Manipulowanie politykami to wielka pokusa, w Polsce tym większa, że prawdziwych politycznych liderów nie ma
Manipulowanie politykami to wielka pokusa, w Polsce tym większa, że prawdziwych politycznych liderów nie ma u nas prawie wcale jeśli nie liczyć Jarosława Kaczyńskiego. To ubóstwo charyzmatycznych przywódców stwarza silną pokusę, by wykreować kogoś takiego, kto może nie będzie politycznym liderem z prawdziwego zdarzenia, ale w przekonujący sposób kogoś takiego zagra.
Kiedy nie ma politycznych liderów w żadnej partii poza jedną, kiedy lider tej właśnie partii jest dodatkowo najmocniejszym i najbardziej niezależnym graczem, pokusa kreowania podróbek zwiększa się, albowiem pojawia się złudzenie, że usunięcie lidera prawdziwego otworzy nowy zupełnie etap w życiu politycznym kraju. Spowoduje mianowicie, że politycy staną się jak części wymienne w kopiarce. Jeden się zużyje, to wymieni się go na innego.
Dodatkowo jeszcze ów jeden jedyny, łudzi chętnych do manipulowania swoją rzekomą słabością i stwarza im kolejną pokusę – pokusę łatwości. Wzmacnia ją obojętność wyborców oraz pycha samych manipulatorów, którzy nie słuchają już od dawna niczyich głosów poza swoimi własnymi.
Jest tylko jeden kłopot; ilość chętnych na pozycję lidera politycznego jest za duża. Trzeba przeprowadzić selekcję, która pozwoli wyłonić osobę zadowalającą wszystkie wpływowe środowiska. Selekcja taka przebiegać musi etapami. Cały zaś projekt służy temu by sparaliżować i zafałszować ten kawałek politycznej sceny, który zwyczajowo nazywamy prawicowo – niepodległościowo – narodowym. Czyli mówiąc w skrócie PiS. Nikt przecież nie będzie sobie zadawał trudu podrabianiem Niesiołowskiego czy Palikota. Podrobić można jedynie Jarosława Kaczyńskiego.
I to się właśnie dzieje na naszych oczach. Zaczęło się zaś od secesji PJN i przepychanek pomiędzy liderami tej rzekomej partii politycznej. Potem było już z górki, bo kilkakrotnie powtarzane wystąpienia medialne wszystkich liderów ugrupowania pozwoliły wyłonić tego, który zadowala wszystkich i nie zagraża nikomu jakąś spektakularną kompromitacją. Tym kimś jest Paweł Kowal. Ma on jeszcze jedną, ważną zaletę, która czyni go atrakcyjnym dla wszystkich wokół; nigdy nie zostanie zaatakowany przez Gazetę Wyborczą, a to z tego względu, że pan Kowal jest, jak mówią, spokrewniony z Heleną Łuczywo. Fakt ów jest oczywiście w normalnym świecie bez znaczenia, ale w naszym ma znaczenie potrójne. Oznacz bowiem, że największa i najbardziej wrogo nastawiona wobec narodowej prawicy gazeta nie będzie go kopać. Zachowa w najgorszym razie życzliwą obojętność, w najlepszym zaś napisze, że wreszcie doczekaliśmy się dojrzałego przywódcy na prawicy. Przywódcy, który właściwie rozumie sprawy kraju i narodu i ma na każdą kwestie gotową odpowiedź, która mile łechce ego krajowej czeredki intelektualistów uwielbiających odkrywać, że znani z telewizji czytają te same książki co oni i znają te same nazwiska. To wielka satysfakcja i gwarancja, że Paweł Kowal we wszystkich tak zwanych opiniotwórczych środowiskach spotka się z dobrym przyjęciem.
Teraz do rzeczy – dlaczego Paweł Kowal nie jest politycznym liderem? Z grubsza dlatego, że w dzisiejszych czasach nikt kogo lansują media nie nie może nim być. Polityczni liderzy pojawiają się mimo mediów i mimo telewizyjnych dysput na zadane przez mądrych redaktorów tematy. Każdy kto jest lansowany przez media w sposób znamionujący tę dobrze rozpoznawalną finezję rodem z Wydziału Nauk Politycznych UW jest po prostu kukłą. Im więcej zaklęć i gotowych recept zna, im więcej odgrzewanych konceptów z siebie wydusi tym dla niego gorzej. Dla nas także. Bo póki co większość tak zwanych wyborców nie potrafi zrozumieć prostego mechanizmu medialnych manipulacji.
Nie pomaga im w tym zrozumieniu nikt, wielu za to podkreśla samodzielność kreowanych przez siebie politycznych liderów i ich zasługi.
O tym dlaczego w ogóle próbuje się robić takie rzeczy nie muszę mówić i tłumaczyć mam nadzieję. Jest to wprost zamach na wolność wyboru, na samodzielność jednostki i próba uczynienia ze sceny politycznej w Polsce i życia publicznego tutaj, czegoś na kształt imienin u cioci Jadzi, kiedy to najgrzeczniejszy wnuczek i najmędrszy siostrzeniec na zmianę mówią wierszyki i śpiewają piosenki, ku radości zgromadzonych dorosłych.
Nie możemy i nie powinniśmy traktować poważnie Pawła Kowala, bo on nie jest żadnym politykiem. Póki co nie powiedział jeszcze niczego, czego nie słyszelibyśmy już wcześniej. Nie zrobił nic co mogłoby wzbudzić w nas zaufanie i nadzieję. Jest dokładnie nijaki i dokładnie najbezpieczniejszy dla wszystkich, którym nie podoba się Jarosław Kaczyński.
Tradycyjnie już, na przekór frustratom zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie można nabyć moje nowe książki. W „Baśni jak niedźwiedź” zaś z łatwością można odnaleźć sylwetki tych polskich polityków i przywódców, którzy są bliscy memu sercu. Zapraszam.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy