Polska była czwartym najmniej solidnym dłużnikiem w Europie.
W pracy naukowej ekonomistów Carmen Reinhart i Kenneth Rogoff z 2008 r. zatytułowanej „This time is different“ i dotyczącej kwestii bankructw państw jest kilka fragmentów poświęconych Polsce.
Autorzy wyliczyli jaki procent czasu od momentu odzyskania niepodległości albo od 1800 r. poszczególne kraje były formalnie w stanie bankructwa tzn. niespłacały długów wogóle albo robiły to po terminie. Oto czołówka listy najbardziej niesolidnych dłużników w Europie:
1. Grecja 50,6 proc.
2. Rosja 39,1 proc.
3. Węgry 37,1 proc.
4. Polska 32,6 proc.
5. Rumunia 23,3 proc.
Polska jest też jedynym, oprócz Rumunii (i zapewne niedługo Grecji) krajem należącym do UE, który po II wojnie światowej musiał ogłosić bankructwo (miało to miejsce w 1981 r., w czasie stanu wojennego).
Niepokojące jest także to, w jaki sposób polskie rządy potraktowały właścicieli przedwojennych obligacji. Ich wartość była uzależniona od ceny złota a więc w inflacja nie mogła pozbawić ich wartości. Po II wojnie światowej komuniści wydali rozporządzenie, w którym znieśli parytet złota odnośnie wszystkich długów. Problem polega na tym, że zarówno konstytucja kwietniowa jak i marcowa nie dopuszczała wywłaszczenia bez odszkodowania a pozbawienie obligacji klauzuli waloryzacyjnej było de facto wywłaszczeniem. Tymczasem sądy w PRL jak i w III RP potwierdziły, że takie działanie jest zgodne z prawem.
Tak naprawdę wieć polski rząd może w każdej chwili odmówić spłaty każdej obligacji. Nie musi sięgać nawet po tak wyrafinowane środki jak to robili komuniści. Wystarczy, że politycy uznają, iż spłata długu może naruszać stabilność budżetu państwa. 10 lat temu Trybunał Konstytucyjny pod przywództwem Marka Safjana potwierdził, że płynność finansów państwa jest wartością chronioną przez konstytucję i państwo może z tego powodu legalnie odmówić spłaty długu.
Skutek tego jest taki, że politycy wybierają sobie komu i jaką część zadłużenia spłacają. Popatrzmy jak rozliczono się z długami z czasów PRL. Kościół Katolicki dostał 100 proc. tego co mu zabrano. Zagraniczni inwestorzy otrzymali 50 proc. pożyczonych pieniędzy. 20 proc. długów dostali zabużanie. Właściciele przedwojennych obligacji nie odstali nic.
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."