Bez kategorii
Like

CZŁOWIEK W CAŁEJ SWEJ PRAWDZIE: ROZDZIAŁ VI

01/08/2012
418 Wyświetlenia
0 Komentarze
37 minut czytania
no-cover

Walka ze zmysłowością. Umartwienie czyli ukrzyżowanie ciała, wraz z jego występkami i złem i skłonnościami.

0


 

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ VI

 

 

Walka ze zmysłowością. Umartwienie czyli ukrzyżowanie ciała, wraz z jego występkami i złem i skłonnościami.

 

 

Człowiek upadły ma skłonność wrodzoną do pobłażania swej zmysłowości. Wzdryga się przed bólem fizycznym i lgnie do uciech cielesnych. Te zas, nawet gdy nie są grzeszne same w sobie, prowadzą łatwo do wykroczeń i nadużyć. Stąd pochodzi, że ciało bierze górę nad duchem i tyranizuje go, zamiast służyć mu w uległości.

 

W pierwszym okresie światawszelkie ciało popsowalo było drogę swąw takiej mierze, iżżal było Bogu, ze uczynił człowieka na ziemii rzekł:Nic będzie trwał duch mój na wieki w człowieku, gdyż jest ciałem. Od owego zaś dnia»pożądliwość ciała« była jedną z trzech potęg złego, które według świadectwa apostoła dzierżą nieograniczoną władzę na tym świecie.

 

W naszych czasach potęga ta bardziej jeszcze wzrosła skutkiem zmienionego ogólnego położenia społeczeństwa ludzkiego, oraz stosunków, wśród których żyjemy. Z postępem kultury materjalnej niesłychanie szybko pomnożyły się środki używania, a jeszcze szybciej wzrosła żądza uciech i rozkoszy. W istocie niema przesady w twierdzeniu, że główne dążenie tłumu, cel jego ambicji, raj jego tęsknot wyraża czarodziejskie słówko -komfort*.

Bardzo wielu czyni dobro zmysłowe, wolność od fizycznego cierpienia i posiadanie dobrobytumaterjalnego, głównym przedmiotem życia. Niemała też jest liczba tych, którzy gonią za przyjemnością dla przyjemności i usiłują zażyć jak najwięcej rozkoszy w krótkiej chwilce swego bytowania ziemskiego. Niektórzy nawet posuwają się tak daleko, iż życzą sobie życia krótkiego, byleby dawało największe na tężenie rozkoszy.

Wszystko to jest tylko przełożeniem na język nowożytny słów, które Duch Św. kładzie w usta bezbożnych rozpustników: Krótki a tęskliwy jest czas żywota naszego… Z niczegośmy się narodzili i potem będziemy jakoby nas nie było… Pójdźcież tedy, a używajmy dóbr niniejszych a zażywajmy rzeczy stworzonych prędko jako w młodości. Winem drogiem i olejkami się napełniajmy, a niech nas nie mija kwiat czasu. Chodźmy w wieńcach różanych póki nie uwiędną: żadna łąka niech nie będzie, którejby nie miała przejść rozpustność nasza. Żaden z nas niech próżen nie będzie rozpusty naszej: wszędzie zestawujmy znaki rozkoszy: gdyz ta jest cząstka nasza i ten jest dział.

 

Nie może być nic bardziej sprzecznego z przykładem i nauką Chrystusa, którego »całe życie na ziemi, jak przypomina autor książeczki»0naśladowaniu*, było krzyżem i męczeństwem*.SamPan nasz powiada: Jeśli kto chce iść za mną, niechaj zaprze samego siebie i niech weźmie krzyż swój a naśladuje mnie. Iść za inną? A dokądże? Aż na Kalwarję i na krzyż. To też św. Paweł stawia jako ogólną zasadę, żektórzy są Chrystusowi, ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i z pożądliwościarni.’

 

A przecież Chrystus przyszedł, by przynieść pokój i wesele na ziemię. Pokój ludziom dobrej woliiradość, która będzie udziałem ludu całego — tak opiewało poselstwo aniołów, zwiastujących jego narodzenie. Tak, pokój i wesele, nawet na tym świecie, atoli pokój i wesele przez ból, smutek, ucisk i krzyż.

 

Posłuchajmy, do czego nas Pan nasz osobiście zaprasza: Pójdźcie do mniewszyscy,którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię. Weźmijcie iw siebie jarzmo moje… a znajdziecie ukojenie dlaserewaszych. Albowiem jarzmo moje słodkie jest, a brzemię moje lekkie. Znaczenie tych słów jest zupełnie jasne. To jak gdyby powiedział: Weźcie na siebie jarzmo moich przykazań, brzemię mego krzyża, i dźwigajcie je odważnie za mną, bo nie masz innego sposobu zdobycia pokoju dla dusz waszych. I naprzekór wszelkim pozorom przeciwnym jarzmo moje naprawdę jest słodkie a brzemię moje lekkie. Gdzie indziej wyraża tę samą myśl z większym jeszcze naciskiem, mówiąc: Jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy podobnie zginiecie. Doprawdy, twardem wydaje się to powiedzenie. A jednak są to słowa tego, który zstąpił z nieba dla zbawienia ludzkości, tego, który chodząc po ziemi czynił dobrze i koił cierpienia wszystkich, odwołujących się do jego litościwego serca, tego wreszcie, który tak nas umiłował, iż życie położył za przyjaciół swoich. Z pewnością nie chciałby nam sprawić przykrości, gdyby tego nie uważał za konieczne. Musi tedy być jakaś moc tajemnicza w pokucie, gdy ją się praktykuje z odpowiedniem usposobię niem. Tak też jest istotnie. Bez pokuty bowiem wszyscy zginiemy. Bez pokuty więc niemasz pokoju ani wesela ani szczęścia dla człowieka upadłego, dla każdego, kto dopuścił się grzechu, albo jest w niebezpieczeństwie dopuszczenia się go. A dlaczego tak? Krótkie zastanowienie się nad naturą grzechu i pokuty wskaże od razu przyczynę.

 

Grzech jest dobrowotnem przestąpieniem, albo naruszeniem prawa boskiego. Koniecznem atoli za łożeniem prawa jest prawodawca, który oznajmia swą wole; drogą ustawy, tudzież cel, który winien być osiągnięty jej przestrzeganiem. Najwyższym prawodawcą jest Bóg wszechmocny, a celem każdego prawa jest ustanowienie lub zachowanie porządku. Grzech tedy jes1 przedewszystkiem buntem przeciw Najwyższemu Prawodawcy, wyzwaniem rzuconem jego powadze, wzgardą okazaną jego woli. »Stąd Pismo św. nazywa grzech obrazą Boga, ujmą uczynioną jego czci lub bezbożnością«,a w tem znaczeniu »głównie rozpatrują go teologowie* i pisarze duchowni.” Po wtóre grzech jest udaremnieniem, o ile to możliwe, celu, który przyświecał Bogn w ustanawianiu prawa, naruszeniem porządku prze zeń ustalonego, zburzeniem jego dzieła.»Dlatego, mówi św. Augustyn, grzech jest wywróceniem porządku*.

 

Obu tych elementów, wchodzących w skład grzechu, nie należy mieszać. Bo lubo do pewnego stopnia znajdują się w każdym grzechu, są one jednak różne między sobą i wydają każdy odmienne złe skutki. Kiedy Adam kosztował owocu zakazanego wbrew woli bożej jasno mu objawionej stał się winny wielkiej obrazy osobistej i zdrady względem najwyższego majestatu bożego, »którego przynajmniej w skutkach nie chciał uznać za cel swój ostatni,a przez to ściągnął na siebie gniew boży. Nadto naruszając ustanowiony porządek rzeczy unicestwił niejako plan Stwórcy. — Żyć przez czas pewien w raju rozkoszy, wolnym od cierpień i walk wszelkiego rodzaju, następnie być przeniesionym do nieba nie przechodząc przez bramy śmierci« i tak uczestniczyć na zawsze we własnej szczęśliwości Boga — taki miał być los Adama, gdyby był dobrowolnie złożył dowód wierności swemu Stwórcy przez łatwy akt panowania nad sobą. Jak piękny, jak doskonały był ten plan! Opierając się mu, Adam wprowadził różnego rodzaju nieład i zamieszanie do dzieła bożego, nieład i zamieszanie do własnej woli, nieład i zamieszanie do niższego stworzenia. A za tem poszły roje klęsk i cierpień, które rozlały się na 'cały świat i sprowadziły śmierć doczesną na wszystkich a wieczną na wielu.

 

W ten sarn sposób, ilekroć dobrowolnie przestępujemy wolę Boga, podwójną wyrządzamy mu krzywdę, bo dajemy mu powód do osobistego niezadowolenia i burzymy porządek jego stworzenia. Naprawa tej podwójnej krzywdy jest zadaniem pokuty, która, jak poucza nas św. Augustyn, jest smutkiem, strapieniem albo bólem, cierpieniem albo karą, którą grzesznik dobrowolnie karze samego siebie za krzywdę, wyrządzoną dobrowolnie przez po pełnienie grzechu.Pokuta jest dwojaka, wewnętrzna i zewnętrzna, stosownie do obu elementów złego, napotykanych w każdym grzechu. Pierwsza jest według słów św. Augustyna «smutkiem, strapieniem albo boleni’, t.j. żalem serdecznym za popełniony grzech wraz z mocnem postanowieniem poprawy. Druga, będąca owocem pierwszej,jest »cierpieniem lub kara, którą grzesznik dobrowolnie karze samego siebie za krzywdę, wyrządzoną dobrowolnie przez dopuszczenie się grzechu«.

 

Bez pokuty wewnętrznej bezwarunkowo niemożliwą jest rzeczą wyjednać przebaczenie za zniewagę osobistą, wyrządzoną wszechmocnemu Bogu. Ażeby odzyskać jego przyjaźń, należy, jak tego wy maga sama natura rzeczy, zacząć od aktu pokornego poddania się, odwołując i potępiając z obrzydzeniem grzechy, któremi znieważyliśmy jego boski majestat. Atoli poza prośbą o przebaczenie jesteśmy obowiązani naprawić, ile w naszej mocy, porządek przez nas wywrócony. To zaś jest przedmiotem pokuty zewnętrznej, zwanej także umartwieniem. O tej to pokucie mówi apostoł, kiedy nas upomina, byśmy zawsze umartwienie Jezusa z sobą nosili w ciele naszem. Tą też pokutę ma na myśli, kiedy nam mówi, że którzy są Chrystusowi, ciało swe ukrzyżował: i z namiętnościami i z pożądliwościami.

 

Zważ, że nie mówi poprostu:ci, którzy ukrzyżowali swe ciało«,lecz którzy ukrzyżowali swe ciało wraz z namiętnościami i pożądliwościami. A dlaczego tak? Bo pokuta zewnętrzna, czyli umartwienie, nie ogranicza się do surowości cielesnych, które dążą bezpośrednio do zadania cierpienia fizycznego ciału, jak post, biczowanie i noszenie włosiennic Ona obejmuje wszystkie uczynki pokutne, w których »władze cielesne«, wyobraźnia lub zmysły, uczestniczą, jak ujarzmianie namiętności, opanowywanie wrodzonych skłonności, miarkowanie wzruszeń wewnętrznych. Tak pojęta pokuta zewnętrzna jest konieczna zarówno jako zadośćuczynienie za grzechy przeszłe, jako też jako środek ochronny przeciw grzechom przyszłym.

 

Jest nieodzowna jako zadośćuczynienie za przeszłe grzechy. »Skoro bowiem grzech jest aktem nie łaski, rozumuje św. Tomasz, oczywistą jest rzeczą, że ktokolwiek grzeszy, działa przeciw pewnemu porządkowi, odpada zatem od tego porządku i doznaje poniżenia, a to odpadnięcie i poniżenie zowie się karą*.Nawet w dziedzinie fizycznej przyrody panuje zasada, że»cokolwiek podnosi się przeciw czemu innemu, doznaje straty od niego«. W bardziej nowożytnym języku myśl tę wyraża zasada:»Akcja równa reakcji«. W ten sposób dokonywa się mniej lub więcej gwałtownie przywrócenie zburzonego porządku. To sarno prawo rządzi sprawami ludzkiemi. Jest to bowiem zgodne ze skłonnością przyrodzoną, że »każdy usiłuje poniżyć tego, który się podnosi przeciw niemu«.Nie jest to zawsze oznaką mściwości, lecz często objawem’ słusznego oburzenia na krzywdziciela. Nawet gdy nie wchodzimy w grę osobiście, czujemy, że wykroczenie przeciw moralności publicznej powinno być karane z całą surowością prawa, nietylko dla poprawy przestępcy i odstraszenia innych od naśladowania jego przykładu, lecz również w celu «wymierzenia sprawiedliwości krzywdzie«. Jest to rodzaj zemsty sprawiedliwej, instynkt naturalny, uświadamiający nam, że za każdy grzech należy się zadośćuczynienie przez cierpienie tego lub innego rodzaju.

 

Stąd nierzadko się zdarza, że ludzie, w których obudziło się nagle poczucie własnej nikczemności, niesprawiedliwości lub niewdzięczności, pałają żądzą wymierzenia sobie kary. Jeśli oczernili dobre imię bliźniego, czują, że należy to naprawić choćby ofiarą własnej dobrej sławy. Jeśli skrzywdzili go na majątku, czują, że nietylko należy zwrócić, co nie jest ich własnością, lecz hojnie z własnego udzielać potrzebującym. Jeśli przekroczyli granice umiarkowania i trzeźwości w jedzeniu i piciu, czują, że winni karcić swe ciało przez post i wstrzemięźliwość za zbytnie pobłażanie mu. Sumienie mówi im, że dla przywrócenia zwichniętej przez nich równowagi sprawiedliwość karząca wymaga zadośćuczynienia tego samego rodzaju według zasady:»równe za równe«, restytucji wykonanej na samym sobie, ukrócenia żądzy niedozwolonych przyjemności przez równą miarę cierpienia.

 

Jest to zasada, na której opiera się starozakonne prawo odwetu. Ktoby oszpecił kogokolwiek z sąsiadów swoich, jako uczynił, tak mu się stanie: złamaniem za złamanie, oko za oko, ząb za ząb odda. Jako uczynił zmazę, tak cierpieć będzie musiałPrawo to utraciło wprawdzie moc swoją w trybunałach ziemskich, lecz nie wobec trybunału nieba. P,o w jakiś sposób, tak czy inaczej, wcześniej lub później, tu lub na tamtym świeoie zwichnięta równowaga moralna musi być przywrócona, dług zaciągnięty u sprawiedliwości bożej wyrównany w całej pełni. Sam Duch Św. mówi o grzesznej duszy, przedstawiając ją pod obrazem Babilonu: Jako się wiele wynosiła i w rozkoszach była, tyle jej dajcie męki i załosci.

 

Któż więc może się uważać za zwolnionego od obowiązku ćwiczenia się w umartwieniu? Kto umie podać całkowitą sumę szkód, wyrządzonych swemi grzechami? Kto może wiedzieć, jak dalece pokrzyżował plany Boga? Kto potrafi ocenić spustoszenie moralne, które zrządził w wszechświecie? Kto zdoła przewidzieć ostateczne skutki jednego choćby czynu grzesznego? Zgorszenia danego maluczkim Chrystusowym? Krzywdy zadanej sławie bliźniego? Oporu stawianego prawowitej zwierzchności, czy to świeckiej czy duchownej? Jeśli to prawda, że każdy nasz ruch wywołuje skutek, który da się odczuć w świecie fizycznym aż do końca czasów, czyż również nie jest prawdą, iż każdy nasz czyn grzeszny pociąga za sobą skutek, który będzie odczuwany w świecie moralnym aż do kresu doczesności? A jeśli tak, czy nie powinniśmy czynić wszystkiego, co w naszej mocy, by przeciwdziałać złemu?

 

Podobne rozważania natchnęły Świętych święta nienawiścią do samych siebie, nagliły ich do uprzedzenia sprawiedliwości bożej karami, które sami nakładali na siebie. Ich żal za grzechy popełnione pobudzał ich do zemsty nad samymi sobą, a tak pokuta wewnętrzna znajdowała naturalny i stosowny wyraz w umartwieniu zewnętrznem.

 

Wszelako jeżeli umartwienie jest konieczne jako zadośćuczynienie za przeszłe winy, to bardziej jeszcze jest ono potrzebne jako środek ochronny przeciw grzechom przyszłym. Bo nawet kiedy odpokutowaliśmy całkowicie grzechy popełnione, nie jesteśmy nigdy wolni od niebezpieczeństwa nowych upadków.Skutkiem grzechu naszych pierwszych rodziców, może także skutkiem grzechów naszych bardziej bezpośrednich przodków lub naszych własnych przeszłych grzechów nałogowych, wszyscy doświadczamy w sobie skłonność do złego. Skłonność ta, zwłaszcza gdy jest następstwem własnych błędów, zowie się powszechnie występnością. Jest to choroba moralna, która podobna do trawiącej gorączki, pożera stopniowo i niszczy moc i energję duszy i z pewnością zawiedzie do fatalnych wyników, jeśli nie zastosujemy odpowiedniego lekarstwa. «Nasza gorączka, pisze św. Ambroży, to chciwość, nasza gorączka to rozkosz zmysłowa, nasza gorączka10nadmierne zamiłowanie w zabawach, nasza gorączka to żądza zaszczytów, nasza gorączka to gniew.

 

Jedynem lekarstwem jest umartwienie. Gorzkie to lekarstwo, ale skuteczne, a skuteczność jego często polega na samej jego goryczy. Może kto odziedziczy] silny pociąg do napojów odurzających? Może folgował temu pociągowi nadmiernie i tak nabawił się chorobliwego nałogu pijackiego? Może stał się moralnie niezdolny do zapanowania nad sobą, ile razy ujrzy napój lub dotknie się szklanki, w której siedzi kusiciel? Jasną jest rzeczą, że winien umartwiać się i wstrzymywać nawet od tego, co w sobie całkiem niewinne i dozwolone drugim. Może kto z natury ma skłonność do sympatyj i anty- patyj dla drugich? Może uczuciom swym pozwolił wziąć górę nad rozumem? Może sama obecność pewnych osób była dlań sposobnością do grzechu? I tym razem jasną jest rzeczą, że taki powinien umartwiać się i wyrzekać się nawet tego, co niewinne samo w sobie i dozwolona drugim. Powinien stosować do siebie słowa Chrystusa: Jeśli cię twoje prawe oko ciągnie do grzechu — wyłup je i odrzuć od siebie… A choćby cię twa prawica ciągnęła do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie.

 

Jeśli samo ciało jest źródłem bezpośredniem naszych niedomagań duchowych, jeśli zbuntowało się lub buntuje przeciw nakazom rozumu, należy je karcić, póki nie nauczy się słuchać. Tak czynił Paweł św. który pisze: Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snuć innym przepowiadając, sam się nie stal odrzuconym.

 

Prawda, że jednym mniej potrzeba surowości cielesnych niż innym. Wszelako z wyjątkiem przypadku, w którym choroba cielesna w pewien sposób zastępuje je, nikt nie jest w zupełności zwolniony od obowiązku praktykowania takich surowości. Kościół przepisuje w pewnych dniach post i wstrzymywanie się od potraw mięsnych, rozciągając ten obowiązek na wszystkich, którzy nie są prawnie wyjęci lub zwolnieni drogą dyspensy. Poza tem istnieją różne inne sposoby umartwiania ciała, przystosowane do potrzeb osobistych każdego, a niektóre z nich są często najściślejszym obowiązkiem. Samo nawet światło rozumu przyrodzonego poddaje je tym, którzy usiłują urządzić swe życie według jego przepisów. Nietylko św. Paweł, lecz pogańscy filozofowie, nietylko asceci chrześcijańscy, lecz niedowiarkowie obojej płci i wszystkich wieków uciekali się z własnego popędu do utrapień ciała, gdy byli przez nie nagabywani, gdyż widzieli w tych umartwieniach jedyny środek podtrzymywania zwierzchnictwa ducha nad materją i zabezpieczenia się od zejścia do poziomu nierozumnych zwierząt.

