Bez kategorii
Like

Czy libertarianie są lepsi od komunistów cz. II?

13/03/2012
454 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
no-cover

Czy libertarianie chcą naszej wolności? Czy pod pięknym hasłami chcą naszego zniewolenia? Część druga jest odpowiedzią na komentarze pod: http://16.nowyekran.pl/post/55354,czy-libertarianie-sa-lepsi-od-komunistow (lid)

0


W pewnej niedużej miejscowości, Iksowie żyło sobie w miarę spokojnie 132 rodziny. Domów było mniej bo tylko 103 ale tam nikt nie wyśmiewał wielopokoleniowej rodziny. Wiadomo, nieraz rodzic potrzebuje pomocy. Nieraz sam pomoże, choćby wnuków przypilnuje. Część Iksowian utrzymywało się z własnych gospodarstw, część dojeżdżało do pracy do miasta oddalonego o 30 km. Na miejscu pracy zbytnio nie było, bo to i szkoła i kościół były w sąsiedniej miejscowości. Był jedynie zajazd Druskiego, gdzie oprócz rodziny właściciela pracowało troje iksowian. Ale Druski musiał zatrudnić bo trasa była ruchliwa i sam wszystkich klientów, głównie kierowców nie był w stanie obsłużyć. Sami iksowianie z zajazdu korzystali głównie w niedzielę, gdy po kościele wpadali na kufelek lub dwa. Cóż, Druski dobre piwo sprowadzał. Jedyne co wyróżniało Iksowo od okolicznych miejscowości, to wspólny las. Sosnowy ale drzewa takie, że i na belki i na deski się nadawały. To z tych sosen wszystkie domy były pobudowane. I tylko na domy był przeznaczony. Sama miejscowość była dosyć rozległa. Trochę pagórkowata. Dwie szutrowe drogi, i dwa duże rowy melioracyjne. Dwa nieduże mostki i parę kładek bo mieszkańcy mieli zwyczaj chodzenia na skróty przez pola i łąki. Ot taki miejscowy zwyczaj, że nikt nikomu prawa do skrótu nie odmawiał.

Sami mieszkańcy żyli dosyć zgodnie. Nieraz dochodziło do konfliktów. Nieraz do sprzeczek, czy nawet drobnych bójek. Cóż powód zawsze się jakiś znalazł. A to pobili się o dziewczynę , a to zazdrosny mąż miał oko na sąsiada co zbytnio gapił się na jego żonę. Dwóch sąsiadów to nawet dzień dobry sobie nie mówiło! Jednak gdy dochodziło do tragedii, to urazy szły na bok i sobie nawzajem pomagano. Tak było jak w dom Nowaczków piorun strzelił, choć piorunochron mieli. Wtedy to wszyscy się skrzyknęli by pogorzelcom pomóc! Wspólnie w lesie drzewa wycinano, wspólnie  nowy dom wybudowano. Dwa miesiące nie minęło a Nowaczkowie nowy dom mieli. A i wszyscy podzielili się tym co mieli. Kowalikowie dali dwa komplety pościeli. Palikowie parę garnków i talerzy, a ich córka podzieliła się z Nowaczykówną swoimi ciuchami. Każdy coś dał, i każdy pracował. Choć… znalazł się i taki Górewski co mówił, że przecież mogli się ubezpieczyć!!! I pewnie by się wyłamał, gdyby nie żona, co niby tylko po zawodówce ale warto posłuchać jak męża przekonała. Zapytała się ile kosztuje takie ubezpieczenie? Ich dom był 30-letni, więc poprosiła o przeliczenie ile przez te 30 lat by zapłacili. I wyszło Górewskiem, że na ten samochód co w zeszłym roku kupili w ten sposób zaoszczędzili. Zaraz, zaraz przecież na rynku jest konkurencja, można znaleźć tańszych ubezpieczycieli. Tak się jeszcze próbował mądrzyć. Oj jaki ty głupi jesteś, czy ty nie rozumiesz, że teraz raz na jakiś czas rękawy zakaszesz. A tak to będziesz musiał co miesiąc swoje pieniądze oddawać, a jedyny wybór to będziesz miał pomiędzy tym co cię kopnie 4 razy, a tym co tylko 3(podziękowanie dla K.K za celną uwagę)! Górewski zakasał rękawy i pomógł.

Gdy zmarł Kłosiński, zaczęło się zmieniać. Był bezdzietny to dom i ziemie odziedziczył jego siostrzeniec Komosiński. Przyjechał i choć początkowo chciał dom sprzedać to uznał, że na lato będzie się świetnie nadawał. Był z wielkiego miasta, świata kawał zwiedził i pracował w jakiejś gazecie. Ponoć jakimś sławnym był publicystą. A jaki uczony! Doktorat! I w telewizji też się wypowiadał! I jak tu nie być dumny z takiego nowego „Iksińskiego”?

Do czasu!

Bo zaczął własne poglądy na miejscowe zwyczaje w życie wprowadzać. Przede wszystkim ogrodził swoją łąkę, a kluczowa była bo dzięki niej dobre trzy kilometry się oszczędzało by do przystanku PKSu dojść! Kiedy przyszedł Owsiński, a na kulach chodził bo w młodości miał wypadek, że on i jego stary już ojciec pięciu kilometrów nie są w stanie przejść. Dla nich ten skrót to sprawa życia. Oni nie mają samochodu, a do miasta muszą często do lekarza jeździć. Usłyszeli, że przecież mogą się przeprowadzić. Mogą sprzedać dom i kupić w mieście mieszkanie! Jak to mogą?! U nas ziemia tania, bo licha, a w mieście wszystko strasznie drogie. Nawet na klitkę nie starczy! I jak to tak?! Przychodzisz tu, i w nosie masz nasze zwyczaje! Ba! Jeszcze żądasz byśmy się stąd wynieśli!!! Komosiński popatrzył i zaczął mądrości swoje mówić. Zaczął mówić o swojej wolności, o swojej własności. O tym, że on nikomu w czyjeś się nie wtrąca i nie życzy sobie by w jego sprawy się wtrącano! Jego łąka i ma prawo z nią robić co chce! Po czym wyciągnął mądre książki. Jakiegoś Rothbarda i jeszcze jakąś. I tłumaczył na czym wolność polega, i jak to dzięki tej wolności wszyscy będą bogaci! Ale panie Komosiński, przecież jak nasi przodkowie zwyczaje ugadywali, to na żadne książki się nie powoływali! To jakim prawem pan się na nie powołuje?!I spójrz pan na swój dom? Dwanaście lat temu wichura dach zerwała! Gdyby nie my wszyscy, to nic by tu już nie było. Bo Kłosiński schorowany był, a dom nieubezpieczony! Sam by nie odbudował. Ja sam choć pracować nie mogłem, to narzędzi użyczyłem! I pan mi mówisz, że ja teraz na skrót przez łąkę przejść nie mogę?! Komosińskiego i ten argument nie przekonał! On nic nie jest nikomu winien, bo on się na nic nie umawiał. To wuja było zobowiązanie, a nie jego. A w ogóle to PRL już się skończył. Czasy towarzysza Szmaciaka już minęły, a on tylko swoim decyduje i wara inny od tego! Początkowo niemal wszyscy mieszkańcy chcieli siłą rozebrać ogrodzenie! Początkowo, bo wkrótce pojawiły się podziały!

Część z tych mieszkańców co pracowało w mieście, część z tych co lepiej zarabiało zaczęło popierać Komosińskiego! Oni mieli samochody, a skrótami jeździć się nie da. Skoro oni z nich nie korzystają to im są niepotrzebne! A Komosiński przecież cudzego grodzić nie chce. To dlaczego ma nie grodzić swojego? Coraz mniej osób zaczęło popierać Owsińskiego. Już chciał sprzedać i do domu starców się przenieść, bo tak jak mówił nawet  skromnej klitki by w mieście nie kupił. Już, gdyby nie jego kuzyn Śliwińki. Otóż ziemia Owsińkiego w dwóch kawałkach była. A jeden był przy tej ruchliwej drodze, i to przez ten kawałek droga biegła. W papierach sprawdził. Ziemi nie sprzedał, a tylko na drogę użyczył! Dogadał się z kuzynem, a ten postanowił parking dla TIRów tam zbudować! Idealne miejsce! I za wikt i opierunek tą działkę w dzierżawę dostał. I w piękny słoneczny poranek drogę zablokował! Jego przecież, on ma prawo swoje grodzić! I nikt nie ma prawa mu się w jego  wtrącać!!! Zresztą jest objazd. A to, że 25 km. będziecie teraz do szkoły i kościoła jeździć, a ci w mieście pracujący 55, to jest wasz problem! Skoro wy mojemu kuzynowi kazaliście się wyprowadzić, to jak wam nie pasuje… sami się wyprowadźcie!

I w Iksowie coś się zmieniło…

Coraz mniej było zgrania, a coraz więcej żalów pamiętano. Zwłaszcza, że wielu mieszkańców co dzień na własnej skórze czuło zmiany jakie zaszły! Zaczęto się zastanawiać, czy w kłopocie pomoc od sąsiadów dostaną. Może nie?! Więc trzeba się ubezpieczyć, choćby od pożaru czy wichury. A to kosztuje! Nie jeden musiał zacząć oszczędzać. Oszczędzać? Pasa zaciskać! I panu w garniturku co miesiąc w zębach przynosić – ładna mi wolność! Chyba dla tego Rothbarda, bo nie dla nas! Zaczęto stare czasy wspominać. Owszem były spory ale lepiej nam się wszystkim żyło! A teraz? A teraz to dla wolności jednego! Zaraz, zaraz czy mu się krzywda działa?! On na tej łące konia wypasa, a nikt mu tam swoich wypasać nie chciał! Nic nie tracił! Trzeba mu było to ogrodzenie rozebrać! A jakby nie pomogło, to w nocy nogi połamać! Wszyscy byśmy tylko na tym zyskali! Przyszedł taki mundry z miasta i nam zaczął się w nasze obyczaje mieszać! Tak to jest, jak się obce mudrości nad swoim rozumem przedkłada!

