Pokusy. Walka duchowna. Jak ją toczyć?
ROZDZIAŁ IV
Pokój wewnętrzny, którego zażywają na tym świecie dzieci boże, polega, jakeśmy to widzieli, na poddaniu popędów i poruszeń zmysłowych rozumowi, a rozumu woli Stwórcy. Jest on owocem wielu drogo okupionych zwycięstw, a nigdy nie jest całkowicie zabezpieczony od zamącenia. Kiedy nasi nieprzyjaciele domowi zdają się być cokolwiek ujarzmieni, wtedy wrogowie zewnętrzni, zazdroszcząc nam szczęścia, jednoczą swe siły przeciwko nam i oblegają gród naszej duszy.
Dlatego też mówi Pan do swego ucznia słowami »Naśladowania«: Synu, nigdy nie jesteś bezpieczny w tem życiu; lecz dopóki żyć będziesz, zawsze broń duchowna potrzebna ci będzie. Przebywasz tu między nieprzyjaciółmi, którzy i z prawej i z lewej strony nacierają na ciebie«.A Duch Sw. uczy nas przez usta Joba, że bojowanie jest żywot człowieczy na ziemi.
Winniśmy przeto jako żołnierze stojący pod bronią być zawsze w pogotowiu, czyli, jak siej wyraża św. Ignacy,»czuwać w nocy, a bić się za dnia«,t. zn. każdego czasu winniśmy być na posterunku, gotowi do udaremnienia lub odparcia napaści swych nieprzyjaciół duchownych. Te napaści, które zowiemy pokusami, są równie różnorodne jak liczne. Tyle jednak mają cech wspólnych, że możemy rozpatrywać ich naturę i poznać zgóry, jak należy stawiać im opór.
Czemże tedy jest pokusa? Kusić w słownictwie Pisma św. znaczy tyle co doświadczać, wystawiać na próbę, ożyto w dobrym, czy w złym zamiarze.Tak czytamy w Księdze Rodzaju, iż Bóg kusił Abrahama, kiedy kazał mu ofiarować swego syna Izaaka, chcąc wypróbować jogo uległość i posłuszeństwo dla woli bożej.W tym samym sensie Anioł rzekł do Tobjasza: I Żeś był przyjemny Bogu, potrzeba było, aby cię pokusa doświadczyła. Z drugiej strony Paweł św. upomina Koryntjau, by mieli się na baczności, ażeby szatan, znający ich słabość, nie użył tej wiedzy na ich zgubę.A w tein samem rozumieniu św. Jakób pisze:Żaden, gdy bywa kuszony, niech nie mówi, że od Boga bywa kuszony. Albowiem Bóg nie jest kusicielem złych, a sam nikogo nie kusi.
Mimo to w praktyce oba te rodzaje pokus, choć tak różne między sobą, z trudem tylko mogą być oddzielone od siebie. Bo za każdym razem, gdy Bóg wszechmocny doświadcza swych sług, szatan korzysta ze sposobności, by wciągnąć ich w grzech. A ilekroć szatan napada na nich, wszechmocny Bóg nie zaniedbuje tej sposobności, by utwierdzić ich w cnocie. Jest to prawda stwierdzona dobitnemi przykładami w historji największych Świętych, zarówno w Starym jak i w Nowym Zakonie. A jest ona dla nas wielce pouczająca jak i pocieszająca w godzinie pokusy.
Pokusę więc możemy uważać, za napaść zo strony naszych nieprzyjaciół duchownych, a będzie nią każde podniecenie lub złudzenie, którem usiłują nas pociągnąć lub przywieść do grzechu. Pokusa może być jawna albo skryta, stosownie do tego, czy zamiary naszego głównego wroga, szatana, są widoczne lub utajone. Pierwszym rodzajem pokus nacie’a zazwyczaj na ludzi oddanych grzechowi, drugi tu trapi dusze wiodące życie świątobliwe.
»Tym, którzy łatwo wpadają z jednego grzechu ciężkiego w drugi, pisze św. Ignacy, nieprzyjaciel nasz zwykł stawiać przed oczy ponęty ciała i zmysłów, chcąc utrzymać ich w stanie grzechu i po budzić do coraz to nowych upadków«.Przeciwnie postępuje z cnotliwymi. »Zwyczajem jest złego ducha brać na się postać anioła światłości, a poznawszy pobożne pragnienia duszy, najpierw przytakiwać irn u rychło potem nakłaniać podstępnie duszę do własnych przewrotnych zamiarów. Zrazu bowiem zwykł jej poddawać myśli dobre i święte, zgodne z usposobieniem takiej duszy sprawiedliwej, następnie zaś usiłuje ją uwieść, wplątać stopniowo w ukryte sidła swych omamień«.