 

Dobrze to przypomnieć w naszych czasach, kiedy nawet wśród tych, którzy narzucają się innym na przewodników, znajdują się tacy, co nisko cenią pokuty cielesne, a może zniesławiają je jako szczątki barbarzyństwa. Niech mówią, co chcą, ciało pieszczone i delikacone, podobne jest do niewolnika, który często nie chce poddać się żadnym innym przepisom, jeno nakazom rózgi. A niejedną z pokus które ciało wszczyna, bardzo trudno pokonać bez stosowania ostrości cielesnych.

 

Mimo to prawdą jest, że umartwianie ciała jest. mniej doniosłe od umartwiania żądz i namiętności. »Dwa są rodzaje umartwienia i ukrzyżowania, pisze św. Augustyn, cielesne i duchowe. Duchowe, które ma większą wartość i doskonałość w sobie, polega na ujęciu w karby wzruszeń duszy, na co dziennem zwalczaniu wad, na zgodzie naszego po stępowania z surowemi przepisami cnoty, słowem na ustawicznem pasowaniu się z mieszkającym w nas starym człowiekiem. Ktokolwiek przestrzega tych nakazów, czyni wyłom w murze żądz i namiętności i wdziera się przemocą do królestwa niebieskiego. 

 

Wszystko to jednak ledwo możliwe bez mniej lub więcej energicznego uderzania na samo ciało. Żądze bowiem, tkwiące korzeniami swemi w ciele zwierzęcem, nie mogą być skutecznie zwalczane inaczej jak tylko przez umartwianie ciała. Tym sposobem nieomal każdy rodzaj umartwienia ma w sobie coś z natury pokuty cielesnej. Innemi słowy należy krzyżować ciało wraz z jego wadami i pożądliwościami. Ażeby umartwić pragnienie zwrócenia na siebie uwagi w rozmowie towarzyskiej, należy nałożyć wędzidło językowi. Ażeby umartwić ciekawość, trzeba ująć w karby oczy, uszy i inne zmysły cielesne. Zgodnie z temi zasadami pisarze duchowni rozróżniają jeszcze trzeci rodzaj umartwienia, który nazywają mieszanym, ponieważ jest częścią cielesnej, częścią duchowej natury. Jest on zazwyczaj najbardziej pożyteczny, jako też najpraktyczniejszy, i może uchodzić za dobry probierz szczerości i troskliwości w służbie bożej według słów św. Ignacego: * Niech każdy o tern będzie przekonany, że o tyle postąpi w życiu duchownem, o ile wyzuje się z miłości własnej i szukania wygód osobistych«.

 

Kilku mędrców pogańskich wyraziło tę samą myśl, twierdząc, że wszelką filozofję można streścić w dwu słowach: »znosić« i»wyrzekać się«. Mądrość życia nakazuje znosić ból i cierpienie, wyrzekać się przyjemności i wygody, obejmować wszystko, do czego wstręt ma zepsuta natura, uciekać od wszystkiego, do czego wadliwie się skłania. A czego uczyli, wielu z nich stosowało w praktyce. Przekonani bowiem doświadczeniem, że mądrość, jakiej szukali, nie bywa naleziona w ziemi rozkosznie żyjących, wiedli życie zaparcia się i umartwienia, które mogłoby okryć rumieńcem wstydu wielu przyznających się do chrześcijaństwa.

 

Inni czynili to samo dla dostąpienia chwały i poklasków świata. Ci, którzy w biegu na arenie usiłowali pierwsi stanąć u mety, pisze poeta łaciński, wiele się trudzili i wiele cierpieli za młodu, znosili upał i zimno i stronili od rozkoszy podniebienia i ciała.A św. Paweł snując dalej tę samą myśl, mówi nam: Każdy, który się potyka na placu, od wszystkiego się powściąga.

