Chodźcie bliżej drogie dzieci, przy kominku Gallux siedzi, nos jak haczyk, okulary, coś pierdzieli hippis stary….
czytaj poniżej
Od paru dni z zaciekawieniem obserwuję komentarze do dwóch wydarzeń, które moim zdaniem wręcz idealnie odzwierciedlają stosunek Partii Miłości do swojego młodego elektoratu. Komentarzy właściwie nie widzę, ani tutaj, ani gdzie indziej. Nikt szat nie rozdziera, nikt nie gra larum, ot zwyczajne dzieje i koleje losu. Widać nie stało się nic wielkiego. Według mnie stało się, bo wiele mówi o stosunku władzy do ludzi, którzy tej władzy zaufali. Jako wyborca PiS-u powinienem odczuwać coś na kształt satysfakcji – dobrze wam tak pryszcze, sami tego chcieliście. Ale oprócz tego mam pewne doświadczenie, stąd moje mieszane uczucia.
No więc, i dwója bęc (jak mówiła polonistka), zacznijmy od naszego krajowego podwórka.
Akurat w Dniu Dziecka przez media jak meteoryt, bez wzbudzania większych emocji, przemknęła informacja, że od nowego roku akademickiego zmienia się system stypendiów naukowych.
Do tej pory wystarczyło mieć odpowiednią średnią wyników w nauce i otrzymywało się stypendium „naukowe” z automatu. W przypadku mojej córy, byłej studentki UG, była to kwota nie przekraczająca 200 PLN. Niby kwota niewielka, ale mimo wszystko jakoś tam zauważalna. Jeśli dodać do tego stypendium socjalne był to odczuwalny zastrzyk finansowy dla studenta. W rodzinach o niskim dochodzie na głowę była to już pozycja znaczna.
Teraz stypendium będzie przyznawał rektor, będzie to zatem rzecz uznaniowa, a wiadomo, że subiektywne oceny rektora, to droga do przekrętów, niesprawiedliwych i krzywdzących decyzji. Prawdopodobnie nie będzie też można takich decyzji zweryfikować („a my nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”). Bo tak się panu rektorowi podobało. Wielu z was zapewne jeszcze pamięta aferę z przyjęciami na Wydział Prawa UG, gdzie wpychane kolanem były miernoty, ale mające rodziców z grona tzw. "Aparatu Sprawiedliwości". W ten prosty, "rektorski" sposób na Wydział Prawa dostała się córcia rektora Ceynowy (zabrakło jej punktów) i synek „śpiocha” Kaczmarka.
Więcej tutaj http://www.pmedia.pl/showludzie.php?wid=861
Gdyby nie proces o ujawnienie listy przyjętych z puli rektorskiej, jaki wytoczyła „gówno prawda”, to prawdopodobnie nigdy byśmy nie ujrzeli tej listy. Dopiero orzeczenie sądu zmusiło władze UG do ujawnienia listy. Jeśli napiszę, że uczelnia zasłaniała się ustawą o ochronie danych osobowych, to chyba nikogo nie wprawię w szok i zdumienie. Podobnie stypendia przydziela się w UM Sopotu, gdzie nie udało mi się sądowne dojście do ujawnienia listy stypendiów dla wybitnie uzdolnionych studentów. Jedne gminy takie listy publikują, a inne zasłaniają się ustawą i bronią jak CzęstochowyJ Dobre, co nie?
Wracając do meritum podaję jeszcze na czym będą polegały zmiany:
„Uczelnia będzie mogła przeznaczyć na nie 40 proc. środków z puli stypendialnej (a nie jak dotychczas 50 proc.) Z tej kwoty będzie trzeba wygospodarować także pieniądze na stypendia za osiągnięcia sportowe i i artystyczne.
Stypendia będzie mogło otrzymać maksymalnie 10 proc. studentów określonego kierunku na danym roku”
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110601/STUDENT/757359681
Po przywróceniu zniżek na przejazdy, które obiecał nasz kochany Pan Prezydent, oby nigdy nie chybiał z gwintówki, które w niektórych przypadkach okazały się iluzoryczne, śmiało możemy odtrąbić kolejny sukces ekipy ludzi światłych.