Z tych prawideł atoli, «pisujących zwyczajną sztukę wojenną szatana, nie wolno nam wnosić, ja koby można osiągnąć stopień cnoty tak wysoki, iżby zabezpieczał w praktyce od wszystkich bezpośrednich i otwartych napaści złego ducha. Rzecz ma się przeciwnie, jak dowodzi samo świadectwo Pisma św., a potwierdzają żywoty Świętych. Wszak sam Bóg-Człowiek kuszony był przez szatana, by upadł przed nim na ziemię i złożył mu pokłon. A mężowie daleko posunięci na drodze doskonałości, jak święci Hieronim, Benedykt i Franciszek z Assyżu, opadnięci bywa] i pokusami ciała tak gwałtowneini, iż w trwodze serca tłukli swe ciało kamieniami, zanurzali się wwodzie zimnej jak lód i tarzali w krzewach cierniowych, póki wszelkiego uczucia rozkoszy zmysłowej nie zagłuszył ból fizyczny.
Wszelako szatan, czy ukazując się w prawdziwej swej naturze przypuszcza do nas szturm bez pośredni i otwarty, czy przebrany w anioła światłości, ucieka się do fortelów i podstępów, nigdy nie zaniedbuje przyzywać do pomocy świata i ciała. Wie bowiem doskonale, że bez tych sprzymierzeńców jego nadzieja pokonania nas pozostałaby na zawsze płonna.
»Tylko Stwórcy jest to właściwe wchodzić do duszy jak do własnego mieszkania, poruszać ją i pociągać i zapalać nawskróś miłością swego boskiego majcstatu«.Szatan natomiasl nie ma przystępu do niej, chyba że sami go wpuścimy. Może atoli wejść niepostrzeżenie i rzeczywiście zakrada się przez okna i otwarte drzwi naszych zmysłów cielesnych do przedsionka wyobraźni. Stąd udaje mu się często wbrew naszym sprzeciwom wymusić sobie wstęp do przedpokoju pożądania zmysłowego czy namiętnego. Gdy raz się tam dostał, usiłuje groźbami luli przymulaniem się wniknąć jeszcze dalej. Czasem wznieca w nas taką burzę, że drżymy o swe bezpieczeństwo. Kiedy indziej przemawia do nas tak pochlebnie, że skłonni jesteśmy upatrywać w nim mylnie posłańca niebios. Dalej jednak nie może się posunąć bez naszego przyzwolenia. Wyższa część duszy nie może być odemknięta jeno z wewnątrz. Nasza wola ma klucz w swem przechowaniu, a nikt nie może jej zmusić do otwarcia drzwi, ponieważ jest wolna.
Stąd też o wejściu grzechu do duszy pobożny Tomasz a Kempis tak się wyraża: »Naprzód powstaje prosta myśl, potem żywe wyobrażenie, potem upodobanie, potem występne poruszenie serca, nakoniec przyzwolenie. W każdej więc pokusie można rozróżnić trzy kolejne kroki, czyli stopnie; po pierwsze prostą myśl o rzeczy złej, poddawaną umysłowi często wraz z żywern wyobrażeniem, po wtóre przyjemne uczucie i pobudzenie żądz zmysłowych, po trzecie przyzwolenie woli na przedstawiony grzech.
Ci jednak, co żyją w grzechach, mało zważają na te kroki, czyli stopnie, cechujące przebieg pokusy. Nie czują oni walki między duchem a ciałem, ho duch w nich stał się niewolnikiem ciała. Nie zwracają uwagi tut napaści, przeciw’ sobie kierowane, gdyż przywykli do poddawania się bez oporu. Nie potrzebują więc w istocie być podniecani do grzechu, ponieważ sami z własnego popędu go szukają. Ci atoli, którzy usiłują chodzić według prawa ducha, gdy doświadczają w sobie sprzeczne z tern prawem siły przyciągania ciała lub słyszą głos kusiciela, zapraszający do pójścia za nim, czują też równocześnie w głębi duszy, że cierpią gwałt i natychmiast uderzają na trwogę. »TJ tych, którzy postępują. na drodze zbawienia, mówi św. Ignacy, dobry anioł działa na duszę słodko, miękko i łagodnie, jak kropla wody, wsiąkająca w gąbkę. Zły duch natomiast działa na nią szorstko, z hałasem i niepokojem, tak jak kropla wody, padająca na opokę. Wobec tych zaś, którzy brną w coraz większe grzechy, oba wymienione duchy zachowują się wręcz przeciwnie. Przyczyną tej różnicy jest to, iż usposobienie duszy jest albo przeciwne obu aniołom, albo do nich podobne. Gdy bowiem jest przeciwne, duchy wchodzą do duszy, wszczynając wrzawę i podniecając uczucia, tak iż obecność ich może być łatwo dostrzeżona. Kiedy zaś jest podobne, duch wchodzi cicho bez głosu, jakby do własnego domu i przez drzwi otwarte.
Dusza tedy powiadomiona o zbliżeniu się nieprzyjaciela zamąceniem pokoju wewnętrznego, dosyć ma czasu na uzbrojenie się i odparcie jego napaści: W ten sposób obecność pokusy jest zapowiedzią gotującej się walki i ostrzeżeniem przed grzechem, nie zaś grzechem lub grzechu przyczyną. Niech natarcie będzie jak najgwałtowniejsze i jak najnatrętniejsze, nic to nie znaczy. Póki ani lekkomyślnie nie narażamy się na pokusę, ani dobrowolnie nie podtrzymujemy jej w duszy, nie jesteśmy winni grzechu. Nie może być grzechu tam, gdzie niema przyzwolenia woli.
Niema tedy grzechu w nasuwającej się złej myśli, ani w towarzyszącem jej wrażeniu wyobraźni, gdy myśl ta budzi się w nas bez żadnej winy z naszej strony- Złe myśli przychodziły największym Świętym za wyraźnem zezwoleniem Boga, a nie rzadko z taką siłą, że sam opis faktu budzi w nas współczucie. Tak czytamy o św. Katarzynie seneńskiej, że pozwolono złym duchom nacierać na nianajbezwstydniejszemi pokusami cielesneini. Ukazywały się jej oczom w najbardziej czarującej postaci ludzkiej i zapraszały ją przez czas pewien do używania grzesznych rozkoszy, które malowały jej w najbardziej zwodniczych obrazach. Drogę do jej duszy znajdowali kusiciele w zmysłach i wyobraźni, a Świętej się zdawało, że ją całkiem owładnęli. Jej wola wprawdzie, krzepiona łaską bożą, stawiała czoło napaściom. Tak jednak były one wściekłe i tak się przedłużały, że gdy później ukazał się jej nasz Zbawiciel, zapytała się go: »Gdzie byłeś. Panie mój najdroższy, kiedy serce moje było tak pełne ciemności i brudu?«— »Właśnie byłem w twem sercu, córko moja«. — »Jakto, w inem sercu? zawołała Święta zdumiona, czyż Ty zakładasz swe mieszkanie w miejscach nieczystych i budzących obrzydzę nie?« — »Powiedz Mi. rzekł nasz Pan, czy te brzydkie myśli sprawiały ci radość czy smutek, rozkosz czy boleść?«— «Najgłębszy smutek i ból«, odrzekła dziewica. — »A któż to, córko, wlewał w twe serce tyle smutku i boleści, jeśli nie Ja, który byłem ukryty na samem dnie twego serca? Wierz Mi, że gdybym nie był tam się znalazł, myśli, które tak nacierały na twoją wolę, byłyby z pewnością wzięły nad nią górę. Byłabyś im dała przystęp do siebie i bawiła się niemi z przyjemnością. Lecz ponieważ Ja byłem w twem sercu, czyniłaś, na co cię było stać, by oprzeć się pokusie. A żeś była niezdolna czynić to wszystko, co pragnęłaś czynić, obrzydzenie twoje rosło jeszcze bardziej, tak iż walka służyła do umocnienia twej cnoty i pomno żenią twej zasługi«.
Raz jeszcze powtarzam, niema grzechu w pod niecie do złego ani w wyobrażeniu, które budzi ta podnieta, jeśli jedno i drugie przystępuje do nas bez żadnej zgoła winy z naszej strony. Ani też niema grzechu w zmysłowej przyjemności lub w poruszeniu się niższych żądz, które może się dołączyć do wyobraźni, póki nie podtrzymuje ich, ani nie przyzwała na nie wola. Rozkosz zmysłowa i poruszenie się żądz, uczuwane w niższej części duszy, pozostają często daleko poza_ naszą kontrolą i dlatego nie mogą nam być poczytywane za winę.
