Sumienie. Sumienie szerokie.
ROZDZIAŁ XI
Abyśmy poznali samych siebie, dobre i złe skłonności swej natury, poruszenia i żądze panujące w naszem sercu, błędy, którym podlegamy, zarówno jak cnoty, które posiadamy, Bóg wszechmocny dał nam wewnętrznego doradcę, który przemawia do nas w jego imieniu L objawia nam znakami wyraźnemi, co jemu się podoba lub czem się brzydzi. Wewnętrzny ten głos upominający zowiemy sumieniem.
Głos ten, jak wskazuje jego nazwa łacińskaconscientia,uświadamia czyli uwiadamia nas o tem, co dzieje się w naszem wnętrzu i dotyczy nas samych.1A cóż to takiego, co nam sumienie uświadamia, co nam podaje do wiadomości? Zgodność lub niezgodność naszego postępowania z wolą bożą w pewnych danych okolicznościach, a stąd niewinność lub winę naszą w jego oczach. Innemi słowy sumienie to sąd, który rozum nasz wydajeo dobroci lub złości moralnej naszych własnych uczynków, nie w rozważaniu ogólnem, oderwanem, lecz w wypadku konkretnym, poszczególnym, wziętym z wszystkiemi okolicznościami, które towarzyszą tym uczynkom. Albo też w rozumieniu szerszeni jest to sam rozum, o ile wydaje taki sąd. Stąd też nazwano sumienie »zmysłem moralnym« lub »zdolnością etyczną«.
Nim spełnimy jakiś uczynek, sumienie mówi nam, co jesteśmy moralnie zobowiązani uczynić, co nam wolno a czego nam zabroniono. Sumienie nakazuje, pozwala, zabrania. Pod tym względem określono je wyrazem technicznym »sumieniauprzedzającego*.Kiedy zaś wykonaliśmy uczynek, sumienie orzeka, czy uczynek ten był dobry czy zły. Pochwala wtedy lub gani, oskarża lub uniewinnia. Pod tym względem sumienie nosi nazwę techniczną »sumienianastępczego*.
Wzięte wpierwszem znaczeniu, sumienie jest najbezpośredniejszem prawidłem moralności czynu,o którego się zabieramy. Ażeby użyć potocznego wyrażenia, gdy działamy »zgodnie z sumieniem« lub »z dobrem sumieniem*, czynimy dobrze. Gdy działamy »wbrew su mieniu«lub »ze złem sumieniem«, czynimy źle. Wzięte w drugiem znaczeniu, sumienie jest sprawdzianem, lubo nie nieomylnym, usposobienia, z którem wykonaliśmy uczynek. Znaczy to, że wyrok, który sumienie wydaje o uczynku wykonanym, czyli uczueie zadowolenia lub wyrzut, którego doznajemy, pomaga nam do rozstrzygnięcia, czy postąpiliśmy zgodnie z nakazami sumienia lub przeciw nim, a, co za tem idzie, czyśmy niewinni lub winni w oczach Boga.
Ażeby jednak sumienie było prawidłem pewnem i probierzem niezawodnym, potrzeba, żeby sądy jego były odblaskiem sądów bożych. Powinno nam ujawniać, jakimi jesteśmy naprawdę i przedstawiamy się oczom samego Boga. Powinno być nakształt wagi, wskazującej dokładnie wypróbowany ciężar normalny, nakształt zegara, podającego wiernie ubiegłe chwile czasu, nakształt ciepłomierza, pokazującego ściśle stopień ciepła lub zimna. Nie powinno być ani nieczułe ani nadmiernie wrażliwe na zmiany, zachodzące w naszej duszy. Nie powinno ani upiększać, ani przesadzać naszych błędów. Słowem, nie powinno być ani szerokie, ani zbyt skrupulatne, ponieważ ani szerokie, ani zbyt skrupulatne sumienie nie jest po prawną miarą moralnego dobra i zła.
Jest to spiawa, wymagająca bacznej uwagi wszystkich troszczących się osivezbawienie, gdyż w zastosowaniu swem do życia duchownego ma niezmierną doniosłość. Jak bowiem zauważa św. Ignacy, »zły duch zwykł badać rodzaj sumienia każdej duszy, czy ono delikatne czy tępe. Kiedy spostrzeże, że ono jest delikatnem, usiłuje uczynić je jeszcze delikatniejszem, ażeby doprowadziwszy je do stanu skrajnej czułości tem łatwiej wprawić w niepokój i zamieszanie. Gdy np. wie, że dusza nie zezwala na żaden grzech ani ciężki ani powszedni i że nawet nie znosi cienia grzechu, usiłuje wszelkieini sposobami doprowadzić ją do tego, by poczytywała to za grzech, w czem żadnego grzechu niema. Nieczułą duszę lub nieczułe sumienie przeciwnie usiłuje przytępić jeszcze bardziej, tek że kiedy poprzednio za nic sobie ważyła grzechy lekkie, odtąd będzie mało dbać również i o grzechy ciężkie, z dniem każdym coraz mniej będzie się ich lękać.
»Dlatego, kończy Święty, dusza pragnąca postępować w życiu duchownem, winom zawsze przechylać się w stronę przeciwną tej, w którą nieprzyjaciel ją ciągnie. Jeśli więc usiłuje przytępić sumienie, dusza winna potęgować jego czułość. Podobnie gdy usiłuje je przeczulić, dusza winna usadowić się w środku, by tym sposobem dojść do wewnętrznego pokoju«. Wniosek więc praktyczny, który się nasuwa, jest ten, iż powinniśmy się wystrzegać zarówno szerokiego, jako też zbyt skrupulatnego sumienia.
A coto jest,sumienie szerokie, co sumienie skrupulatne?
Sumieniem szerokiem jest takie sumienie, które skłonne jest brać lekko własną odpowiedzialność i dla błahych powodów nie dopatrywać się grzechu tam, gdzie grzech jest rzeczywiście. Podobne jest do barometru, pokazującego tylko owe gwałtowne zaburzenia powietrzne, które zapowiadają prawie nie uniknione zniszczenie i śmierć, a i o tych nawet uwiadamia bardzo niedokładnie.
Niekiedy przyczyną tej ślepoty i nieczułości na grzech lub jego ciężkość jest brak naturalny wrażliwości i delikatności moralnej, albo błąd w religij nem wychowywaniu i przyuczaniu do karności za dziecięctwa. Jest to bardziej znak niewiadomości niż lekceważenia obowiązku, raczej prosty błąd zdolności sądzenia niż szerokość sumienia w właściwem znaczeniu wyrazu. Błąd ten może więc być zupełnie bez winny w swych początkach. W tym wypadku człowiek, póki nie dostrzeże obowiązku sprostowania swej wewnętrznej normy dobra i zła, nie popełnia grzechu idąc za swem sumieniem, jakkolwiek błędne byłyby jego sądy. A w ten sposób niewiadomość lub omyłka może przypadkowo uratować dusze, któreby się inaczej zgubiły. Ktoś, którego pojęcia o dobrem i złem są luźne i błędne, może być całkiem wierny swym powinnościomwtym stopniu, w jakim je zna, podczas kiedy inny, którego sąd moralny jest bystry i subtelny, może świadomie dopuszczać się tego, co błędnie uważa za grzech ciężki. Pierwszy, idąc za nakazami sumienia, nie będzie winny wobec Boga, lubo czyn jego sam w sobie i objektywnie jest ciężkim grzechem. Drugi przeciwnie, nie słuchając głosu swego sumienia, utraci łaskę, chociaż czyn jego w sobie i objektywnie jest zgoła niewinny.
Pozostaje jednak prawdą, że ci, którzy nie uświadamiają sobie dostatecznie swej odpowiedzialności, narażają się na wielkie złudzenia i niebezpieczeństwa duchowe. Są oni skłonni nietylko do czynienia wielu rzeczy przedmiotowo złych, lecz nadto do nabycia nawyku czynienia takich rzeczy. A gdy wkońcu spostrzegą grzeszność swego postępowania, nie słuchają często słabych przestróg sumienia i już świadomie pozostają na drodze, na którą raz weszli.
