Czy Kaczyński nauczy Michnika demokracji?
10/09/2011
502 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Nie ma czegoś takiego jak nauka demokracji w warunkach organizacji totalnych, zarówno GW jak i RM, są modelowymi przykładami organizacji totalnych. Tam nigdy nie będzie miejsca na demokrację.
Wiem, że istnieje taka grupa czytelników, wcale niemała i raczej pokaźna, która czyta tylko tytuły, dwa pierwsze zdania oraz podpis autora. Tej grupie nie będę zadawał katuszy i humanitarnie odpowiem w pierwszych słowach na tytułową wątpliwość. Nie nauczy Kaczyński Michnika demokracji, podobnie jak sam nigdy nie nauczę „zakochanych” we mnie anonimowych komentatorów, że mało mnie obchodzą opinie na temat moich męskich przymiotów i potencjałów, tudzież intelektualnych braków. W tym sporze, który kiedyś trafnie ocenił Ziemkiewicz i wcale nie „Michnikowszyzną”, tylko esencjonalną diagnozą: „Między Michnikiem i Rydzykiem”, nie chodzi o demokrację. Obie skrajnie zauroczone sobą strony mają blade pojęcie czym jest funkcjonowanie w ramach demokracji, chociaż się do demokracji odwołują. Sam mam dość ułatwione zadanie w ocenie zjawiska, ponieważ za demokratę się nie uważam, przejawiam wybitne zdolności zamordystyczne i ze mną nieliczni mogą porozmawiać, tacy co mają coś do powiedzenia. Cenzuruję bez litości wszelkie przejawy tandety umysłowej, bez względu na to z jakiej flanki napływają, jestem gorszy od Michnika i Rydzyka razem wziętych.
Dobrze, obiecuję, że po tym, będzie jeszcze jedno i już ostatnie narcystyczne zdanie, ale ten wykwit megalomani był mi potrzebny do ukazania ewidentnej kolizji intencji z czynami. Gorszy jestem od Rydzyka i Michnika jako zamordysta treści, jednak zdecydowanie się od tych dwóch liderów sekt medialnych odróżniam, pod jednym kluczowym względem – nie gram wariata. Michnik z Rydzykiem odwołują się do wolności słowa, kanonów demokracji, swobody przekazu, ale obaj rozumieją te błogosławione wartości jako torturowanie konkurencji. Michnik wcale nie dąży do tego, żeby Rydzyk zachowywał demokratyczne standardy, co nota bene Rydzyk czyni w większym stopniu niż GW, pan Szechter oczekuje, że będzie mógł cenzurować Rydzyka. W tym miejscu bardzo ważną rzecz należy podkreślić. Jest absolutną aberracją twierdzić, że Rydzyk chce zamknąć dobytek Michnika i odwrotnie, owszem oni się tym odgrażają, ale większej wzajemnej krzywdy uczynić by sobie nie mogli i zdają sobie z tego sprawę. Cała zabawa polega na tym, że w ich pojmowaniu demokracji przeciwnik ideologiczny ma być upokorzonym, zmuszony do sądowego „odszczekiwania” racji, ma być urabiany przez rozmaite i wymieniające się „organa konstytucyjne”.
Nie ma czegoś takiego jak nauka demokracji w warunkach organizacji totalnych, zarówno GW jak i RM, są modelowymi przykładami organizacji totalnych. Tam nigdy nie będzie miejsca na demokrację, co nie znaczy, że nie będzie odwoływania się do demokracji, będzie i to wieczne. Klasyczne, monotonne przerzucanie się kto co powiedział i jak bardzo zagraża wolności słowa, swobodom obywatelskim i porządkowi moralnemu, jest nieodłączną bronią, z której nigdy konkurujące „organizacje” nie zrezygnują. W idealnym „porządku świata” według Michnika, Rydzyk chodziłby na krótkiej smyczy, ku radości gawiedzi i adekwatnie stan rzeczy miałby się przy odwróceniu świata porządków. Wszystkiego można nauczyć Michnika i wiele wytłumaczyć Rydzykowi, ale obaj nie dadzą się namówić na demokrację. Co najwyżej Kaczyński może zmusić Michnika do przestrzegania kryteriów demokratycznych i tego Kaczyńskiemu życzę, chociaż szanse widzę marne.
Nie uda się Michnika wyedukować na demokratę, nawet nikt go nie zmusi, żeby przestał udawać wariata i w końcu raz w życiu powiedział prawdę – jestem zamordystą, nie toleruję… i tu długa lista z Polską, Polakami, kościołem katolickim i demokracją na czele. Istnieje przecież stary totalitarny byt lewicowy, z którego to bytu Michnik się wywodzi całym genologicznym drzewem i otoczeniem. Jaki sens ma wciskanie sześćdziesięcioletniemu radykałowi komunistycznemu, śmiertelnie wrogiej dla jego działalności demokracji? Równie dobrze można Świadka Jehowy nawracać na katolicyzm. Autentyczność i odwaga intelektualna, do tego chociaż kawałek osobowości, pozwoliłby Michnikowi zachować się uczciwie, tak jak to czyni Korwin Mikke, który podobnie jak ja pomiata demokracją. Michnik jak każdy krzewiciel totalitaryzmu, nie jest intelektualnie bohaterski, a osobowość ma, powiedzmy, histeryczną. Doktor Kaczyński nic tu nie zwojuje, bo nie ma na świecie takiego profesora, który wbiłby Michnikowi do zabetonowanej ideologią totalitaryzmu głowy, jakieś strzępy demokracji. Niechby redaktor jak uczniak, po sto razy, ręcznie kaligrafował: „będę demokratą”, to zaraz po zadanej karze wróci do swoich rutynowych zachowań. Z demokracji toleruję tylko tyle, że póki co musi zostać, a w jej ramach szkoda czasu na edukowanie Michnika, całą uwagę należy skupić na egzekwowaniu demokratycznych reguł na autokratach.
Zapraszam do lektury: