Arogancja władzy jest przerażajaca; „niezależna prokuratura” i „niezawisłe sądy” dziwnie wspólodziałają z rządem… (Ten tekst został napisany przed Świętem Niepodległości)
Przedstawiciele PO i ich "zamaskowani" poplecznicy z SLD z upodobaniem straszą Polaków "tym strasznym Kaczyńskim". Rzeczywistość jest jednak całkowicie odwrotna – kilka przykładów:
Podczas manifestacji 11 listopada 2011 r. w Warszawie sfilmowane zostało wydarzenie właściwe chyba dla czasów czerwonych i brunatnych oprawców-sadystów. Oto bezbronny mężczyzna kulący się na chodniku pod wściekłymi kopniakami funkcjonariusza w cywilu – brutalny incydent, przypominał sceny ze stanu wojennego. Efekt też jest podobny. Stołeczna prokuratura chce, by sąd warunkowo umorzył sprawę policjanta, gdyż policjant działał w szczególnym stanie emocjonalnym. Zresztą prokuratura wpisuje się w politykę szefa rządu, który bezpośrednio po ubiegłorocznym święcie niepodległości mówił; "nie pozwolimy, by policja była katowana przez manifestantów". W pierwszej chwili pomyślałem, iż ktoś "zamienił" uczestników owego zajścia i tak został premier poinformowany. Ale nie. To swoiste zapewnienie bezkarności działań policji w stosunku do manifestantów w czasie zbliżającego się święta niepodległości.
Na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata Sąd Rejonowy w Sierpcu skazał kierowcę toyoty oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym we wrześniu 2011 r. ranny został Jarosław Wałęsa. Sąd orzekł wobec Tadeusza M. nawiązkę w wysokości 20 tys. zł na rzecz Jarosława Wałęsy. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd uznał, że Tadeusz M., kierując toyotą, doprowadził do wypadku poprzez nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu motocyklowi kierowanemu przez Jarosława Wałęsę; natomiast Wałęsa, przekraczając dozwoloną prędkość (o 25 km/godz. ponad tam dozwoloną), przyczynił się do wypadku. Młody Wałęsa nie otrzymał żadnej kary. To zresztą nie pierwszy raz w odniesieniu do progenitury pewnej świętej krowy. Brat Jarosława też powodował wypadki, w wyniku których były osoby poszkodowane (otrzymywał wyroki w zawieszeniu); powtórne spowodowanie takiego samego wypadku skutkowało ponownym wyrokiem w zawieszeniu (oczywiście pierwszego wyroku sąd nie raczył "odwiesić").
O sprawie Amber-Gold wszyscy słyszeli – tam też sąd ferował kolejne wyroki w zawieszeniu "zapominając" odwiesić poprzednie.
W rejonie Trójmiasta toczy się bodaj od czterech lat sprawa prezydenta Sopotu Karnowskiego; toczyłaby sie tak ad kalendas Graecas w stylu – sąd oddala doniesienie prokuratury do uzupełnienia dowodów (tak można w nieskończoność). Sprawa może będzie w końcu rozpatrzona, gdyż wkroczył prokurator generalny i przeniósł śledztwo do Szczecina (Seremet może w końcu uświadomił sobie, że nie zależy od rządu).
Zarówno sprawy AG, jak i J. Karnowskiego tak się toczyły, gdyż m.in. prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku był(już odwołany) Ryszard Milewski (oglądaliśmy go jako rozbrykanego kibica w towarzystwie premiera Tuska).
Po obejrzeniu kilku odcinków telewizyjnych audycji: "Sprawa dla reportera", czy "Państwo w państwie" – odnosi sie wrażenie, iż w Polsce (w demokratycznym państwie prawa) – szaleje ocean bezprawia. Dokładnie mówiąc szaleje arogancja władzy sądowniczej – owa władza czuje się zwolniona z jakiejkolwiek odpowiedzialności. Sądy ponadto współdziałają z prokuraturą i policją (i oczywiście te środowiska stają sie praktycznie bezkarne – mają pełnie władzy). Nie istnieje żadna wewnątrzkrajowa ścieżka skutecznej skargi na aparat ścigania i wymiar sprawiedliwości. Istnieje tylko w postaci odwołania się do trybunału w Strasburgu. Inną formą czasem skutecznej interwencji są media. Media jednak nie mogą objąć spraw poza większymi miastami.
Najściślej związany z obozem władzy dziennik GW publikuje tekst D. Wielowiejskiej dotyczący dyskusji na temat śladów trotylu na wraku tupolewa, w którym nawet z lupą trudno dostrzec jakąkolwiek prawdę. Zresztą popis dezinformacji dał sam prok. Szeląg na swojej konferencji prasowej.
Zamiast merytorycznych kontrargumentów w sprawie śledztwa smoleńskiego, zamiast międzynarodowej komisji (której domaga sie już zdecydowana większość Polaków) – obóz władzy dość otwarcie mówi o Trybunale stanu w odniesieniu do J. Kaczyńskiego, o skierowaniu na badania psychiatryczne, (do takiej metody nie zniżyła się nawet komuna rządząca w Polsce – to metoda breżniewowska). Władza nawet w sprawie powołania komisji śledczej dotyczącej AG zmobilizowała 100 % posłów, by zapobiec tej inicjatywie – tak sie boi, że społeczeństwo usłyszy może o jej machlojkach; wyraźnie widać, że ma coś do ukrycia – to samo dotyczy międzynarodowej komisji w sprawie smoleńskiej.
Mam nieodparte wrażenie, iż właśnie teraz mamy do czynienia z państwem policyjnym, teraz działają sprawnie brygady antyterrorystyczne, które włamują sie o 6 ranu do niewinnej sąsiadki, które znęcają się nad 80 letnim staruszkiem, które aresztują lizingowane samochody, które o godz. 22 aresztują matkę, a jej dzieci w piżamkach deportują do pogotowia opiekuńczego. To wszystko nie dzieje się przypadkowo, to wynika z przyjętej filozofii, która brzmi: "mamy władzę i co nam zrobicie?"