Wszelako sumienie szerokie pociąga za sobą daleko zgubniejsze następstwa, gdy pochodzi z połączonego z winą przytępienia zmysłu moralnego, jak było w wypadku faryzeuszów, którzy przecedzali, komara a potykali wielbłąda, którzy zarzucali winę apostołom za niezachowywanie »podania starszych«, co do obmywania rąk przed spożywaniem chleba, podczas gdy sami przestępowali przykazaniu boże dla swego podania,którzy w zarozumiałem poczuciu swej sprawiedliwości dziękowali Wszechmocnemu, iż nie byli jak inni ludzie,chociaż ten, co samą jest prawdą, zapewnia nas, że jeśli sprawiedliwość nasza nie będzie większa, niz uczonych i faryzeuszów, nie wnijdziemy do królestwa niebieskiego.
Jak zupełne musiało być moralne zaślepienie faryzeuszów! Jak znienawidzone ich zachowanie się w oczach naszego Pana, skoro wyrzekł na nich owo straszne przekleństwo: Biada wam, uczeni i faryzeusze obłudnicy, bo składacie dziesięcinę z mięty i kopru i kminku, a zaniedbaliście to, co najważniejsze w zakonie: sąd i miłosierdzie i wiarę. —Biada wam, uczeni i faryzeusze obłudnicy, albowiem oczyszczacie stronę zewnętrzną kielicha i misy, a wnętrze ich pełne jest zdzierstwą i niepowściągliwości. —Biada wam, uczeni i faryzeusze obłudnicy, albowiem podobni jesteście grobom pobielanym, które z wierzchu wydają się ludziom pięknemi, wewnątrz jednak pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. —Węże, plemię żmijowe! Jakżeż ujdziecie przed potępieniem piekielnem?
Jak za czasów Chrystusa, tak i dziś wielu jest faryzeuszów nietylko poza jego trzodą, lecz nawet wśród katolików z imienia, którzy z tamtymi przestają i przejmują ich zasady. Widzi się z przykrością, jak szybko i zupełnie te stosunki przytępiają ich zmysł moralny i wywracają ich pojęcia o tem, co dobre a co złe. Dziwne zaślepienie sądu zdaje się ich ogarniać. Nazywają złe dobrem a dobre złem, pokładając ciemność za światłość, a światłość za ciemność, pokładając gorzkie za słodkie a słodkie za gorzkie.
Tacy ludzie doskonale wiedzą o swym obowiązku i dlatego są nie do usprawiedliwienia. Doskonale wiedzą, czego wymagają od nieb prawa boże i kościelne, ale nie stosują się do nich. Powiedzą ci z wielkim napozór spokojem, że nie mogą uwierzyć, żeby Bóg tak dobry zechciał potępić ich za opuszczanie Mszy św. w niedziele lub za spożywanie mięsa w piątki, że są uczciwi i prawi w życiu, owszem naprawdę lepsi od wielu praktykujących chrześcijan.
Ludzie ci przyjęli bardzo wygodny kodeks moralności, niezależny całkiem od poznanej woli bożej. 'Kładą silny nacisk na przestrzeganie pewnych formalności zewnętrznych i sztucznych prawideł przyzwoitości. Zachowują pozór cnoty, a nawet wykonywują pewne cnoty naturalne, które odpowiadają ich usposobieniu lub zalecają się w jakikolwiek sposób ich upodobaniu. A tak zupełnie zadowoleni z siebie zamykają uszy na każde wołanie łaski i kołysani falszywem uczuciem bezpieczeństwa wpadają wzgubnysen duchowy, z którego zdoła ich obudzić jedynie gwałtowne wstrząśnienie.
Od takiego stanu do stanu sumienia zatwardziałego już tylko krok jeden. Zatwardziałe sumienie! Sumienie tak twarde, tak przytępione i nieczułe na wyrzuty, jak ciało zaschłe lub przypalone niewrażliwe jest na ból! Zapewne jest to według słów znanego dobrze pisarza duchownego »;przerażającą możliwością*. A jednak, by użyć słów apostoła: Duch jawnie powiada, że są tacy, co mali piętnowane sumienie.
»Są pewne możliwości na ziemi, o których niepodobna myśleć bez zgrozy. Na ogół dzięki łaskawemu zrządzeniu Opatrzności bożej nie poznajemy ich w wypadkach jednostkowych, nawet gdy na nie patrzymy. Jednym z takich wypadków jest możliwość wpadnięcia w nieuleczalne obłąkanie wtedy, gdy człowiek jest w stanie grzechu śmiertelnego. Jeśli niema przerwy w jego chorobie, żadnej chwili jasnej przed śmiercią, jeśli był obciążony grzechem ciężkim wtedy, kiedy obłąkanie stawało się faktem dokonanym, a rozum zstępował z swego tronu, człowiek taki jest już jakby potępiony. Chodzi po ziemi jako żywa ofiara piekła. Jego los już przypieczętowany, gdy jeszcze słońce ma nad głową, kwiaty wyrastają u stóp jego, a ptaki przyśpiewują kroczącemu po drodze. Uśmiecha się, atoli jest potępiony. Śpiewa, atoli jest na zawsze przepadłą ofiarą wielkiego wroga bożego. Życzliwość ludzka wzrusza jego serce, wszakże łaska boża na zawsze usunęła się od niego. Należy do ciemnych głębin wnętrza ziemi i tylko przypadkiem stąpa po jej promieniami słońca oblanej powierzchni«.
Taki stan jest jedną z okropnych możliwości tego świata, a stan zatwardziałego sumienia zbliża się do niego w sposób straszliwy. Ściągać na się ciężką winę, a ledwo zwracać na nią uwagę, popełniać grzech ciężki, a nie doświadczać wyrzutów sumienia, żyć w nieprzyjaźni z Bogiem, a nie lękać sic jego gniewu — to znaczy mieć sumienie twarde jak kamień.
Jest to naturalne następstwo życia pędzonego w grzechach, nawyku występnego folgowania swym żądzom, ciągłego oporu, stawianego powtarzanym zaproszeniom łaski, świętokradzkiego nadużywania sakramentów, rozmyślnego tłumienia głosu sumienia. Ten upominacz wewnętrzny, wyrzucany stale za nawias, zamilkł. Sam Bóg, tak długo odpychany i lekceważony, przestał kołatać do drzwi serca grzesznika z tą siłą co dawniej, odzywając się coraz mniej wyraźnie do jego woli, oświecając coraz słabiej jego rozum.
Grzesznik przeoczył i pominął Wszechmocnego, pisze autor dopiero co przytoczony. Zrazu czynił to z pychy, potem do stałej pogardy dołączył zapomnienie. Wszechmocny, zdaje się, zaczyna teraz odpłacać mu tą samą monetą, a przynajmniej na razie również przeoczać i pomijać grzesznika. Nieszczęsny już się nic spostrzega kiedy jest w niebezpieczeństwie. Przypomina żeglarza, który zgubił swą mapę, Nie potrafi określić, pod którą znajduje się długością i szerokością. Nie widać lądu, nic jeno bezbrzeżna pustynia wód naokoło. Słońce się skryło i żeglarz nie może czynić spostrzeżeń. Noc tak straszna i czarna, że żadna gwiazda nie chce mu dawać nawet niewyraźnej wskazówki, w jakiem znajduje się miejscu. Igła busoli złamana i niepodobna oznaczyć, gdzie wschód lub zachód, północ lub południe.
