Globalnie i Lokalnie
Like

Czołg i gwałt

09/01/2015
1340 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
Czołg i gwałt

Oto krótka historia niemocy obywatelskiej wobec zaśmiecenia miejskiej przestrzeni Gdańska „nowotworem” ideologicznym – sowieckim czołgiem z Wielkiej Alei Lipowej (do dziś Alei Zwycięstwa), o którego usunięcie zabiegam od 15 lat, bez skutku, „ku chwale” poczucia historycznej prawdy i ludzkiej przyzwoitości naszych władz lokalnych, a szczególnie pana Adamowicza, prezydenta Gdańska, z którym korespondowałem w tej sprawie (dokumentacja do wglądu).

0


Pierwszy i ostatni tekst publiczny: „Ideologiczny złom”, opublikowałem w „Rejsach” w dniu 4. maja 2001 roku, a wywołał on wściekłą reakcję kombatantów i odzew polemiczny na poziomie bełkotu aktywistów bolszewickiej jaczejki. Głosy przeciwników pomysłu usunięcia czołgu są przykładem niereformowalnych zmian świadomości ludzkiej, wynikających z wiary w „dziejową misję Armii Czerwonej”, sentyment do czasów PRL, niezdolności do odróżniania propagandy od informacji, co jest rezultatem życia przez dziesięciolecia w atmosferze fałszywych mitów zastępujących historię.

Mej odpowiedzi polemicznej – gazeta „Dziennik Bałtycki” nigdy nie opublikowała. Lecz usunięcie czołgu z przestrzeni miejskiej to sprawa dla wielu nieistotna („już się przyzwyczailiśmy”, „nikomu on nie szkodzi”, czyli kompletna ślepota na charakter obiektu!), także dla wielu ogłupionych ewangelią „faktów medialnych”, obciążona politycznym podtekstem, sympatiami PiS-owskimi, a nie zdrowym rozsądkiem i znajomością prawdy historycznej, elementarnym gestem higieny psychicznej, likwidacji wizualnej formy mitu, lansowanego w złej pamięci epoce PRL, chorego symbolu, fałszującego historię naszego miasta, do dziś nie wywołująca dyskusji…

Czy tak się stanie, że czołg zniknie, zależeć będzie od ROZUMNEJ decyzji władz lokalnych, respektujących historię i odpowiedzialność za miejską przestrzeń Gdańska, bo to do niej należą wszelkie decyzje, tyczące prestiżu miasta. Uważam, że czynnikiem odnawiającym w świadomości publicznej kwestię obecności sowieckiego czołgu T-34 w miejskiej przestrzeni Gdańska było ulokowanie na jego cokole przez studenta ASP rzeźby „Komm Frau”, przedstawiającej scenę realistycznego gwałtu sowieckiego „bojca” na brzemiennej gdańszczance, rzeczywistego symbolu „wyzwolenia” Gdańska przez Sowietów, czyli masowych gwałtów na gdańszczankach wszelkich kategorii wiekowych. Ten proceder, to nie przypadek, samowola żołnierska, to realizacja wytycznych ideologicznych Ilji Erenburga, stalinowskiego propagandzisty żydowskiego pochodzenia, wytycznych, nawołujących sowieckich żołnierzy do tego, aby „złamać dumę kobiet niemieckich”. Apel publikowany był w sowieckiej prasie i rozrzucony w formie ulotek na Froncie Wschodnim. Zatem rekcja rosyjskiego ambasadora jest zwyczajną histerią i podłym fałszerstwem historii, bowiem rzeźba Szumczyka nie „obraża pamięci 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych przy wyzwalaniu Polski”, a tylko obrazuje ich zalecane przez dowództwo „aktywności pozamilitarne”, a w dodatku nie wyzwalających Polski, tylko przetaczających się jak „stalowa szarańcza” na Berlin, po drodze zabierając Polsce mienie i wolność obywateli i oddając je w pacht Stalinowi, za jałtańską zgodą zdradzieckich Aliantów. Zatem rzeźba „Komm Frau”, stanowi ilustrację bolesnej prawdy historycznej, a czołg T-34, to symbol sowieckiej dominacji w PRL przez 45 lat, a także symbol barbarzyńskiego spalenia Gdańska już po jego zdobyciu i masowego gwałcenia jego mieszkanek. Jeśli ktoś w to nie wierzy, może zastanowi się nad prawdziwością atomowej zagłady Hiroszimy, czy masowych mordów w nazistowskich obozach zagłady, może to też wytwory propagandy, co?

Powyżej nakreśliłem logikę faktów i symboli, a więc realne podstawy do tego, co powinno przypominać nam o prawdziwej historii Gdańska z 1945 roku, czyli – co stać powinno na cokole przy wspomnianej Alei Zwycięstwa i zapytać się publicznie, co/kto przeszkadza w rzeczywistości, aby prawda historyczna – a nie fałszywy mit – kierowała naszą uwagę ku przeszłości? Czy w dalszym ciągu istnieje „słuszna i niesłuszna przeszłość”, czy optyka PRL jest tożsama z widzeniem historii przez oficjeli III RP, jak można sądzić po realiach? Czy serwilizm wobec imperialnych roszczeń Rosji (jawnego sukcesora ZSRR) i hołubienia pamięci „bohaterskich” dokonań „niezwyciężonej Armii Czerwonej” jest tożsamy z naszą „racją stanu”, czy raczej boleśnie w nią godzi i poniża nas na forum publicznym? Odpowiedzi na ten problemat będą miały wpływ zarówno na prawdę historyczną jak na naszą narodową dumę. Tak, tak, właśnie takie zjawisko imponderabilne, duma narodowa, obecnie „passé” i zapomniane pokoleniowo, jak też etos powstańczy czy bohaterski archetyp „żołnierza wyklętego” (cóż za przeklęty cynizm, aby tak postrzegać bohatera narodowego, bo do dziś słyszalne są bełkoty pomiotów SB-ckich i współczesnych odmóżdżeńców, widzących w bohaterach „wrogów ludu”, co dowodzi, że głupota ludzka większa bywa od miłosierdzia boskiego!), to niestety, nasze signa tempori, znaki czasu, czasu, co odbiera rozum i nakłania do wiary w „fakty medialne” i do radosnej konsumpcji zwałów gadżetów, parszywego fast foodu, czy codzienne, namiętne „brandzlowanie” (tele)komór, iPodów, tabletów i laptopów, niezbędników każdego współczesnego „odmóżdżeńca”, niestety! Tak więc zagadką jest, czy nieliczne głosy ludzi rozumnych, czy bierność „mas ludowych” i żałosna uzurpacja kombatantów LWP, sojusznika Czerwonej Armii, hołubiących swój mit, ocalą czołg i potępią odważny gest Szumczyka, czy wreszcie w Gdańsku Rozum zaprosi do towarzystwa Prawdę? Swój głos traktuję, jako ukłon dla wygnanej Prawdy i zachęcam, aby na forum, ze swej praktyki idiotycznego, Twarzoksięgu (Facebooka) powstała grupa inicjatywna, optująca za oczyszczeniem Gdańska (czy tylko Gdańska?) z symboli fałszywej historii…

Czołg-1-300x250 1 A teraz, dla zmotywowania proponowanej idei „moralnego i intelektualnego odwszenia Gdańska” przedstawiam garść powodów, dla których usunięcie czołgu z Wielkiej Alei Lipowej (bo niby jakiego Zwycięstwa? Chyba kłamstwa nad prawdą i głupoty nad rozumem), uważam za niezbędne, nie tylko ze swego jednostkowego punktu widzenia, ale zacnej idei Prawdy Historycznej, zapewne wciąż bliskiej wielu…

Po pierwsze, z przykrością trzeba stwierdzić, iż jako naród straciliśmy zdolność do samodzielnej i racjonalnej analizy rzeczywistości, lecz chętnie i bezrefleksyjnie ulegamy urokowi fałszywych, ideologicznych mitów. Czasy „naskórkowej wolności” nie nauczyły nas niczego, wręcz przeciwnie, rozbroiły mentalnie i zatomizowały społecznie. Nie potrafimy już odróżniać faktów od mitów, tak lokalnych, jak i światowych. W przeszłości naszymi umysłami rządziła ubierana w mity tęsknota do wolnej Polski (czasy zaborów), potem idea polskiej mocarstwowości (Międzywojnie), przez lata PRL-u kłamliwa mitologia komunistyczna nt. „przyjaźni polsko-radzieckiej”, zaś współcześnie – naiwna wiara w „fakty medialne” i oszukańcze, „partyjniackie” deklaracje polityczne. Zrozumieć można „zatrucie świadomości” z epoki PRL-u, bo były to czasy informacyjnego monopolu i tylko nielicznym dane było weryfikować kłamstwa propagandowe lekturą literatury „podziemnej” lub przywożonej (oczywiście nielegalnie i z konsekwencjami karnymi w razie wykrycia) zza „żelaznej kurtyny”. I choć obecnie mamy (prawie) pełen dostęp do informacji, nie musimy wierzyć w brednie medialnego „meinstrimu”, to po dziś dzień, zbiorowo i pojedynczo, wierzymy w mity prometejskie, narodowe, ekonomiczne, religijne i kultury masowej, z gruntu fałszywe i destruktywne, a oczy nasze zamknięte są na fakty i realia, zaś umysły pozbawione zdolności samodzielnej analizy i krytyki wydarzeń. A efektem tego jest m.in. fakt, że dla wielu gdańszczan ów sowiecki czołg pozostaje do dziś symbolem wyzwolenia Gdańska i udziału LWP w tym wydarzeniu, choć jest to tylko fałsz propagandowy. Wszak dla wielu rodaków serial „Czterej pancerni i pies” jest również eposem chwały polskiego oręża, a nie żałosnym i fałszywym historycznie, komiksem filmowym. Niestety, ofiary fałszywego mitu, a jest ich wiele, nie chcą wierzyć, iż polscy pancerniacy nie wyzwalali Gdańska, tylko pozowali – na rozkaz gen. Roli-Żymierskiego 2 dni po zdobyciu Gdańska – do wywieszania flagi biało-czerwonej na Dworze Artusa, stąd opowieść o ich udziale w „wyzwoleniu Gdańska” jest fałszywym mitem i równie rzetelnym historycznie byłby tu choćby pomnik króla Władysława III Jagiellończyka, ocalałego rzekomo w bitwie pod Warną templariusza i równie rzekomo – ojca odkrywcy Ameryki. Musimy pamiętać, że wiara w spreparowane mity jest tyleż groźna, co po prostu głupia i śmieszna. W dodatku kompromitująca nas, jako zbiorowość…

Po drugie, gdyby nawet polscy pancerniacy dokonali w Gdańsku jakiś czynów zbrojnych, to rozstrzygający o wartości owych czynów byłby fakt, że polska Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte, dowodzona przez kadrę sowiecką i politruków, była wasalem Armii Czerwonej, która na bagnetach i gąsienicach czołgów przyniosła do naszej Ojczyzny i naszego Gdańska polityczną niesuwerenność i zbrodniczy absurd ideologiczny. Bez względu na osobiste intencje, czołgiści Brygady walczyli przeciw jednemu wrogowi, lecz – o ironio losu – na korzyść drugiego. Oczywiście nie czynili tego z premedytacją, lecz podobnie, jak polscy szwoleżerowie pod Somosierrą i zdobywcy Segovii w 1808 roku, czy pacyfikatorzy wyspy San Domingo (1801) – uczestnicząc w wojnie imperialistycznej Napoleona, myśleli, że walczą o wolną Polskę. A zatem był to ich osobisty dramat i trud nadaremny, ale nie powód do chwały i pomników. Ale najdobitniej o charakterze owego militarnego symbolu świadczy fakt ustawiania przed czołgiem w dobie PRL-u trybuny pierwszomajowej, przed którą odbywały się pochody zniewolonych ideologicznie gdańszczan – wielkie i groteskowe święta potęgi komunizmu i ludzkiej podległości. Otóż właśnie ideę komunistycznego tryumfalizmu i perfidii ideologicznej symbolizuje ów czołg, ów nowotwór złej pamięci totalitarnej epoki…

Po trzecie, uwikłani politycznie polscy pancerniacy chcąc, nie chcąc uczestniczyli w zainstalowaniu w naszej ojczyźnie systemu sowieckiego. Żałosne i niechlubne fakty ojczystej historii nie powinny być uwieczniane symbolicznie i publicznie celebrowane, lecz stanowić jedynie materiał do obiektywnych analiz historycznych. Jeśli czołg uznany został za zabytek, to trafić powinien do muzeum, bo tam jest miejsce materialnych świadectw historii, a właśnie powstaje w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej (zaproponowałem to prezydentowi Adamowiczowi, mam kopię tego wniosku). Lamenty garstki kombatantów i miłość do sentymentalnej mitologii, a także niewiedza historyczna wielu gdańszczan, nie mogą być argumentami za utrzymaniem w przestrzeni publicznej tego ideologicznie złowrogiego obiektu. Kształtem i symboliczną wymową przestrzeni miejskiej nie powinny nigdy rządzić racje ideologiczne – ani lewicowe, ani prawicowe, ale rzetelność historyczna i zmysł estetyczny. Przeżyliśmy epokę ideologii, jako koszmar na ziemi i dla ogólnego dobra, dla powszechnej higieny psychicznej – relikt tych czasów powinien zniknąć z pejzażu naszego Miasta, ku chwale rozumu i szacunku dla prawdy historycznej…

