Bez kategorii
Like

Czy można było inaczej obsłużyć pechowych turystów w Egipcie?

14/07/2012
618 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Kolejna plajta naszego biura turystycznego obsługującego rodaków świecie.

0


egipskie piramidy – Wikipedia


I znowu upokorzenie naszych rodaków w Egipcie i wstyd przed turystami z lepszych państw (trudno nie zazdrościć np. Niemcom – lepiej zarabiają, pewnie lepiej pracują, lepiej wypoczywają i mają biura lepiej prowadzone przez lepszych właścicieli, a w razie kłopotów mają lepsze służby dyplomatyczne, a poza sytuacjami awaryjnymi, po prostu mają lepsze paszporty, bowiem za nimi stoi lepsze państwo.

Bycie Niemcem w Egipcie (a przecież nie tylko tam), to bycie lepszym obywatelem. Przepisy obowiązujące Niemców w Niemczech są lepsze, niż Polaków w Polsce, oparte są na lepszej gospodarce, co powoduje, że są oni lepiej traktowani za granicą. Pewnie też dlatego więcej Polaków chce zostać niemieckimi obywatelami, nie zaś odwrotnie…

Oczywiście, gorszą markę mają turyści z państw gospodarczo gorzej stojących niż my. Rosjanie (choć mają niższe wskaźniki od naszych), to i tak są lepiej traktowani, bowiem ich państwo jest uważane za nieprzewidywalne imperium, zatem świat przed nimi czuje respekt (boi się) i nie słyszałem, aby poniewierano Rosjan w Egipcie, bowiem zaraz spod Syrii podpłynąłby jakiś okręt w ramach ćwiczeń.

Podano, że aby sprowadzić ok. czterystu naszych turystów, wydano 600 tys. zł z naszych podatków, co oznacza, że wydano ok. 1500 zł na jednego rodaka, aby go dostarczyć do domu nad Wisłą.

Tyle mniej więcej kosztuje tygodniowy wypoczynek w Egipcie wraz z przelotami. Jeśli wczasy trwały tydzień, to średnio rzecz biorąc, każdy turysta wykorzystał już 3-4 dni i miał jeszcze wypoczywać drugie tyle. Jeśli dwa tygodnie, to średnio wykorzystał już 7 dni i tyleż miał jeszcze tam się poopalać.

Dlaczego nie przeanalizowano poniższych wariantów i nie wybrano właściwszego?

 

Wariant A –

Do każdego hotelu przesyłamy brakujące należności, aby turyści mogli przebywać w nim do końca turnusu. 1500 zł powinno wystarczyć na pobyt i wyżywienie (jednej osoby, która mogła mieć do końca planowanego pobytu 10-14 dni, ale mogła mieć tylko 1-4 dni) oraz na powrót do ojczyzny. Turyści mogliby nawet nie wiedzieć, że są jakiekolwiek kłopoty, bowiem pieniążki byłyby przesłane zgrabnie i dyskretnie. Każdy turysta dokończyłby swoje wczasy i powróciłby zgodnie z harmonogramem. Nikt by go nie szykanował i karmiono by go jak dotychczas. Po powrocie do Polski dowiedziałby się, że były jakieś kłopoty i że wydano na niego średnio 1500 zł z naszej kasy, które to Polska (tak to nazwijmy) będzie dochodzić od właściciela biura. Żadnemu turyście nie przychodzi do głowy dochodzić zwrotu za niewykorzystane wczasy z powodu plajty. Żaden Egipcjanin nie szykanuje żadnego Polaka. Żaden Niemiec (Francuz, Rosjanin, czy Norweg) nie robi sobie żartów z naszych rodaków, z oszukańczego biura podróży, z naszego rządu i z naszej gospodarki.

Wariant ten można byłoby zmodernizować – każdy rodak zapewne ma kartę płatniczą lub własne gotówkowe środki. Płaciłby na bieżąco za swój pobyt i wyżywienie zgodnie z umową wynegocjowaną przez biuro z hotelem. Otrzymane rachunki przedstawiłby w Polsce i otrzymałby kwotę (średnio) 1500 zł, czyli tyle, co i tak za niego zapłacono (jak podały media). W razie braku środków na karcie, byłyby mu wpłacone przez nasze Państwo.

Wszyscy turyści są zadowoleni, zaś Polska procesuje się z biurem o owe 600 tys. zł, które zapewne i tak przepadną.