Tejuże,wi swabodnem zastosowaniu do przedmiotu,Jak straszna wydaje się ta kara! A wszakże w samej karze ukrywa się może miłosierdzie, gdyż grzesznik jest przynajmniej pod pewnym względem mniej winny, niż byłby w innych warunkach. I tak ślepo idzie za swemi chuciami, pije grzech jak wodę i rozkoszuje się występkiem, nie zdając sobie widocznie sprawy ze swego położenia. Gdy nalegamy na niego, by wszedł w siebie i ulitował się nad biedną swą duszą, odpowie nam prawdopodobnie, że nie uczynił nic złego, nie zabił ani nie okradł nikogo, że nie ma nic do wyznania i za nic nie potrzebuje żałować. Niezboznik gdy przyjdzie w głębokość grzechu, za nie sobie nie ma. Nie czuje więcej wyrzutów sumienia. Stąd mówimy o nim, że sumienie w nim zamarło lub że nie ma sumienia.
Ozy taki nie znajduje się na gościńcu, wiodącym do niepokuty ostatecznej i do zguby? Czy nie winien grzechu, o którym św. Jan pisze: Jest grzech do śmierci; nie za tym mówię, aby kto prosił. Prawda, że póki grzesznik żyje, póty istnieje nadzieja przebaczenia. Bóg nie chce śmierci niezbożego, ale żeby się nawrócił… a żył. Bóg zawsze gotów przebaczyć synom marnotrawnym, wracającym do niego. Nawet gdy są daleko od niego, »w obcej krainie«, lituje się nad nimi i budzi w ich sercach pragnienie powrotu do ojca i wyrzeczenia do niego słowa: »Zgrzeszyłem«. Lecz czy usłuchają głosu, na który od tak dawna zamknęli swe uszy? Czy będą gotowi podjąć długą, uciążliwą podróż powrotną do domu ojcowskiego, który opuścili na zawsze? Czy odzyskają kiedyś ową mądrość niebiańską i ów szacunek wewnętrzny dla samych siebie, z którego się wyzuli? Czy wrócą do owej delikatności sumienia, której się wyzbyli? Bez cudu łaski taka przemiana serca wydaje się niemożliwa. A któż odważy się oglądać za cudem na korzyść tych, którzy uczynili się niegodnymi nawet zwyczajnych pomocy łaski? Możliwe to, bez wątpienia, bo »u Boga wszystko możliwe«. Lecz zapewne nikt, kto posiada zdrowe zmysły, nie zechce oprzeć swego zbawienia na tak kruchej podstawie.
To też każdy powinien zadać sobie pytanie: Czy jestem posłuszny nakazom sumienia, czuły na jego wyrzuty? Ozy może głuchy na głos jego, obojętny na jego napomnienia? A jeśli wykryje, że jest skłonny do brania lekko swych obowiązków, winien działać przeciw tej skłonności, tłumacząc decyzje swego sumienia raczej w duchu surowości niż łagodności. W razie wątpliwości, czy coś jest grzechem lub nie. grzechem ciężkim lub powszednim, powinien bliżej zbadać rzecz i usunąć swą wątpliwość, nim przystąpi do działania. Jeśli ją bowiem zlekceważy lekkomyślnie, może stać się winny grzechu śmiertelnego nawet w rzeczach, które same z siebie nie nakładają obowiązku ciężkiego. Gdy wątpi, czy w pewnym wypadku dał pełne przyzwolenie lub nie na rzecz ciężko grzeszną, winien przypuszczać, że zezwolenie było zupełne, i uważać się obowiązanym do wyznania swego grzechu. Racją jest, że jedynie tą drogą może spodziewać się wynagrodzić błędy sumienia zbyt giętkiego, skłonnego zawsze do zmniejszania jak najbardziej swej odpowiedzialności i swej winy. Atoli nie zadowalając się samem poprawianiem jego pomyłek, winien tak długo pobudzać je do czynności przez refleksje zdolne przejąć umysł zbawienną bojaźnią sądów bożych, dopóki nie upewnił się, że sumienie dokładnie i wiernie pełni swą powinność.