Może to i racja, bo nagradzanie za dobre wyniki, z naszych podatków, sprawiedliwe za bardzo nie jest. A co? Łachę mi robią, że się dobrze uczą?
Sęk w tym, że stypendia naukowe były przyznawane na jasno określonych zasadach, wystarczyło mieć odpowiednią średnią. Stypendia socjalne często dostawali ludzie dojeżdżający na uczelnię własnym samochodem, często z własnym mieszkaniem… Kto studiował, bądź jeszcze studiuje, ten wie o czym piszę. Ale średniej 4,7 (jak moja pociecha) nie każdy był w stanie sięgnąć.
Pamiętam ile nauki kosztowały ją te wyniki. Nie jesteśmy zbyt zamożni, każda stówka więcej w budżecie, to wyraźna ulga. Te bardzo dobre wyniki w nauce plus zaangażowanie w życie uczelni dały jej w piątym roku studiów stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego (1 200 miesięcznie), skorzystała też z programu „Erasmus” (pół roku na uniwersytecie w Sheffield). Wychodzi więc na to, że warto było.
Pokiereszowany system stypendiów naukowych bije w zdolne dzieciaki z rodzin niezamożnych. Ale nie tylko, wszak ta premia była za solidną naukę. Lepszy jeden dobry prawnik jak dziesięciu kauzyperdów, nieprawdaż.
Druga sprawa, która dotyczy MWzDM, pochodzi z węgierskiego podwórka.
Również niedawno i również bez echa przeszła decyzja rządu Węgier o zamrożeniu kursu franka szwajcarskiego. Posłużę się cytatem:
„Zgodnie z porozumieniem, nad którym pracowano przez ostatnie kilka miesięcy, do końca 2014 roku kurs franka dla Węgrów spłacających hipoteki będzie sztywny i ma wynosić 180 forintów (w przeliczeniu to 2,66 zł). To o ponad 20 proc. mniej od obecnego kursu franka, za którego trzeba teraz płacić 220 forintów (w przeliczeniu 3,26 zł, czyli dokładnie tyle, ile obecnie wynosi kurs franka w Polsce). Miesięczne raty spadną, ale nie ma nic za darmo – całą różnicę w kursie kredytobiorcy zapłacą w formie nowego kredytu w forintach, którego gwarantem będzie państwo. Drugi kredyt Węgrzy zaczną spłacać od razu po spłaceniu hipoteki.
Wysoki kurs szwajcarskiej waluty to ogromny problem dla setek tysięcy Węgrów, którzy kilka lat temu masowo zaciągali kredyty hipoteczne w obcych walutach – ich całkowitą wartość szacuje się na 21,3 mld dol. Połowa wszystkich kredytów była zaciągnięta we frankach, gdy kurs tej waluty wynosił 160 forintów. Szalejący kurs sprawił, że wielu Węgrów miało kłopoty ze spłacaniem kolejnych rat – z danych banku wynika, że 90 tys. rodzin ma zagrożone kredyty. Aby nie straciły swoich domów, rząd musiał wydać specjalne moratorium na zajmowanie nieruchomości dłużników przez banki.”
http://m.wyborcza.biz/biznes/1,106501,9694358,Wegrom_kurs_franka_niestraszny__Pomaga_im_rzad.html
Rząd Węgier chroni swoich obywateli, a co robi nasz ukochany i wyjątkowy, jedyny taki w Kosmosie?
Rząd martwi się o „jedynki” na liście, pozyskuje Papugę Lewicy Arłukowicza i tworzy dla niego specjalny urząd.
Przyda się niedługo. Wykluczeni, Młodzi, Zadłużeni z Wielkich Miast będą już wkrótce spod mostu pisać petycje do pana ministra. O przydział kartonu na okres zimowy i bony na biedazupki. No cóż, nie czuję się szczególnie winny, ani tym bardziej zmartwiony faktem, że Polakom coraz trudniej spłaca się zaciągnięte zobowiązania. I że w tej sprawie, tak jak w przypadku drożyzny, "nie da się nic zrobić".
Widziały gały co brały, Grzegorzu Dyndało.