 

Daleko więcej ludzi poddaje się najsurowszym umartwieniom dla próżności, mody lub zwyczajów życia towarzyskiego, a umartwienia te są często nierozsądne i szkodliwe zarówno dla duszy jak dla ciała. W pewnej legendzie średniowiecznej z nadzwyczajnym efektem występuje na scenie Lucyfer; spoglądając nocą na pewne miasto mówi:»Więcej męczenników mam w tych murach niż sam Bóg, .a oni nie mogą zaznać snu. To moi podda ii i moi niewolnicy. Ich nędzne życie pełne bólu, pełne konania nerwów i mózgu. A każde uderzenie serca, każdy oddech bardziej ich morzy niż kurcz przedśmiertny*. A o bl. TomaszuMore,kanclerzu i męczenniku angielskim opowiadają, że gdy pewnego dnia spostrzegł swą córkę zadającą sobie istne męki przez próżność w stroju, odezwał się do niej: »Moje dziecko, Bóg wyświadczyłby ci prawdziwą łaskę, gdyby cię skazał na piekło, widząc, że tak się trudzisz o zasłużenie sobie na nie«.Surowe to upomnienie w ustach takiego świętego i takiego ojca, na które jednak zasługuje wielu, którzy jak wspomniana młoda niewiasta czynią z siebie męczenników próżności mody i grzechu.

 

Dlaczego nie mielibyśmy czynić z pobudek nadprzyrodzonych, co tamci czynią z pobudek przyrodzonych, a może grzesznych? Dlaczego miałoby się nam wydawać twardem poskramiać, zapierać i umartwiać samych siebie?

 

Życie umartwienia, odważnie podjęte, nie jest życiem nędznem, lecz życiem szczęśliwem. Szczęście bowiem na tym świecie nie polega na unikaniu wszelkiego cierpienia, lecz na jego odważnem znoszeniu, nie na obfitości wygód, lecz na używaniu ich w miarę. Bez cierpienia niema życia ani we fizycznym, ani w moralnym porządku, ponieważ wszelkie życie zasadza się na działaniu, na wysiłku, na walce, to zaś wszystko mieści w sobie pewien stopień cierpienia. Bez cierpienia niema rozwoju, niema postępu, przedewszystkiem niema ćwiczenia się w cnocie. Wszelkie bowiem ćwiczenie polega na wytężaniu sił, co znowu połączone jest z pewnym stopniem cierpienia. Wszelako jest to cierpienie wytwarzające zdrowie i energję, tężyznę i szczęście.

 

Możemy tedy zamknąć rozważanie nasze słowami «Naśladowania Chrystusa*: «Dopóki przykro ci cierpieć i dopóki uciekasz przed cierpieniem, dopóty źle z tobą się dzieje, i wszędzie troska za tobą pogoni. Kiedy już dojdziesz do tego, że utrapienie stanie ci się słodkiem i polubisz je dla Chrystusa: wtedy bądź pewny, że dobrze dzieje się z tobą, bo raj na ziemi znalazłeś… Otóż wszystko zawiera się w krzyżu i wszystko w tem się streszcza, aby umrzeć samemu sobie; i niemasz innej drogi do żywota i do prawdziwego wewnętrznego pokoju, jeno droga krzyża świętego i codziennego umartwienia… Dlaczegóż więc obawiasz się wziąć na się krzyż, który do królestwa prowadzi? W krzyżu zbawienie, w krzyżu życie, w krzyżu obrona od nieprzyjaciół; w krzyżu źródło niebieskiej słodyczy, w krzyżu moc ducha, w krzyżu wesele serca, w krzyżu szczyt cnoty, w krzyżu doskonałość i świętość. Niemasz dla duszy zbawienia, ani nadziei wiecznego żywota poza krzyżem. Weź więc krzyż swój i idź za Chrystusem, a zajdziesz do żywota wiecznego«.

 

 

 

 ROZDZIAŁ V <—————————–> ROZDZIAŁ VII

0

ezaw

What God prescribed. That's the law!

167 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758