Wielokrotnie w felietonach, lub komentarzach do nich spotyka się pytanie – czy jesteśmy aż takimi głupcami jako naród? Często towarzyszy temu, albo istnieje samoistnie drugie pytanie – czy przywódcy kraju są tak cyniczni, amoralni i
Wielokrotnie w felietonach, lub komentarzach do nich spotyka się pytanie – czy jesteśmy aż takimi głupcami jako naród? Często towarzyszy temu, albo istnieje samoistnie drugie pytanie – czy przywódcy kraju są tak cyniczni, amoralni i wredni?
By starać się choćby zarysować rudymenty odpowiedzi, trzeba sięgnąć do dwóch dziedzin, za którymi niespecjalnie przepadam: do statystyki i do psychologii.
Już mówiąc o głupocie sprawa nie jest łatwa. Najprościej i to w wielkim uproszczeniu, można by powiedzieć, że jest to po prostu niska inteligencja. Daje to obraz nieco fałszywy, bo inteligencja to nie jest to samo co mądrość. Poza tym testy inteligencji są nieco wątpliwe i są standaryzowane dla wybranego narodu. Tu wynik globalny byłby niezły i zajmujemy 18 pozycję na świecie, zostawiając za sobą Francję, Norwegię, czy Rosję (http://getiq.pl/charts.jsp). Jednakże, statystyczne badania IQ robione są tak, że dla danej populacji za standardowy przyjmuje się poziom 100 i następnie kreśli się krzywą Gaussa (krzywą dzwonową), z przyjętą odchyłką + – 12 (albo 20). Powyżej tego to „inteligentni”, a po niżej to „nie inteligentni” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Test_inteligencji).
Niezależnie od rozkładu i pomiarów, we wszystkich praktycznie krajach wychodzi tak, ze 70% jest poniżej, a tylko około 30% powyżej średniej.
Powoduje to taki paradoks demokracji, że głupcy, zawsze będąc w większości, będą rządzić tymi mądrzejszymi,
Lecz jak wspomniałem, głupota to nie tylko niska inteligencja. To również upór, zacietrzewienie, co powoduje uporczywe tkwienie w błędzie, to złe emocje, nad którymi rozum nie panuje i szereg podobnych i różnorodnych cech charakteru.
Tak na to wszystko patrząc, bardziej analitycznie i zarazem kompleksowo, należy snuć rozważania, jakim narodem jesteśmy.
Fakt faktem, mało uczymy się na błędach i łatwo dajemy się otumaniać.
Facet w czarnych okularach i z tajemniczą teczką, który przyjechał do Polski z antypodów, tak ludzi otumanił, że omalże nie został prezydentem.
Idąc dalej i do narodu dołączając jego przywódców pozwolę sobie przywołać tutaj teorię istnienia sześciu stadiów rozwoju moralnego człowieka Lawrence’a Kohlberga (http://en.wikipedia.org/wiki/Lawrence_Kohlberg%27s_stages_of_moral_development).
W pierwszym stadium, dobre jest to, co podlega nagrodzie, a złe to, co podlega karze. Tak „działają” wszystkie małe dzieci. Posłuszeństwo jest postrzegane, jako wartość sama w sobie, dziecko jest posłuszne dlatego, że dorosły ma moc je ukarać.
W drugim stadium, dziecko nie jest już posłuszne tylko po to, by podporządkować się dorosłemu, ale po to, by otrzymywać nagrody. Zaczyna się wymiana…
Trzecie stadium to pierwszy stopień moralności konwencjonalnej. Jednostka stara się spełnić oczekiwania innych, środowiska. Ważny jest osąd rodziny, grupy. Dziecko uczy się szacunku, lojalności, zaufania, wdzięczności.
W czwartym stadium pojęcie grupy rozszerza się na całe społeczeństwo. Chodzi tu o afirmacje prawa i porządku. Wciąż jest to moralność konwencjonalna, poziom konformizmu: dobro polega na wypełnianiu obowiązków, złe jest to, co jest potępiane przez społeczeństwo.
Począwszy od piątego stadium, jednostka uwalnia się od moralności konwencjonalnej i przekracza ją. To poziom postkonwencjonalny. Z egoisty człowiek zmienia się w altruistę. Wie też, że wartości są względne, że prawa należy przestrzegać, ale nie zawsze jest ono dobre. Myśli przede wszystkim o dobru wspólnym.
I wreszcie, w stadium szóstym, jednostka samodzielnie i w sposób wolny przyjmuje zasady etyczne, które mogą stać w opozycji do prawa obowiązującego w jej kraju, jeżeli uzna to ostatnie za niemoralne. Bazuje na osądzie własnego sumienia i rozumu.
Jednostka, która osiągnęła ten etap rozwoju, ma jasną, spójną i zintegrowaną wizję własnego systemu wartości. To osoba zaangażowana społecznie, charytatywnie, zdeklarowany wróg hochsztaplerstwa, egoizmu i chciwości.
Podobnie jak jest z mądrością, niestety nie wszyscy dorastamy do najwyższego etapu moralności. Zastanówmy się po cichu, na jakim etapie właśnie my jesteśmy?
Patrząc na to, co wyrabiają miłościwie nam panujący, wybrani poprzez naszą wrodzoną i statystycznie przynależną głupotę, śmiem twierdzić, że nigdy oni nie przekroczyli trzeciego stadium moralności konwencjonalnej. Czyli przeważa egoizm i potrzebna jest wyłącznie akceptacja swojej rodziny i swojej grupy.
Nie ma altruizmu. Nie ma potrzeby akceptacji całego narodu. Nie widzi się niesprawiedliwego prawa. Co gorsza – takie prawo się tworzy.
To bardzo niska moralność. W prawidłowym rozwoju ocenia się, że ten poziom osiągają 11 – 12 letnie dzieci.
I na takim poziomie zatrzymali się niestety nasi politycy. W połowie rozwoju – na trzecim z sześciu etapów.
Niemądrego nazywa się głupcem. Jak nazwać niemoralnych?
———————————-