 

Wariant B –

Do hotelu, z którego wyganiany jest nasz rodak, wysyłamy średnio po 1500 zł, aby mógł on – w sposób niezagrożony i zbytnio nie obrażany – opuścić swój pokój i aby dowieziono go na specjalnie podstawiony samolot, który leci jako nieplanowany, czyli w jedną stronę praktycznie pusty, co oznacza wyższe koszty, niż w normalnej sytuacji. Turyści zwijają swoje manele, choć niektórzy powinni jeszcze tu pobyć kilkanaście dni, zaś innym pozostało jedynie kilka. Nie dostają jedzenia, są poniżani i wyśmiewani przez gospodarzy. Ponieważ cały świat trąbi o kolejnej plajcie polskiego biura podróży, przeto niemal każdy Egipcjanin pokazuje Polaków palcami, niemal każdy Niemiec (Francuz, Rosjanin i Norweg) robi sobie żarty z naszych rodaków, z upadłego biura podróży, z naszego rządu i naszej gospodarki. Po powrocie do kraju, rodak zgłasza swoje pretensje i pisze stosowny pozew o zwrot środków beznadziejnie zainwestowanych i ewentualnie o odszkodowanie za utracony urlop. Po powrocie do pracy dyskretnie przemyka pośród kolegów, którzy planowali urlop w Polsce lub już byli w Egipcie i nie mieli pecha, albo nigdzie nie wyjadą, bo nie mają kasy lub mają inne plany (remont, ogródek). I doskonale wie, że jego spaprane wakacje to także efekt posiadania dumnego polskiego obywatelstwa, bowiem pod tym hasłem kryje się wszystko, czyli stan naszego Państwa – stan prawny, gospodarczy oraz stan zamożności poszczególnych obywateli. Wszyscy ponownie dowiadują się, że miejsce Polaka jest – jak zwykle i nieprędko to się zmieni – za pierwszą europejską ligą.

Nikt z turystów nie jest zadowolony, zaś Polska procesuje się z biurem o owe 600 tys. zł, które zapewne i tak przepadną.

 

Za te same pieniądze (w obu wariantach wydajemy 600 tys. zł) mamy dwie – jakże różne – opcje. Która z nich jest korzystniejsza dla przeciętnego turysty i dla nas, Polaków oraz dla wizerunku Polski? A czy B? Ale to trzeba chcieć, liczyć i stosować właściwe przepisy albo odważnie omijać, jeśli są idiotyczne (gdyby uniemożliwiały realizację wariantu B).

 

W mediach rozmaite osoby wymądrzają się, że każdy turysta powinien sprawdzać (osobiście!) stan biura turystycznego, z którym chcemy się wybrać na wczasy. Zatem miliony Polaków mają sprawdzać kondycję setek biur? To proszę przeliczyć – jak dużo czasu straci naszego społeczeństwo. Czy Niemcy (a jest ich dwa razy więcej) tracą miliony godzin na sprawdzanie swoich biur?

Skoro mamy Państwo i jego służby, to należałoby powołać komórkę policji, która kontrolowałaby oferty i natychmiast ogłaszałaby w mediach swoje uwagi i publicznie postulowałaby odebranie certyfikatu. Dlaczego to my wszyscy mamy kontrolować, a nie w naszym imieniu (z naszych podatków) wyspecjalizowani policjanci lub detektywi? Która opcja jest tańsza i świadczy o mądrości Państwa?

Media podają, że egipski właściciel biura miał już jakieś potknięcia na sumieniu. To nie mogły tego ogłosić znacznie wcześniej? To Państwo w znacznej mierze odpowiada za przewiny popełnione przez obywateli, którzy wcześniej uchybili prawu. Niech media po nazwiskach ogłaszają oszustów (pechowców?), którzy lekceważą turystów! Zresztą biuro turystyczne, które ostatnio zawiodło, było sprawdzane przez portal prowadzący sprzedaż grupową i co?

Jeśli w zachodniej części Unii nie ma nieudaczników w biurach podróży, to może wydać ustawę, że polskie biura turystyczne mogą być prowadzone przez zachodnich obywateli (z obywatelstwem od co najmniej 25 lat) albo od zaraz nie wydawać zezwoleń polskim biurom – wyłącznie sprawdzonym zagranicznym! I każde biuro powinno w internecie – obok nazwy – zamieszczać nazwisko szefa oraz rok założenia biura.

Fachowcy na bieżąco powinni oceniać solidność każdego biura i wystawiać mu (np. co tydzień) notę (jak w tenisie), dzięki czemu każdy turysta mógłby sprawdzić pozycję w rankingu i porównać do zeszłotygodniowej, czy się zmieniła i w którą stronę. Ale najłatwiej odpowiedzialność za nieudany urlop jest zrzucić na rodaka, który i bez tego czuje się gorszym obywatelem świata.

0

Mirnal

143 publikacje
22 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758