Bez kategorii
Like

Czy Nowy Ekran może być polskim Huffington Post?

04/03/2011
418 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

 Jako ekonomista pisujący na Nowym Ekranie chciałbym odnieść się do przyszłości portalu i przejęcia gazety Huffington Post przez AOL.   Jakiś czas temu do amerykańskich mediów wyciekło opracowanie „Droga AOL”. Ujawniało ono wewnętrzną logikę biznesową borykającego się z trudnościami ekonomicznymi wydawcy czerpiącego kontent z pracy dziennikarzy-freelancerów. Ujawniło ono, że logika biznesowa „farm treści” (content farm) oraz dziennikarstwa opartego o zautomatyzowane modele „mediów popytu” rozlewa się szerzej po całym rynku amerykańskim. Ta strategia jest obecna także na rynku polskim: farmą treści stało się także wydanie internetowe „Gazety Wyborczej”, używa się specjalnych algorytmów do spozycjonowania się w wynikach wyszukiwania. Skrajnym przykładem jest amerykańska firma „Demand Media”, bazująca na modelu farmy treści. Bada się za pomocą specjalnych aplikacji zapotrzebowanie na konkretne treści, już […]

0


 Jako ekonomista pisujący na Nowym Ekranie chciałbym odnieść się do przyszłości portalu i przejęcia gazety Huffington Post przez AOL.

 

Jakiś czas temu do amerykańskich mediów wyciekło opracowanie „Droga AOL”. Ujawniało ono wewnętrzną logikę biznesową borykającego się z trudnościami ekonomicznymi wydawcy czerpiącego kontent z pracy dziennikarzy-freelancerów. Ujawniło ono, że logika biznesowa „farm treści” (content farm) oraz dziennikarstwa opartego o zautomatyzowane modele „mediów popytu” rozlewa się szerzej po całym rynku amerykańskim. Ta strategia jest obecna także na rynku polskim: farmą treści stało się także wydanie internetowe „Gazety Wyborczej”, używa się specjalnych algorytmów do spozycjonowania się w wynikach wyszukiwania.

Skrajnym przykładem jest amerykańska firma „Demand Media”, bazująca na modelu farmy treści. Bada się za pomocą specjalnych aplikacji zapotrzebowanie na konkretne treści, już z góry prognozując zwrot z inwestycji (ROI). To tak, jakbyśmy przed napisaniem artykułu sprawdzali, czy istnieje dla niego zapotrzebowanie rynkowe i odpowiedni popyt. Tekst nierentowny nie ukaże się, ani nawet nie powstanie, bo nikt go nie zleci. Firma "Demand Media" stosuje algorytmy lokalizujące treści z wysokim potencjałem reklamowym, i są to głównie porady i artykuły jak-to-zrobić. Tworzenie tekstów zlecane jest przez specjalne portale freelancerskie, grupujące pisarzy.

Od jakiegoś czasu działam mimowolnie na rynku mediów, pełniąc przez pewien czas nawet funkcję redaktora prowadzącego jednego portalu, w dwóch czy trzech innych czasopismach będąc członkiem redakcji czy felietonistą. Problemem polskiego rynku jest zawodność rynku po stronie podaży: na polskim rynku jest brak dostawców treści o dostatecznej w światowym porównaniu jakości. Mam wrażenie iż dlatego dziennikarstwo, i w ogóle czasopisma w Polsce są tak mało popularne w społeczeństwie, a wskaźniki czytelnictwa tak niskie. Sam niemal nie czytam polskich mediów. Nie pojawił się choćby jeden podmiot który próbowałby oferować choć jakość ledwie przeciętną w europejskim porównaniu.

W Polsce większość tytułów poza „głównym nurtem”, szczególnie tych o wyższych standardach dziennikarskich, jest deficytowa. Są one finansowane poprzez granty fundacji politycznych: polskich i zagranicznych. Istnieją także na rynku media polityczne które pozyskały kapitał na start i działalność np. drogą szantażu, a obecnych źródeł finansowania nie chcą ujawnić. Znaczna część mediów powstaje woluntarystycznie, wysiłkiem grupy autorów.

Problemem przy wejściu na rynek są korzyści skali. Media to tak naprawdę rynek silnie zoligopolizowany. Barierą są koszty wejścia: koszty wypromowania marki, zapewnienia już na starcie znacznej liczby unikalnych treści, stworzenia systemu akwizycji reklam etc.

Przez lata byłem czytelnikiem polskiej prasy, i było to przyczyną mojej zawodowej frustracji jako ekonomisty. Bez porównania prościej było wystąpić w telewizji niż przekonać dziennikarza głównej gazety codziennej, choćby i ten był dobrym przyjacielem byłej partnerki. Ekonomista wolnorynkowy w Polsce, który nie mówi o „nośnych” tematach makroekonomicznych, w Polsce, ze względu na płytkość rynku mediów, nawet się nie przebije ze swoimi opiniami do mediów głównego nurtu. Podkreślam, ze płytkość tego rynku może być efektem zawodności strony podaży, niemożności dostarczenia treści o przeciętnym choćby standardzie warsztatu dziennikarskiego.