Na zakończenie.

Zanim zaczniemy wprowadzać zmiany zastanówmy się, gdzie żyjemy. Co nas łączy? Dlaczego żyjemy w Państwach? Zanim coś zmienimy lub z czegoś zrezygnujemy zastanówmy się nad sensem zmian. Nad sensem w dłuższym okresie czasu. Jeśli coś działa wadliwie, to czy warto to reperować? A może zbudować od nowa? Zwłaszcza ostrożnie powinniśmy postępować z negowaniem dorobku naszych przodków! Łatwiej coś zniszczyć, niż odbudować! Szczególnie dotyczy to więzów społecznych, które tworzą się dziesięcioleciami. A które są nam szczególnie pomocne w chwilach kryzysu. Nie zawsze przez nas zawinionego. Żyjemy w państwach, które w różny sposób powstały. Jedne jako demokracje wojenne, inne jako tyrania silniejszej grupy nad słabszymi. Różne były losy państw. Wiele znamy z historii bo nie przetrwały do naszych czasów. Różne też są państwa. Jedne są bardziej przyjazne dla swoich obywateli, inne zaś ziemskimi piekłami z których chce uciec jak najwięcej osób. Różnie też jest z wyborem jaki mamy. Wyborem państwa w jakim chcemy żyć. Często nie możemy zmienić, nie dlatego, że nie możemy opuścić naszego. Nie możemy, bo w innym państwie nas tam nie chcą. Uważają za obcych mentalnie, rasowo czy religijnie. Na tyle obcych, że boją się, że będziemy wprowadzać swoje rozwiązania. Musimy pamiętać, że są inne Iksowa w których inni iksowanie chcą żyć po swojemu. A nieraz chcą nam narzucić swój sposób życia! Chcą choćby ze względów religijnych – tak nakazuje ich Bóg! Są też takie, w których mieszkańcy chcą żyć kosztem innych! Nie chcą sami pracować! Chcą by inni na nich pracowali! I różnie do tego dążą. Jedne robią to siłą. Inne podstępem, nierzadko do tego celu wykorzystując część mieszkańców kraju który chcą sobie podporządkować! I łatwo znajdują! Bo wielu jest takich którym nie w smak ciężka praca. Za to chętnie by przyjęli rolę karbowego, pejczem poganiającego innych do ciężkiej pracy. Tyle, że nikt z tych potencjalnych karbowych nie powie wprost co innym chce zgotować. Najczęściej zasłania się szczytnymi hasłami. A to niesie wyzwolenie dla pracującego ludu miast i wsi, a to wolność od złego państwa. Tylko, że dziwnym trafem ten niosący wolność zaczyna od nas, a nie od sąsiadów! To my mamy z czegoś zrezygnować, a nie nasi sąsiedzi! I dziwnym trafem kiedy tym zmianom jesteś nieufni. Kiedy nie wierzymy w pozytywny ich skutek, jesteśmy lżeni i poniżani! Nazywa się nas leniami, złodziejami, świniami i bandytami! Tak samo lżono tych co nie chcieli wschodnich porządków zaprowadzanych w Polsce po 1945 roku. Później, kiedy odebrano im godność, mordowano ich! Czy tak samo w imię wolności będą nas mordować wolnościowcy? Czy to, że chcemy żyć tak jak nasi przodkowie będzie powodem by nas usunąć z drogi nadchodzącej wolności?

Wymierający tygrys

Na zdjęciu jest zwierze z którym przegra nawet najsilniejszy człowiek. Jednak to człowiek sprawił, że to potężne zwierze wymiera. Słaby człowiek, gdy połączy siły z innym jak on słabymi jest siłą która może decydować, kto ma prawo do życia! I tylko siła jest w stanie mu się oprzeć!Mądrzy ludzie wiedzą jak trudno jest przetrwać w naszym świecie. Wiedzą, że jeśli nie stworzą siły zdolnej przeciwstawić się innym, nie przetrwają! Wiedzą też, że to kosztuje. Tak, kosztuje część naszej wolności której trzeba się zrzec! Lepiej jednak utracić część wolności niż całą. Lepiej żyć z pewnymi ograniczeniami, niż pod batogiem obcych!

Chce żyć w Polsce

I wolę część tego co wypracuję przekazać innym Polakom niż obcym!!!

0

mnich zarazy

Jestem tym który pamieta dawna chwale Rzeczpospolitej i wierzy ze jeszcze powróci.

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758