Niema nic cenniejszego w życiu duchownem nad sumienie subtelnie czułe i niezawodnie pewne. Urobić takie sumienie jest jednem z pierwszorzędnych zadań wychowania chrześcijańskiego, jednym z najściślejszych obowiązków rodziców chrześcijańskich. Przykład, który oni i inni członkowie rodziny dają, każde słowo wymówione i każdy czyn wykonany w obecności dzieci, zebrania towarzyskie i atmosfera moralna ogniska domowego, wszystko to wywiera wpływ subtelny i niedostrzegalny, a jednak pewny i trwały, jak wpływ dobrego zachowania się. Jak ci, którzy od dzieciństwa żyli wśród towarzystwa wykwintnego mają zmysł delikatny do wszystkiego, co uchodzi w oczach świata, tak ci, którzy wzrośli na łonie prawdziwie cnotliwej rodziny, mają zmysł delikatny do wszystkiego, co przystoi w oczach nieba.
Tym sposobem nabywa się owych instynktów katolickich, które często są najlepszymi przewodnikami w rzeczach wiary i moralności, jako też najpewniejszą ochroną przed błędem i występkiem, a które napotkać można nawet u niewykształconych i młodocianych w mierze, będącej zagadką dla mędrców tego świata. By wspomnieć tylko jeden znany przykład, czytamy o św. Stanisławie Kostce, że gdy jeszcze był dzieckiem, wyrażenie, cokolwiek tylko obrażające skromność chrześcijańską, a dochodzące do jego uszu, wprawiało go w omdlenie, skutkiem czego jego obecność stawała się silnym hamulcem dla tych, którzy byli starsi od .niego.
Wypadek taki, jak dopiero co przytoczony, nic nie traci ze swego znaczenia ani ze swej wiarogodności wobec twierdzenia, wyszłego z kół zarażonych modnym dziś sceptycyzmem religijnym, jakoby z jednej strony młodzieniaszek tak niewinny nie mógł rozumieć usłyszanych słów nieprzystojnych, gdyż »dla czystych wszystko jest czyste«, a z drugiej strony nie mógł podejrzywać nic złego w słowach, których nie rozumiał, skoro »mi!ość nie myśli złego«. Bo nawet pomijając fakt, że Bóg, który »daje rozumienie maluczkim«, chciał użyć tego dziecka łaski do zganienia i zawstydzenia starszych wiekiem, możemy stwierdzić, że podobna czułość, zwłaszcza we wszystkiem, co dotyczy cnoty anielskiej, jest wspólna w większym lub mniejszym stopniu wszystkim młodym ludziom, których sumienie wykształcono należycie. Póki zachowują tę delikatność, Duch boży mieszka w nich i objawia się im, lubo podobnie jak chłopię Samuel nie wiedzą zrazu, że to Pan. Szczęśliwi, jeśli posłuszni głosowi wołającemu odpowiadają: Mów, Panie, bo sługa twój słucha. Bóg objawiać się im będzie coraz wyraźniej z dniem każdym, a żadne ze słów jego nie upadnie na ziemię.
Drobna roślinka, zwana czułkiem (Mimosapudica), jest tak wrażliwą, że tuli swe liście i składa je jeden na drugi nie tylko gdy ktoś dotknie się jej rzeczywiście, lecz nawet gdy zbliży się do niej na łące. Oto obraz sumienia niewinnego zarazem i nader czułego, tem czulszego, że niewinne. Jak nie podejrzewa złego, którego niema, tak szybko odkrywa zło, gdzie ono istnieje. Ma nieomylne przeczucie niebezpieczeństw moralnych, kiedy jeszcze są daleko. Jak kurczęta na widok jastrzębia instynktowo zrywają się przerażone i chronią pod skrzydła kokoszy, tak dobrze urobione sumienie instynktownie przejmuje się lękiem na widok swych wrogów duchowych i ucieka się do Ojca niebieskiego.
Takie właśnie sumienie wszyscy winniśmy pielęgnować w sobie i być mu posłuszni jako »głosowi bożemu«.