Mogliśmy dzisiaj należeć do najmniej zadłużonych krajów świata.
Kiedy na początku lat 90. Janusz Korwin-Mikke zaproponował w polskim sejmie, by wpisać do konstytucji zakaz zadłużania się przez państwo, odpowiedziała mu salwa śmiechu. Nie świadczy to najlepiej o polskiej klasie politycznej. Ponieważ mniej więcej w tym samym okresie taki zapis w konstytucji umieściła Estonia. Dziś jest ona jednym z najmniej zadłużonych państw świata (zadłużenie Estonii to 7 proc. PKB, podczas gdy Polski ok. 55 proc. PKB).
Zadłużenie Polski na dzisiaj to prawie 800 mld zł. Na co poszły te pieniądze? W 2003 r. w artykule „Haracz stagnacji” opublikowanym we „Wprost” szacowałem, że na tamtą chwilę na przekupywanie rożnych grup społecznych w III RP wydano 250 mld zł. Zadłużenie państwa wówczas wynosiło 400 mld zł. Odejmując dług z czasów PRL-u można przyjąć, że praktycznie całe nasze zadłużenie to rachunek od rządzących za poparcie konieczne do utrzymania się u władzy.
Właśnie jesteśmy świadkami historycznej chwili. Otóż w każdej chwili zadłużenie Polski może przekroczyć 55 proc. PKB, co oznaczałoby, że następny budżet będzie musiał być zbilansowany i rząd nie będzie się mógł zadłużać. Niczym narkoman na głodzie politycy podejmują coraz bardziej desperackie działania, by do tego nie dopuścić. Najpierw zabrano część pieniędzy OFE (trzeba pamiętać, że sektor bankowy to najwięksi sojusznicy PO, podniesienie ręki na ich pieniądze może świadczyć o powadze sytuacji). Następnie zapowiedziano doliczenie do PKB szarej strefy, po to by dług w statystykach wyglądał na mniejszy. Z tego samego powodu NBP przygotowuje na koniec roku interwencje walutową, po to by sztucznie obniżyć kurs euro.
Progi ostrożnościowe (50, 55 i 60 proc. PKB) , których przekroczenie skutkuje obostrzeniami w zadłużaniu się, wprowadzono 14 lat temu, kiedy nikomu nawet nie śniło się, że możemy je przekroczyć. I stawiam dolary przeciwko orzechom, że w najbliższym czasie konstytucja zostanie zmieniona a limit podwyższony (np. w USA od 1997 r. maksymalny dopuszczalny limit długu publicznego podnoszono jedenaście razy). Takie są reguły gry demokratycznych państw. Przekupujemy najbardziej wpływowe grupy wyborców a rachunek wystawiamy następnym pokoleniom.
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."