Jacek Kaczmarski w piosence „Rejtan czyli raport ambasadora” śpiewał „Polityk przecież w ogóle nie zna słowa „zdrada”, A politycznych obyczajów trzeba strzec”. Czy nasz rozpolitykowany naród zna takie słowo?
Słowo "zdrada" pada w polskiej debacie publicznej tak często, że przestało cokolwiek znaczyć. Według generała T. Ruska zdrajcą jest A. Macierewicz – z powodu likwidacji WSI. Macierewicz zarzuca zdradę ("tylko" stanu) Tuskowi z powodu katastrofy smoleńskiej. A tuskowy rzecznik Graś dostrzega "ocieranie się o zdradę" przez Macierewicza i Fotygę z powodu prób wyjaśnienia tej katastrofy. Powszechnie wśród prawicy słychać, że Lech Kaczyński zdradził, podpisując Traktat Lizboński. Jego z kolei "zdradzono o świcie" – dlatego musiał zginąć.
To tylko niektóre z całej bogatej listy przykładów.
Drodzy rodacy! Czy wy w ogóle wiecie, co to znaczy "zdrada"? Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to straszne słowo? Nie można tak sobie powiedzieć "zdrada" i iść dalej. W czasie okupacji zdradę Ojczyzny karano śmiercią!
A tu mamy sobie takiego Jaruzelskiego, co do którego nie może być żadnych wątpliwości a jednak trwają od lat dyskusje i ważenie racji. O czym tu dyskutować?
Są też rzeczywiście winy mniejszej wagi, nazywane kolaboracją. Kolaborujące z Niemcami kobiety "tylko" strzyżono na łyso. Co my robimy ze współczesnymi kolaborantami? Przecież to właśnie oni są od "ważenia racji", "mniejszego zła" i tego typu pierdołów. Czy ktoś z patriotów ma najmniejsze choćby wątpliwości, że "Gazeta Wyborcza" i TVN to są media kolaborantów? I co robi nasza niezłomna prawica? Bawi się w dyskusje i polemiki. Nawet na NE pojawiają się komentarze, do tego co akurat GWno wysmarowało. Co was to obchodzi? Po co zaglądacie do tego szamba?
Skoro można funkcjonować w ten sposób, to jaki ma sens dyskusja, czy minister Sikorski to tylko głupek, czy może zdrajca. Przecież skoro Jaruzelski nie jest zdrajcą, to znaczy że w Polsce zdradzić Ojczyzny nie sposób.