Libertyńskie media są pewne. Już nie raz ogłosiły zwycięstwo Przerdzewiałej Damy. Ale bądźmy jednak poważni. Nie ma znaczenia kto wygra. Przecież nie rządzą ci co odbierają defilady kompanii honorowej. Na świecie panuje już New World Order a taka organizacja tak jak GTW – nie ma twarzy. Jaka więc różnica czy Polskę będzie lekceważyć Clinton czy Trump? Tak samo nie ma różnicy czy w Rosji rządzi Breżniew, Jelcyn, Gorbaczow czy Putin. Polska traktowana jest tylko z większą czy mniejszą wyrozumiałością.
Hillary Clinton wydaje się zmierzać do powrotu do Białego Domu w sposób tak pewny jak Dżi Dablju roku pańskiego 2000. Wtedy też gdy ogłoszono że na Florydzie wygrał Gore, a zwycięstwo w tym stanie dawało prezydenturę, jednemu z republikańskich komentatorów wyrwało się na wizji że jest to „niemożliwe”. Szybko to skorygowano i koniec końców nastąpił 9.11 i wojna z terroryzmem.
Wówczas też nikt nie dopuszczał myśli, tak jak teraz z udziałem Trumpa, że taki filutek jak Dżordziu może być prezydentem USA. Czy sytuacja się powtórzy?
Wygląda na to że Hillaria to pewniak. Czy będzie tak mimo sugestii Trumpa że na nogach trzymają ją środki farmakologiczne?
Trump powiedział, że na początku debaty ratuszowej w St. Louis, Clinton „na początku H. Clinton wyglądała na ” napompowaną”, ale pod koniec wydawało się że traci energię.
„Ledwo mogła dotrzeć do swojego samochodu”, powiedział, nawiązując do jej prawie omdlenia „z powodu zapalenia płuc” 11 września. Sugerował tez poddanie się obojga testom antydopingowym.
Czy nie ma pewnych analogii w tych obrazach:
Dzisiaj medycyna czyni cuda.
Możemy być pewni. Jak ma być tak będzie.
Dzisiaj w sprawach nadrzędnych nie ma różnic. W kwestii CETA PiS, PO i .Nowoczesna śpiewają jednym głosem w tym samym chórze.
Więc dajcie sobie siana kombinując kto wygra w USA.