Regularnie czytam media zachodnioeuropejskie, przeglądając nagłówki The Guardiana, The Independent, BBC, oraz międzynarodowych tygodników. Na tym tle polska prasa często jawi się jak media ongiś tak wyśmiewanych zaściankowych stanów USA. Media te miały być zajęte wyłącznie lokalnymi problemami, o sprawach światowych donoszono na 4 czy 5 stronie, albo w ilości zakrawającej na co najmniej zdziwienie, o zorientowaniu dziennikarzy w temacie- nie wspominając. Jeśli weźmiemy do ręki gazety regionalne wydawane przez Media Regionalne sp. z o.o., to właśnie mamy do czynienia z tego typu prasą, umieszczającą doniesienia światowe w stylu w jakim to czynią wydrwione media amerykańskiej prowincji.

W Polsce jest miejsce na rynku na media nowej generacji. Igor Janke mówi o „polskim Huffington Post”, ale… Inny jest layout witryny, brak jest grafik, Salon24 w niczym nie przypomina nawet polskiej konkurencji. Administracja portalu poszła w pisanie skryptu, silnika strony samodzielnie, podczas gdy mi, jako ekonomiście także z doświadczeniem pracy jako manadżer sieci sklepów internetowych, wydaje się to ślepą uliczką. Sam (niestety, mało skutecznie) zwalczam tendencje programistów do zastępowania kupowanych na rynku programów aplikacjami własnoręcznie tworzonymi. Koszty jednostkowe są znacznie wyższe, bo aplikacja ta jest stosowana tylko w jednym miejscu, więc zyski spadają.

W ogóle często dorównanie do standardów obecnie panujących na rynku może nie być możliwe ze względu na nakład pracy programistycznej. Przy własnoręcznym tworzeniu skryptów można zabrnąć w ślepą uliczkę – rynek rozwinie się tak dalece, że z naszym samodzielnie tworzonym oprogramowaniem nie będziemy w stanie doścignąć liderów rynkowych i zginiemy śmiercią technologiczną, niczym firma Polaroid.

Rynek rozwija się tak szybko, że nie sposób myśleć o budowie samodzielnych aplikacji zarządzania treścią. Wydaje się to bezcelowe, skoro nawet duże wydawnictwa posługują się aplikacjami kupowanymi na rynku. Dla jednego z portali który wydaję, zakupiłem u zewnętrznego dostawcy oprogramowanie sieci społecznościowej hostowane na jego serwerze, za kwotę kilkuset PLN rocznie. Nie zajmuję się samodzielnie uaktualnianiem sieci społecznościowej do „obecnych standardów” takich jak logowanie się tożsamością z Google czy Facebook’a.

Wydaję w sumie kilkanaście witryn czy blogów tematycznych, np. ekonomicznych. Aby doprowadzić je do „obecnych standardów” często wystarczy ledwie zmiana szablonu graficznego na „aktualnie modny”, reszta jest zadaniem dostawcy oprogramowania.

Nie trzeba tutaj wydawać milionów (podobno nawet kilkadziesiąt mln PLN kosztował silnik jednego z głównych polskich portali). Komercyjne rozwiązania na jakich pracuje np. Huffington Post są dostępne za niewygórowaną cenę. Nadal rozważam przejście z największym portalem jaki wydajemy, na silnik np. Movable Type. Jest on dostępny także na zasadzie open source.

Wydaję portal dla jednego z polskich 100-tysięcznych miast. Z chęcią wszedłbym z jego sporym kontentem do jakiejś nowotworzącej się inicjatywy, robiąc coś na kształt wydania lokalnego, podobnego do lokalnych mutacji Huffington Post. Z tym że mój portal jest agregatorem regionalnych blogów, a obecne polskie portale nie dają możliwości tworzenia takich agregatorów (brak możliwości dodawania np. 20 zewnętrznych kanałów RSS). Sami mamy z administratorem problem z technicznym stworzeniem takich serwisów, nie mówiąc o uzyskaniu zwrotu z inwestycji.

Huffington Post nie pozwala publikować każdemu, prowadzi selekcję piszących, starając się utrzymać odpowiedni poziom dziennikarstwa. Podwyższa to wiarygodność takiego medium, i stanowi też zachętę dla piszących do większej staranności. Już jakiś czas temu proponowałem by stworzyć nowy portal. Byłyby to portal z wysokiej jakości wpisami, osiągający poziom klasycznych mediów. Jego redakcja powinna operować innymi, chwytliwymi tytułami, zatrudnić stały zespół redaktorów. 

Wielu martwi się o przyszłość Huffington Post, która nie pasuje do oblicza „tabloidowego” wydawnictwa AOL. HuffPost, powstała z agregatora blogów amerykańska gazeta zatrudnia 178 redaktorów i dziennikarzy, ma 6 tys. stałych bloggerów. Gdy ostatnio komentowałem tam jeden z tekstów, mój komentarz był jednym z 23 tysięcy pod danym artykułem. Miesięcznie pojawia się pod tekstami milion komentarzy. Wbicie się do wąskiej grupy opiniotwórczych mediów jest, jak pokazuje przykład HuffPost, możliwe. Mam jednak obawy czy to samo jest możliwe w polskim przypadku.

0

Instytut Liberalny

Statystyki lokuja poziom demokratyzacji Polski miedzy Panama a Meksykiem. Osiagamy poziom Brazylii. Odkrywamy inna rzeczywistosc niz znasz ja z mediów (których wlasciciele czesto maja istotny interes w trwaniu status quo)

42 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758