Bez kategorii
Like

Czołówka z drzwiami

19/01/2012
356 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

– Znowu? – westchnęła młoda pani od polskiego i wzniosła umęczone oczy ku niebu zasłoniętemu akuratnie sufitem.
– Znowu – odparła złowieszczo pani wicedyrektor.

0


– Znowu? – westchnęła młoda pani od polskiego i wzniosła umęczone oczy ku niebu zasłoniętemu akuratnie sufitem.
– Znowu – odparła złowieszczo pani wicedyrektor. – Ale tym razem to nie Hiobowski, ani ten drugi, gruby. Dość już drak narobili. Tym razem to ten trzeci.
– Ten… w okularach?
– Już ich nie ma – pani wicedyrektor nadal była złowieszcza. – Wleciał na drzwi. Jest pani ich wychowawczynią, czy nie? Proszę się tym natychmiast zająć!
Młoda pani od polskiego, pełna złych przeczuć, wybiegła na korytarz. Uczniowie zaraz jej zdali sprawę z tego, co się stało. Okularnik razem z panią pielęgniarką byli w toalecie. Okazało się, że okularnik, goniąc Grubego Maćka (Gruby Maciek porównał jego matkę do worka od odkurzacza) nie wyrobił zakrętu. I przyłożył czołem w drzwi. Drzwiom nic się nie stało, ale okularnik…
– Nos cały – stwierdziła pani pielęgniarka, która akurat była w szkole na swojej jednej czterdziestej etatu. Chwyciła nos okularnika pomiędzy palce i przekręciła do oporu.
– Opór jest – pocieszyła go. – Nos cały.
Okularnik wył i płakał, a po twarzy leciała mu krew.
– Rozbity nos, a szkłem z pękniętych okularów rozciął sobie twarz – raportowała pani pielęgniarka. – Skaranie boskie z tymi szczeniakami! Dobrze, że nic poważniejszego mu się nie stało!
– Gdzie te okulary? – jęknęła polonistka.
– A leżą tam, połamane, na umywalce – wyjaśniła pani pielęgniarka. – Trzeba będzie zawiadomić jego rodziców.
– O Jezu – młoda pani od polskiego była wstrząśnięta.
Jakby tego było mało, pan dyrektor, zirytował się nie na żarty.
– Za wiele sobie te dzieciaki pozwalają! – zagrzmiał i wezwał eksperta z Komisji Wyjaśniania Wypadków Uczniowskich. Przyjechał jakiś siwy, starszy pan. Pan dyrektor opowiedział mu wszystko.
– No dobrze, ale co się stało? – spytał ekspert.
– To ja pana pytam co się stało! – spienił się pan dyrektor. – Kto tu jest ekspertem, do cholery?!
– Ale przecież ja nic nie wiem – bronił się ekspert.
– To do roboty! Śledztwo robić!
– Śledztwo, śledztwo… – burczał pan ekspert, ale posłusznie poszedł.
Do szkoły przybyli rodzice okularnika. Oczywiście młoda pani od polskiego padła ofiarą ich krytyki.
– Mój syn o mało nie zginął!!! To przez panią!!! – wyłożyła swoje pretensje mama okularnika.
– Gdyby tam nie było drzwi… – zaczęła młoda pani od polskiego i chciała dokończyć, że okularnik mógłby wpaść na ścianę, albo na coś ostrego i zmasakrować się jeszcze bardziej, ale nie zdążyła.
– Ma pani rację! – ocknął się tata okularnika. – Gdyby tam nie było drzwi… To nic by mu się nie stało! Gdzie jest ten stolarz?! To jego wina!!
I po uzyskaniu adresu firmy stolarskiej rodzice okularnika wybiegli ze szkoły. Pan dyrektor westchnął głeboko, obrócił się i zderzył z panem ekspertem, który podszedł znienacka z plikiem kartek.
– Co to jest? – spytał pan dyrektor.
– Mój raport – oświadczył z dumą pan ekspert i wręczył panu dyrektorowi kartki. – Musicie usunąć wszystkie umywalki!
Pan dyrektor najpierw zaniemówił, a potem zażądał wyjaśnień.
– Przecież umywalki są niebezpieczne – tłumaczył pan ekspert. – Ten chłopiec o mało życia przez nią nie stracił!
– Przez nią?
– Uderzył głową w umywalkę, prawda?
– Z czego pan to wnosi? – spytał pan dyrektor.
– Na umywalce leżą jego okulary!
Pan dyrektor już chciał coś powiedzieć, ale zadzwonił jego telefon.
– Halo? Tak? Wiem, państwo są rodzicami tego chłopca, który dziś miał wypadek. Tak? I co powiedział stolarz? Że nie założyłby drzwi gdyby nie byłoby budynku? No ta, jest w tym jakaś logika… Co? to budował tą szkołę? No, ta wielka firma z peryferii…
Wieczorem pewien geodeta siedział wieczorem w swoim mieszkaniu i oglądał telewizję. Akurat podawano lokalną wiadomość z ostatniej chwili. Dwoje ludzi napadło emerytowanego operatora żurawia budowlanego i pobiło go.
– Co to się dzieje w tym kraju – stęknął geodeta i wtedy zadzwonił dzwonek u drzwi. Poszedł otworzyć. Na progu stali rodzice okularnika.
– To pan tyczył tą szkołę na osiedlu, prawda? – spytał ojciec okularnika.
– Tak, ale skąd wy…
– Mamy pana adres od operatora żurawia.
– Ale o co…
– Czy pan wie?!!! – ryknęła mama okularnika. – Że gdyby pan nie wytyczył wtedy tej szkoły, mojemu synowi nic by się nie stało?!!!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758