Bez kategorii
Like

…czy „trupie czaszki” wrócą na czapki?…

10/08/2012
607 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

…nie jest to wykluczone, a przeciwnie dość prawdopodobne. Jak donosi nieoceniona gazeta codzienna „Fakt” z dnia 9 sierpnia 2012 roku wydawana w Polsce przez Ringier Axel Springer Polska,

0


u naszych zachodnich sąsiadów, pani Sabine Leutheusser-Schnarrenberger – prawniczka i od 2009 roku minister sprawiedliwości w drugim rządzie pani Angeli Merkel, parlamentarzystka i chyba, jeśli dobrze pamiętam, przewodnicząca centroprawicowej i liberalnej bawarskiej Freie Demokratische Partei (FDP), zaproponowała wielce interesujące zmiany w ustawie eutanazyjnej. Otóż, ta dama wyjątkowej urody i równie wyjątkowego intelektu, co jest zrozumiałe o osoby po pięćdziesiątce i po studiach prawniczych w Getyndze i Bielefeld, a na dodatek u osoby pochodzącej z prawniczej rodziny chce , aby wprowadzić w Niemczech ustawowe prawo dokonywania przez członków najbliższej rodziny eutanazji ich krewnych, oczywiście chorych terminalnie lub starych, ale w stanie nie rokującym żadnej nadziei…

…w jakim celu – na przykład – jakaś Großmutter, albo inna die Tante – ma się męczyć pod kroplówkami w klinice, albo leżeć sparaliżowana we własnym łóżku i bez przerwy jęczeć proszalnie o basen? W jakim celu przedłużać takiej ukochanej osobie cierpienie, szczególnie kiedy po sobie pozostawia willę, albo inny majątek? Przyjdzie córka, albo syn z synową i w duchu ewangelickiego miłosierdzia, zgodnie z ustawą ( jeśli w Niemczech ta „postępowa” ustawa oczywiście przejdzie ) babcię, czy ciocię odłączą od kroplówki lub respiratora, następnie udadzą się do najbliższej piwiarni „topić” ból i żal po stracie ukochanej osoby. I to się nazywa sposób na życie lub kultura osobista – die Lebensarten…

…pomysł minister, pani Sabine Leutheusser-Schnarrenberger pojawia się w bardzo interesującym momencie dziejowym. Jak powszechnie wiadomo, jest kryzys, który rozlewa się jak lawa z Wezuwiusza po całej Unii Europejskiej, nie wyłączając Niemiec, o czym na razie nie mówi się publicznie, bo mogłoby to zagrozić do reszty walucie euro u samych jej źródeł. W związku z kurczeniem się możliwości, trudności narastają. Między innymi w takiej jeszcze niedawno temu chwalebnej niemieckiej dziedzinie, jak opieka nad starcami i chorymi. Były pieniądze na opiekunki miejscowe i zagraniczne, starcy wysyłani byli pod Hiszpańskie Słońce, a ich emerytury przyprawiały nas, głupich i biednych Polaków, żeby nie mówić o biedakach Rumunach, o prawdziwy zawrót głowy…

…był czas, że kiedy stary, schorowany Niemiec miał w garażu Mercedesa, a równie stary, schorowany Polak „czepiał” się tramwaju, aby „doturlać się” do ośrodka zdrowia, na drugi koniec Warszawy, Poznania, Łodzi, czy odzyskanego Wrocławia. Teraz niemieckim emerytkom ( przyjdzie kolej i na emerytów ) proponuje się emerytury na polskim poziomie. Wniosek: statystyczny stary Niemiec, szczególnie taki, któremu już puszczają zwieracze odbytu, chętniej uda się w zaświaty, aniżeli zgodzi się na miesiące pod kroplówką i egzystencję za 400 euro ( jeśli euro będzie jeszcze w obiegu). Rodzina też chętnie pomoże podjąć nieodwracalną decyzję, bo będzie bardziej wolała mieć „coś” po dziadku, aniżeli myć mu tyłek kilka razy dziennie i karmić łyżeczką…

… „Odchodzący” odetchnie, rząd niemiecki zaoszczędzi na służbie zdrowia i emeryturze, rodzina „załapie się” na jakiś spadek i wszyscy będą bardzo zadowolenia, włącznie z właścicielem zakładem kremacji, popularnej w Niemczech. Liczba ludności też zmniejszy się, co jest zjawiskiem wybitnie pożądanym, bo ludzi jest w ogóle zdecydowanie za dużo…

…taki człowiek, „toto” sam kłopot dla każdego państwa z niemieckim na czele. Trzeba „toto” nakarmić, wychować, wyedukować, leczyć, dać robotę, później dać zasiłek dla bezrobotnego, dać jakąś emeryturę, albo rentę, później dać jeszcze zasiłek pogrzebowy rodzinie – to się nie mieści w głowie nawet panu Janowi Antony’emu Vincent-Rostowski”emu, liberałowi i demokracie, dla którego gospodarka polska ma się znakomicie, a niemiecka jeszcze lepiej. Tak więc, doszliśmy do tego, że ludzi jest za dużo…

…a, skoro Niemcy mają dość bogatą tradycję eutanazyjną, wszak nie tak dawno jeszcze, wprawdzie nie za zgodą rodzin, ale poddawali eutanazji masowo chorych psychicznie, różnych połamańców i dewiantów, później Żydów z całej Europy, Polaków, Cyganów, i kogo się dało, zatem teraz wezmą się za własnych „psycholi”, „podmierających” dziadków i babcie, chociaż już przy zastosowaniu innych technologii i narzędzi. Teraz już nie jest potrzebny ani żaden SS-man, ani Cyklon B, ani ruszt w piecu na wolnym powietrzu, ale kuzyn, brat, córka, syn albo i wnuczek, jeden ruch ręki, „pstryk” i auf Wiedersehen Mutti…

…interesujące jest tylko, kiedy jakiś geniusz wspierający pomysł pani Sabine Leutheusser-Schnarrenberger, aby okazać szacunek dla historii własnej ojczyzny, zaproponuje, aby członkowie rodziny „odłączający od życia” spod respiratora mamusię, babcię, czy dziadka, na ten moment dziejowy w życiu „odchodzącej” osoby, aby na ten wyjątkowy moment zakładali na głowy takie okrągłe czapki z trupią czaszką na czarnym, aksamitnym otoku. Niech historii i tradycji stanie się zadość…

…a poza tym, tak dla przypomnienia, także pani Sabine Leutheusser-Schnarrenberger , na wszelki wypadek, że Unia Europejska oparta jest podobno na tradycyjnych wartościach chrześcijańskich. „Gott mit uns” – ładne prawda?…

 

 

(10sierpnia 2012 roku)
 

0

Jerzy A.Golebiewski

68 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758