo jak inaczej nazwać te, z których państwo zabiera nam (na swoją nieudolność) ponad 50 proc.? A potem kolejne 23 proc. już w sklepach w VAT… Daję to pod rozwagę tym, którzy chcą likwidacji umów śmieciowych. Skończy się tym, że bezrobocie wzrośnie o kolejne kilka procent.
Jakie jest racjonalne rozwiązanie tej sytuacji? Jedynym wyjściem jest drastyczne obniżenie kosztów pracy. Umowy bandyckie (zwykłe) winny być obciążone tak jak obecne śmieciowe, czyli około 20 proc. Nierealne? No to będziemy mieli niebawem realne bezrobocie na poziomie 25 proc. i 50 proc. wśród młodzieży. Niemożliwe? Możliwe. Tak przecież jest po latach szaleństw socjalistów w Hiszpanii.
Realne obciążenie pracy na poziomie 20 proc. musi być połączone z praktyczną likwidacją 90 proc. zapisów kodeksu pracy i kodeksów podobnych na przykład kart branżowych. Niemożliwe? Możliwe. Patrz – większość najbogatszych krajów świata, tak się składa, wszystkie z wolną gospodarką. Tam stopień elastyczności rynku pracy jest dużo większy niż u nas. Polska jest w ogonie światowych rankingów wolności gospodarczych (to taki wskaźnik socjalizmu). Efekt: tam mają pięć razy większe pensje, dwa razy mniejsze bezrobocie itd. I uciekają nam. Warto uczyć się od lepszych.
Ale aby tak się stało, gangi partyjne rozkradające kraj musiałby zmienić swoją naturę, a w to jakoś nie wierzę. Bo walka z bezrobociem walką, ale jak tu odmówić zasłużonemu towarzyszowi partyjnemu, czy będącemu w potrzebie kuzynowi nowej posadki? I tak razy cztery partie, razy tysiące miast i miasteczek, agencji, razy setki tysięcy towarzyszy i ich rodzin. A to kosztuje miliardy. A tu jacyś oszołomi mówią: kradnij mniej. Przecież nie da się! Bo koszty bieżące (taki mój ulubiony wskaźnik dziadostwa) muszą rosnąć.
A co z Częstochową? Tu co najwyżej pewne zjawiska są jeszcze bardziej karykaturalne. Tu jest więcej socjalizmu to i bezrobocie większe. Egzotyczna koalicja SLD, PiS, PO, uchwalone lokalne podatki na najwyższym poziomie, pomysły o podatku od pielgrzymów, szerzony od czasów referendum na cały kraj czarny pijar miasta itd. No i mamy skutki. Tak to odbierają inwestorzy, którzy jak widać nie garną się do nas drzwiami i oknami, ani ci lokalni, ani ci z Chin. Dzieje się tak niezależnie od najlepszych chęci rządzących, bo czego jak czego, ale przez wszystkie wieki, jednego rządzącym odmówić nie było można. Dobrych chęci.
Marek Domagała