Ci, którzy nie przestaną go wielbić, czynić to mogą w muzeum, bo tam – obok niemieckich „Tygrysów” i „Panter” – przypominać może o tym, jakie machiny wojenne występowały na polach bitew pod Dubnem, Charkowem, Stalingradem, Kurskiem, Gdańskiem, Kołobrzegiem i Berlinem, co wystarczy, bo w perspektywie historycznej rywale militarni tej batalii byli naszymi wrogami, tak, tak… Co zaś powinno stanąć na opuszczonym cokole czołgu? Na pewno symbol pacyfistyczny, symbol ofiary życia cywilów Gdańska w bezsensie wszelkich wojen, jakie ognistym walcem przetoczyły się przez Miasto (także proponowany przez mnie prezydentowi Adamowiczowi). Może to także być zrehabilitowana rzeźba Piotra Szumczyka, bezmyślnie, nadgorliwie „aresztowana” przez policję, ale na szczęście oczyszczona przez sąd z urojonych zarzutów „uwłaczania” i „bluźnierstwa”, a idąc tym tropem – stojący tam nadal bezwstydnie „tank T-34” gdańszczanie powinni zaskarżyć, jako symbol tego, co uwłacza pamięci cywilnych ofiar gwałtów w Gdańsku w 1945 roku oraz ludzkim cierpieniom i zniewagom 45 lat zależności od Sowietów w PRL-u. Logiczne, prawda?

Po czwarte i ostatnie, stwierdzić tu należy, że Polska była wielkim przegranym II wojny światowej. Nie pomogą tu argumenty, że wystawiła – drugą po jugosłowiańskiej – armię podziemną w Europie, a także, iż w dniu zakończenia wojny Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie i te u boku Sowietów, liczące ok. 500 tys. żołnierzy, stanowiły czwartą, po sowieckiej, amerykańskiej i brytyjskiej (a przed francuską), siłę zbrojną na terytorium Europy. Pomimo tych faktów i wielkiego, niezaprzeczalnego wkładu polskiej krwi i bohaterstwa w pokonaniu nazistowskiej potęgi, nasze państwo zostało Stalinowi w Jałcie „sprzedane” przez sojuszników (1945), pozbawione możliwości stanowienia o swym losie politycznym, skazane na „nowotwór” ideologiczny, ograbione z ok. 1/3 terytorium i „przesunięte” na mapie. Przy tym jego legalny, funkcjonujący w Londynie rząd, haniebnie skazano na publiczną niepamięć, zaś obywatele RP poddani zostali ludobójczemu terrorowi politycznemu, a także ograbieni gospodarczo przez Sowietów i pozbawieni możliwości korzystania z pomocy zagranicznej przy odbudowie zniszczeń wojennych (jak Plan Marshalla dla zachodu Niemiec). Ten los, fatalny i niezasłużony z punktu widzenia sprawiedliwości dziejowej, stawia nas, podobnie jak inne „wyzwolone” przez Sowietów państwa środkowoeuropejskie, w szeregach wojennych przegranych i skazanych na polityczną zależność od totalitarnego, kremlowskiego imperium. Przelana krew polskich żołnierzy obróciła się nie w radość tryumfu – lecz w niemoc i gorycz upokorzonego, pozbawionego tożsamości narodu. Nieumiejętność postrzegania tej smutnej prawdy jest, niestety, kalectwem umysłowym i ślepotą na fakty, na co dzień przeszkadzając nam poszukiwać prawdziwych źródeł narodowej dumy i odrzucać fałszywe, spreparowane dla uzasadnienia spodlenia i zależności wobec Sowietów, mity rodem z PRL-u…

Zatem czołg, stojący we Wrzeszczu, to nie symbol bohaterstwa, ale spreparowanej historii, dziejowej pomyłki i tragicznej ofiary krwi żołnierskiej, a także komunistycznej przemocy i tryumfalizmu. I właśnie dlatego czołg ów przeszkadza nam żyć w normalności, wiedzy o prawdziwej historii i szacunku do spuścizny lokalnej kultury. Co Państwo na to? Warto być stadem baranów, które prowadzone przez przewodnika cieszy się z jarmarcznych fajerwerków, bankietów, budowy nowotworu merkantylno-pseudohistorycznego pn. Forum Radunia, czy ECS, wielkiego wora na pieniądze, sponsorujące „słuszną”, bo zaplanowaną w Magdalence, historię powstania, upadku i zwycięstwa Solidarności (np. choinki z kabanosów, czy publiczny skansen Wałęsy, a nie ma miejsca na Archiwum Twórczości Teatru Walczącego i Niezależnego Kabaretu, Sceny, Literatury i Plastyki Czasów PRL-u), no i stadion EURO 2012, tak nam potrzebny, jak gaj palmowy i aleja baobabów…

Poddaję to pod rozwagę, bo każdy z nas, obywateli wolnego (chociażby z definicji) kraju, ma obowiązek decydować o jakości przestrzeni swego życia i szacunku dla wartości i prawdy historycznej, nieprawdaż?

AntoniK

Ujeścisko, 23. lutego 2014 r.

za:http://www.siemysli.info.ke

0

Dorota J

Dziennkarz w 3obieg.pl/

209 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758