Błędne pojęcia o pokorze. Szczera pokora nie jest sprzeczna z prawdą, wielkością, siłą, wielkodusznością, ani odwagą.
ROZDZIAŁ IX
Tak słodka i wdzięczna jest cnota pokory, że ściągnęła Wszechmocnego z jego tronu niebieskiego do niskiego domku w Nazarecie. Zdawałoby się tedy, iż powinnaby również znaleźć łatwo drogę do serca ludzkiego.
A jednak, rzecz dziwna, nierzadko spotykamy ludzi i to nie pozbawionych znaczenia, którzy chcieliby nietylko zamknąć przed pokorą swe serce, lecz nawet wymazać ją z rzędu cnót, którzy prawiąnam, »iżwszystkie cnoty skupiają się w zaufaniu do siebie«.Nie wstydzą się nawet twierdzić, że nasza godność i męskość wymaga, byśmy się bezwzględnie opierali na samych sobie i nie uznawali innego prawa ani innej powagi, jak tylko własną naszą naturę.
Katolicy oczywiście nie śmieliby przemawiać takim językiem, ponieważ słyszą w nim odgłos słów, skierowanych przez kusiciela do naszych pierwszych rodziców w raju. Chociaż jednak nie objawiają rzeczywistego wstrętu do pokory, czy mimo to oceniają w całej jej wartości tę cnotę ulubioną Słowa wcielonego i jego błogosławionej Matki? Czy też może czują się raczej do niej onieśmieleni? Może patrzą na nią bezwiednie jako na cnotę, odpowiadającą bardziej czasom przeszłym niż obecnym? Wiekom ciemnoty raczej niż dobie światła? Dzieciom raczejniżtym, co doszli do wieku męskiego? Jednem słowem: innym raczej niż im samym?
Takie się przynajmniej odnosi wrażenie. Nie mówią nam tego, rozumie się, wyraźnie, atoli uczynki ich wymowniejsze niż milczące wargi. Zasady Ewangelji i pisma ascetyczne, zalecające cnoty pokory, wydają się im językiem obcym, do którego dźwięków nie przywykło ich ucho. A jednak nie chcą się poradzić tłumacza, ni przyjąć usług, które im ofiaruje. W istocie kiedy kierownik duchowny ośmieli się położyć nacisk na ten temat, odrazu budzi się w nich uczucie nieufności do niego. A lubo nie są skłonni poddać się temu uczuciu, dowody przytaczane służą, jedynie do utwierdzenia ich w dawnych uprzedzeniach.
Z tej lub innej przyczyny wielu doszło do mniemania, że pokora czyni nas nienaturalnymi i posępnymi, bezsilnymi i tchórzliwymi, każąc nam zamykać oczy na to, co w nas dobrego, a topić wzrok wyłącznie w ciemnym, smutnym obrazie naszej skrajnej bezwartości, tłumić najszczytniejsze dążenia naszej natury i czołgać się w podłem poddaństwie u stóp naszego bliźniego. Czyż wobec tego można się dziwić, że wzdrygają się przed praktyką pokory?
Obraz tej miłej cnoty, jaki sobie kreślą, jest karykaturą, a karykatura zamienia nawet najpiękniejsze postacie w potwory. Nie jest to podobizna, bo przesadza i przejaskrawia. Jej zadaniem jest zohydzać i ośmieszać.
Nie! Pokora nie czyni nas nienaturalnymi, ani nie każe nam zamykać oczu na posiadane zalety. Przeciwnie, byleśmy tylko nie rościli sobie prawa własności do tego, co boże, dobrze czynimy rozważając z zadowoleniem wszystko, co mamy w sobie dobrego w porządku przyrodzonym i nadprzyrodzonym. Będzietobodziec nie do pychy, lecz do wdzięczności. Staranne rozróżnianie między tem, czem jesteśmy zBogiem,a czem jesteśmy bez nie go, wnet nas przekona, że to, czem jesteśmy z nim, nie pochodzi od nas, Lecz od niego. Cokolwiek płynie z niego, ciało, które ulepił z gliny ziemi, dusza, którą w nas tchnął, tajemnicze uczestnictwo w boskiej naturze, odebrane nad chrzcielnicą odradzającą, pomoc nadprzyrodzona łaski, która nas uzdalnia do uczynków zasługujących na wieczną nagrodę — wszystko to jest czemś wielkiem i nas też czyni naprawdę bardzo wielkimi. Nad tem winniśmy zastanawiać się dobrze i często. Posiadanie tych dóbr powinno nas przejmować uczuciem niewymownego szczęścia, lecz nie powinniśmy zwlekać z oddaniem czci i chwały temu, od którego wszystko pochodzi.
Tak czyniła Najśw. Marja Panna, najhojniej obdarzona łaską, a jednak najpokorniejsza ze wszystkich istot stworzonych. Rozpamiętywała i oceniała należycie każdą zosobna łaskę odebraną z nieba, to zdumiewające dostojeństwo macierzyństwa boże go, ów jedyny w swym rodzaju przywilej niepokalanego poczęcia, wolność od wszelkiej skazy grzechu osobistego, tę nieprzystępność dla pożądliwości, ów nieprzerwany prąd łask niezrównanych, wlewanych w jej duszę tak obficie, iż św. Hieronim powiada. »Innym udzielono łaski w mierze ograniczonej, na Marję zaś zlano pełność łaski, która jest w Chrystusie«. Na myśl o tych łaskach dusza jej wzbierała weselem, a że nie była zdolna zamknąć tegoAveseluw swem łonie, pospieszyła podzielić się niem z swą świętą krewną Elżbietą. Wszakże wylewy jej radości nietylko nie szkodziły jej pokorze, nietylko nie osłabiały jej, lecz owszem krzepiły ją i gruntowały. Daleka od wyniosłości dziwiła się, jak Wszechmocny mógł zwrócić uwagę na nią i wyróżnić ją z pośród wszystkich cór Ewy.Uwielbia Pana dusza ma,śpiewała,i w Bogu mym Zbawicielu duch mój się tadujc, iże na niskość służebnicy swojej wejrzał. Bo oto odtąd zwana będę błogosławioną przez wszystkie narody, gdyż wielkie dzieła spełnił mi Wszechmocny, święte ma imię.
Rozważając w podobnym duchu niezliczone dowody miłosierdzia bożego nam okazane, i my także będziemy mieli serce przepełnione wdzięcznościąiweselem du chowem. Lecz dalecy od myśli, podsycających próżne upodobanie w sobie, będziemy owładnięci zdumieniem na widok niezasłużonej dobroci bożej i zawołamy słowy Pisma św.: 0 Panie, cóż jest człowiek, i ze nań pamiętasz? Albo syn człowieczy, ize go nawiedzasz?
Mimo to prawdą jest, że możemy zawinić próżnem chełpieniem się, przywodząc sobie na pamięć lub wyliczając dary boże. Wszystko zależy od pobudki, która nami kieruje.
Są ludzie, którzy słowami, wyrażającemi wdzięczność względem Boga, opowiadają to, co posiadają rzeczywiście lub w swem domniemaniu. Atoli tonisposób mówienia nie pozostawia wątpliwości, że chcieliby zwrócić na siebie uwagę. Pragną być uważani za obdarzonych wielkiemi laskami, a równocześnie za bardzo pokornych. Ich odnoszenie sit; do Wszechmocnego trąci faryzeuszem, który dziękował Panu, że »nie był podobny do innych ludzi«.
Są inni, którzy zawsze czynią publiczne wyzna nie swej zupełnej niegodności i swego słabego współdziałania z licznemi nadzwyczajnemi łaskami, które Bóg na nich zlewa. Mówią nam, iż są wielkimi grzesznikami, szumowinami ziemi, wyrzutkami świata. Wszakże ciężkoby się obrazili, gdyby ich słowa wzięto poważnie. Nie spodziewają się, że im uwierzą, lecz chcą, by się im sprzeciwiano, ażeby mogli napawać się słodkiem uczuciem, jakie sprawi im słuchanie wyliczenia ich zalet, pochwały bowiem są wdzięczną muzyką dla ich dusz. Udają, że uciekają od objawów czci, pragnąc, by świat gonił za nimiizmuszał ich do przyjęcia wyrazów hołdu. Napozór oglądają się za ostatniem miejscem, a chcą być nagleni do zajęcia pierwszego.
Nic bardziej obcego pokorze nad takie zachowanie się. Bo pokora jest prawdą i dlatego nieprzyjaciółką chytrości i udawania. Jak nie pozwalanamchełpić się dobremi czynami i zasługami, tak strzeże nas od przesadzania naszych uchybień i niedoskonałości. Jak uczy nas unikać wszelkich niepotrzebnych aluzyj do samych siebie, tak pobudza nas do wypowiadania otwarcie naszych poglądów, gdy tak każe obowiązek, bez względu na uśmiechy i spojrzenia pogardliwe świata. Człowiek pokorny, zaznacza św. Franciszek Salezy, nie wystawia na pokaz swej pokory, owszem, o ile od niego zależy, usiłuje ją ukryć tak samo jak inne swe cnoty. Niechże więc takie będzie twoje niezłomne prawidło: Nie mów nic, coby zmierzało do twego upokorzenia, chyba że chcesz, by słuchacze ci uwierzyli; nie spuszczaj swych oczu, chyba że poniżysz się równocześnie w mniemaniu o sobie; nie siadaj na ostatniem miejscu, jeśli nie chcesz na niem istotnie pozostać.
Złote zaiste prawidło, które podaje nam nieomylny probierz naszej szczerości! Jeżeli bowiem nie zamierzamy tego, co mówią nasze słowa i uczynki, narażamy się na wstyd i hańbę zamiast czciiwyróżnienia. A to samo już wystarcza do pokazania, że nasza pokora nie jest szczera, ponieważ uczucie wstydu, którego doznajemy, jest następstwem zawiedzionej ambicji. Jest to pycha, przebrana za pokorę, która czyni nas nieszczęśliwymi, gdy widzimy, że nas lekceważą. Faktem jest bowiem, że niewolnicy pychy nigdy nie są naprawdę szczęśliwi: brak im jednego istotnego warunku szczęścia, a tym jest pokój wewnętrzny ducha.
Niech posłuży za przykład dama kwiatowa, dla której jedynym celem życia jest błyszczeć w kołach towarzyskich, wystawiać na pokaz swe kosztowne jedwabie i aksamity, swe lśniące klejnoty i bardziej jeszcze Lśniący dar rozmowy, być punktem środkowym przyciągania i osobą skupiającą na sobie spojrzenia całego otoczenia, a tak budzić zazdrość, jeśli nie podziw współzawodniczek. Do jakich ucieka się sztuczek i intryg, jakie przechodzi gorączkowe, pełne udręki podniecenie, by odnieść triumf przemijajtioy! A jeśli inne ją przyćmią, jaki smutek ogarnia jej duszę! Jakie przykre wspomnienia zatruwają jej życie! Jakie łzy i kurcze histeryczne towarzyszą tym bolesnym doświadczeniom! Ile zgagi i bólu głowy! Ile dni posępnych i bezsennych nocy!
Albo zwróćmy uwagę na mężczyznę, ubiegającego się o sławę. Największą rozkosz znajduje w tem, by zawsze występować publicznie i słyszeć, jak tłum wita okrzykami radości jego płytkie, trywjalne deklamacje na temat wolności, filantropji, patrjotyzmu, postępu. Tą drogą spodziewa się wznieść na fali popularności do znaczenia i potęgi. Jeśli nie uda mu się dopiąć celu swej ambicji lub jeśli postrada wziętość i zaufanie szerokich mas. jak nędznem, jak nieznośnem staje się dla niego życie! Jak często kończy się ono rozpustą, pomieszaniem zmysłów, samobójstwem!
Mękę wewnętrzną, jaką przechodzi taki człowiek, maluje żywo księga Estery, gdzie opisuje nagły upadek Amana. Kiedy pyszny ten dworak dosięgnął już był, zdawało się, najwyższego szczytu czci, zwołał swych przyjaciół i przedstawił im wielkość swych bogactw i zaszczytów, oraz dostojeństwa, do którego podniósł go jego władca. Następnie dając upust żółci, przepełniającej jego duszę z tego powodu, że jeden jedyny człowiek nie uginał przed nim kolana na znak hołdu, dodał: A choć to wszystko mam, zda mi się, jakobym nic nie miał, póki będę patrzył na Mardocheusza Żyda, siedzącego przede drzwiami królewskiemi. ’’Oto historja nędzy spowodowanej przez własną winę, historja, która z drobnemi zmianami powtarza się codziennie.
Atoli jeśli szukamy ogólnego zobrazowania zarówno pychy jak pokory, znajdziemy jo w natchnione» rozmyślaniu »o dwóch sztandarach w którem św. Ignacy kreśli kilku śmiałemi rysami charakter szatana i charakter naszego boskiego Zbawiciela. Tamten jest uosobieniem pychy, ten zaś uosobieniem pokory.
Szatan rozwija swój sztandar na równinie Babilonu. Siedzi na wysokim tronie z ognia, twarz jego wykrzywiona wściekłością i męką ducha. — Wysoki tron i postawa złego ducha wyrażają pychę. Wściekłość i udręka wewnętrzna, wypisana w jego rys jest oznaką namiętności, która niespokojna i paląca na kształt ognia, wzburza i katuje pysznych. Babilon, oznaczający »zamieszanie«, wyobraża podniecenie i zawieruchę umysłu, w której płynie ich życie. Dokądkolwiek się zwrócą, nie zdołają się wymknąć swym katuszom, bo przyczyna ich tkwi w nich samych.
Nasz boski Zbawca natomiast wznosi swój sztandar na niwach Jerozolimy. Stoi na niskiem miejscu w gronie swoich naśladowców. Oblicze jego nacechowane wyrazem łagodnym i ujmującym. — Niskiemiejsce i postawa, naszego Pana oznacza pokorę. Jego oblicze łagodne i ujmujące świadczy0słodkiem zadowoleniu, które mieszka w duszach pokornych. Jerozolima, »widzenie pokoju«, jest symbolem pokoju, który je otacza. Doświadczają na sobie prawdy obietnicy Zbawicielowcj, wyrzeczonej w słowach: Uczcie się ode mnie, ze cichy jestempokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla serc waszych.
Jak bezpodstawne jest tedy twierdzenie, które się nieraz słyszy, jakoby pokora czyniła nas posępnymi, nie stawiając nam przed oczy nic innego jeno ciemny i smutny obraz naszej skrajnej nir- godności! Właśnie przeciwnie ma się rzecz. Pokorni noszą w sobie tajemnicę szczęścia, owszem samo jego źródło. Sama ich nicość staje im się droga, gdy zwrócą się myślą do tego, który ich z niej wyprowadził i strzeże od powrotu do niej.
Św. Franciszek Borgjasz, wzór pokory, spędzał dziennie trzy godziny na pochłaniającein jego umysł i wolnem od wszelkich roztargnień rozpamiętywaniu swej nicości. Św.Franciszek z Assyżu, doszedłszy do szczytu swej kontemplacji, wołał: »Kto jesteś, Panie, a kto jestem ja? Tyś otchłanią bytu, prawdy i chwały, ja otchłanią nicości, marności i nędzy«. Bł. Aniela z Foligno wołała na cały glos:» 0 nie poznana nicości! O niepoznana nicości! Mówię, wam z wszelką pewnością, że dusza nie może posiąść lepszej wiedzy, niż gdy poznaje swą nicość*. Sam nasz boski Zbawiciel rzekł do św.Katarzyny Scieńskiej: Czy wiesz, córko moja, kto ja jestem, a kim jesteś ty? Ja jestem, który jestem, a ty jesteś tem, co nie jest. Tem poznaniem osiągniesz zbawienie«.
W istocie wielkie to dla nas błogosławieństwo, iż będąc tak małymi możemy spożytkować swą zn pełną zależność od Boga tak nieskończenie potężnego i nieskończenie miłującego. Prawdziwa to rozkosz, że czując się tak słabymi, możemy uciekać się do niego i opierać się o jego serce, jak dziecię biegnie do matki i tuli się do jej łona. Otóż tego właśnie uczy nas pokora. Bo ostatecznie nie jest ona niczem innem jeno praktyczmem uznawaniem naszej skrajnej zależności od Boga. Ona wielkością naszej małości, potęgą naszej słabości.
Co większego, co może być większego po Bogu nad święte człowieczeństwo naszego Pana i Zbawiciela? A przecież co jest lub co może być bardziej zależnego od Boga? Natura ludzka Chrystusa, lubo jest substancją, w sobie zupełną, istnieje mimo to jiakształt części w osobie Słowa odwiecznego, które przybrało ją i zespoliło z sobą w sposób niewypowiedziany. Innemi słowy święte Człowieczeństwo nie ma jak każda inna jednostkowa natura ludzka, własnej odrębnej osobowości człowieczej. Zjednoczenie osobowe, t. zn. zespolenie ludzkiej natury Chrystusa z drugą osobą Trójcy Przenajświętszej, wyłącza zupełnie wszelką osobowość ludzką. A właśnie osobowość ludzka czyni człowieka w prawdziwem znaczeniu niezależną jednostką ludzką i panem swego własnego działania. Święte człowieczeństwo tedy, nie mające ludzkiej osobowości, nie jest tak niezależne, nie jest w całej pełni panem swych własnych czynów. Przeciwinie, ono zupełnie zależne od boskiej osoby Słowa odwiecznego, któremu przypisują się jego czyny. Kiedy Chrystus smuci się, płacze, cierpi i umiera, a niemniej kiedy chodzi po falach, ucisza wzburzone morze, mnoży chleby, wskrzesza umarłych i sam mocą własną wstaje z grobu, zawsze to ta sama osoba boska, która wykonywa Le czyny i nadaje im skuteczność i wartość nieskończoną. Słusznie więc Pan nasz jako człowiek stawia nam przed oczy siebie jako wzór pokory, mówiąc:Uczcie się ode utnie, bom jest cichy i pokornego sercu.
Po tych uwagach nie warto chyba rozprawiać się z zarzutem twierdzącym, jakoby pokora czyniła nas słabymi i małodusznymi, każąc nam tłumić w sobie najszczytniejsze dążenia natury. Powinno to bowiem być rzeczą oczywistą dla każdego, że zależność od Boga jak czyni nas moralnie wielkimi, tak i udziela nam moralnej siły i wielkoduszności. Niedowierzanie samemu sobie i ufność w Bogu — to dwie szale wagi; gdy jedna się podnosi, druga opada. Stąd im mniej człowiek pokorny polega na własnej sile, tem bardziej opiera się na wszechmocy Boga, mówiączaapostołem: Wszystko mogę w tym, który mię umacnia.
Nie jest to więc dowodem braku pokory żywić uczucia podniosłe i szlachetne lub dążyć do wysokiego stopnia świętości. Pan nasz sam zachęca do tego, mówiąc do wszystkich: Bądźcie doskonałymi, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest.Odpychać to zaproszenie, pisze św. Franciszek Salezy, to naśladować króla Achaza, który, gdy mu kazano w imieniu Boga prosić o znak potęgi boskiej, odpowiedział: Nie będę prosił i nie będę kusił Pana.U ważcie obłudę tego człowieka! Pod maską pokory odrzuca łaskę, którą Wszechmocny pragnie mu wyświadczyć. Czy nie widzi, że jak jest pychą sprzeciwiać się woli bożej, tak jest pokorą działać z nią wespół?
Otóż jest wolą bożą, ażebyśmy dążyli do najwyższej doskonałości chrześcijańskiej. Precz więc z takiemi wybiegami, jak te np.: »Nie uczęszczam do sakramentów- św., bo czuję swą niegodność. Boję się uchodzić za pobożnego, gdyż, zważywszy swą ułomność, jestem przekonany, że ściągnę niesławę na religję«. Tak przemawia, jak zapewnia nas św. Franciszek Salezy, subtelna miłość własna, przybierająca maskę pokory, aby tem lepiej osłonić swą oziębłość i krytykować z mniejszemi wyrzutami sumienia drogi Boga i jego świętych.
Również nie dowodzi braku pokory podejmowanie się wielkich i trudnych przedsięwzięć dla chwały bożej.Owszembez pokory niepodobna wytrwać w długich i wielkodusznych pracach w służbie bożej, ponieważ niemożliwą jest rzeczą stawić czoło nieuniknionym sprzeciwom i prześladowaniom. Człowiek pyszny zaczyna od siebie i kończy na sobie. Wszystka jego energja skierowana jest do wywyższenia osobistego. .Jedyną jego ideą powodzenia jest dowodzić i rozkazywać, przerastać głową i ramionami bliźnich, choćby wypadało się piąć po zwaliskach religijnych przekonań, być zaszczyconym lśniącemi tytułami, choćby należało ubiegać się o nie kosztem sumienia, zwracać na siebie uwagę, choćby potrzeba niweczyć, co inni zrobili dobrego, burzyć, gdy nie można budować, psuć, gdy nie można naprawiać. Jak rycerze dawnych czasów, pyszny zawsze nosi swą odznakę na piersiach, jak faryzeusze wykonywa swe uczynki w oczach ludzi, aby go widziano i chwalono.
Człowiek pokorny natomiast zapomina o swych interesach doczesnych, aby poświęcić się wyłącznie interesom bożym. A tak staje się zdolny do najszczytniejszych dążeń, do najbardziej bohaterskich ofiar, do najbezinteresowniejszej miłości. Jest on wyższy nad wzgląd ludzki i nad zmienne opinje bieżącej chwili. Daleki od tchórzostwa lub czołgania się w podłej służalczości u stóp .swych bliźnich, odzywa się do nich z apostołem narodów: Dla mnie to jest najmniejsze ni, Żebym byl od was sądzony albo od dnia ludzkiego. Niech pomiatają nim, niech świat go bierze za cel swych szyderstw, co go to obchodzi, póki Boga ma za świadka i sędziego! Niech mu grożą wygnaniem, więzieniem i śmiercią, co to wszystko znaczy dla niego? Prawda, że on sam jest słaby jak Bóg jest mocny, ale Bóg jest z nim, by krzepić jego słabość.
Co bardziej szlachetnego i wielkodusznego nad te i podobne uczucia, budzące się samorodnie w duszy pokornej? Co bardziej skromnego a zarazem nieustraszonego nad mowę i zachowanie się dziewiczej męczenniczki św. Agaty, która na pytanie tyrana taką mu dała odpowiedź: »Prawda, że pochodzę z szlachetnego rodu, jak świadczą wszystkie moje dokumenty rodzinne. Wszelako najwyższem szlachectwem jest służyć Chrystusowi. Jam służebnica Chrystusa i dlatego staję przed 'tobą w tym skromnym ubiorze. Wzmocniona przez niego chcę wytrwać w wyznawaniu jego świętego imienia. Jeśli rzucisz mię dzikim bestjom na pożarcie, złagodnieją na sam odgłos imienia Jezusowego. Jeśli rzucisz mię w płomienie, aniołowie ześlą chłodzącą rosę*. Po tych słowach męczenniczka z radością weszła do więzienia i poleciła Bogu dalsze swoje zapasy. Co bardziej odważnego nad wyzwanie, które młody diakon św. Wawrzyniec rzucił swemu pogańskiemu prześladowcy: «Kłaniam się Bogu nieba i ziemi, i jemu tylko służę; i dlatego też nie lękam się twych katuszy«.
.
Oto tajemnica bohaterstwa, ujawnionego przez męczenników: głęboka pokora i wzniosłe męstwo, najzupełniejsze niedowierzanie samym sobie a bezgraniczna ufność w Bogu, który »stwierdził potęgę swego ramienia«.
leli pokora dawała im prawo liczenia na szczególną pomoc bożą. Albowiem wysoki Pan a na niskie patrzy; a wysokich zdaleka poznawa.Na dusze proste spogląda z upodobaniem, a w obrzydzeniu ma zarozumiałych. Wywyższa pokornych, a w niwecz obraca zamysły serc dumnych. Pokornym daje łaskę a sprzeciwia się pysznym.21»Straszne słowa, mówi uczony i pobożny biskup amerykański, który już odszedł do Pana po nagrodę, straszne słowa i wystarczające, by przejąć człowieka grozą i drżeniem: Bóg sprzeciwia się pysznym!* Pomyślmy, co to znaczy. Bez nieustannej pomocy bożej już po nas, a pysznym Bóg nietylko nie użycza swej pomocy, lecz grozi im swym oporem.
A dlaczego takie sprzeciwianie się pysznym? Sam Wszechmocny daje odpowiedź, mówiąc: Chwaly mojej nie dam inszemu. Pyszni usiłują wykraść Bogu należną mu chwałę, bo stawiają siebie na jego miejsce i odnoszą wszystkie rzeczy do siebie jako ich ośrodka.
Jeżeli tylko cokolwiek baczniejszą zwrócimy uwagę na znamiona czasu, nie możemy nie spostrzec, że takie jest dążenie właściwe naszemu wiekowi. Nie żeby ludzie przeczyli istnieniu Boga, choć niewiara niestety dość szeroko rozpowszechniona, lecz przedewszystkiem wzbraniają się uznawać jego najwyższego władztwa nad dziełami jego rąk. Oni są właścicielami świata, a nie dzierżawcami i to dzierżawcami do czasu. Oni patiami siebie, oni sami sobie wystarczają. Poprostu za nawias usuwają Wszechmocnego, albo w najlepszym razie obchodzą się z nim jak ze wspólnikiem ugody, której warunki określają oni sami. Ich postępowanie to tylko nowa faza bardzo starego grzechu, tak starego jak sam rodzaj ludzki. Zło krzewi się gwałtownie pośród tych, którzy oddaleni są od wiary. Gdyby jednak tylko ich obejmowało, mielibyśmy mało powodu do obaw. Niestety tak nie jest. Choroby zakaźne zatruwają powietrze, tak też i łagodniejsza postać zarazy pojawia się całkiem naturalnie w kołach wiernych. Stąd to pochodzi, że obecnie jak zawsze dostrzec można wśród katolików niewątpliwe ślady postawy wobec Boga, wzorowanej na panującej modzie świata.
Z tego źródła płynie wyraźna niechęć tylu do cnoty pokory, a za tem idzie też szczególna potrzeba ćwiczenia się w niej. Albowiem, jak mówi św. Grzegorz, kiedy Pan i Zbawiciel nasz, nowy Adam, przyszedł na świat, zaprowadził też nową księgę ustaw dla świata. Aby poprawić nasze występne skłonności, zakreślił nam plan życia, który pod każdym względem jest przeciwieństwem dążeń zepsutej natury… Zgodnie z przyjętą zasadą sztuki leczniczej, iż gorąco należy ubezwładniać zimnem, a zimno gorącem, lekarz niebieski przepisał nam takie lekarstwa, które wprost przeciwne są naszym grzechom. Dlatego nakazał czystość rozpustnym, łagodność gniewliwym, a pokorę pysznymi.