Prawdę tę, jak zaznacza św. Franciszek Salezy, potwierdza w uderzający sposób dobrze znany przykład młodocianego męczennika, którego św. Hieronim wspomina w swych pismach. Gdy tortury nie zdołały zachwiać stałością tego nieustraszonego bojownika wiary, oprawcy uciekli się do potęgi ponęt cielesnych. Związali młodzieńcowi ręce i nogi, choć łagodnie i jedwabnymi sznurami, i wystawili go na kuszenie bezwstydnej nierządnicy.Czy sądzisz, pyta się św. Franciszek Salezy, że w tych okolicznościach męczennik nie u czuwał zmysłowej przyjemności, że nie opadały go dziwne wzruszenia? Go do tego nie może być żadnej rozumnej wątpliwości. A jednak mimo że napaść, którą musiał wytrzymać, była tak okropną — nie poddał się. Pozbawiony bowiem wszelkich innych środków obrony, odgryzł sobie język i wypluł go w twarz kusicielki, stwierdzając tym sposobem, że lubo jego natura zwierzęca była pod władzą nieprzyjaciela, dusza jego pozo stawała nadal nieskalaną.
Nie można za wiele kłaść nacisku na różnicę, uwydatniającą się tak wyraźnie w powyższym przykładzie między naszemi popędami zwierzęcemi a władzami duchowymi. Rzecz to najwyższej doniosłości, bo ma zastosowanie nietylko w pokusach grubszych, które, jak podniecenia do nieczystości lub gniewu, zależą bardzo od temperamentu ciała, lecz także w innych, które, jak pokusy do bluźnierstwalubniedowiarstwa, zwracają się bardziej bezpośrednio do duszy. Właśnie w tych ostatnich bowiem szatan może działać na organy cielesne lub na wyobraźnię i wywołać tą drogą uczucia i wzruszenia, które delikatne sumienie skłonne jest brać za świadome zezwolenie, chociaż wola jest bardzo daleka od sprzyjania tym emocjom.
Zdarza się niekiedy, że w następstwie nagłego wstrząsu nerwowego ktoś traci przytomność, a gdy niezdolny jest do dawania widomego znaku życia, stojący dokoła mniemają, iż skonał nagłą śmiercią. Lecz gdy położywszy rękę na jego sercu odkrywająjże jeszcze bije, wnoszą stąd, że życie jeszcze nie ule ciało i że zastosowanie środków ratowniczych sprowadzi powrót do świadomości i sił. W podobny sposób pod naciskiem gwałtowanej pokusy dusza może być obezwładniona tak dalece, że przestaje dawać znaki życia duchowego. Gdy to się zdarza, przyłóż rękędojej serca, to znaczy do jej woli. A jeśli znajdziesz, że dalej pełni swą powinność, odmawiajcie przyzwolenia pokusie i przyjemnemu uczucia, które pokusa budzi, bądź przekonany, że wbrew wszelkim pozorom przeciwnym życie nadprzyrodzone duszy nie zamarło i że z pomocą niebiańskich środków ratowniczych modlitwy i sakramentów odzyska niebawem swą zwykłą krzepkość i energję.
Koniec końców nic nie może sprowadzić śmieici duszy, jeno moralne samobójstwo. Nic nie potrafi rozłączyć jej z Bogiem lub odrzeć z łaskiposwięcającej, będącej jej życiem, prócz rozmyślnego aktu woli. Póki więc wola trwa w wierności dla Boga,wszystkodobrze. Jeśli chcę być przyjaciełem Boga, zauważa św. Augustyn, natychmiast staję się nim«. ”Zaiste, silna to zachęta. Albowiem, jak uczy ten sam Święty, »nic tak łatwego dla człowieka dobrej woli, jak sama ta dobra wola. Bóg zaś nie pragnie więcej*. Kiedykolwiek ją znajdzie w nas, nie zostawi nas bez pomocy. Bo jak zapewnia nas apostoł,wierny jest Bóg. który nie dopuści kusić was nad to,comożecie, ale z pokuszeniem uczyni też wyjście, abyście znosić mogli. Tak tedy zawsze jest w mocy dobrej woli nie poddać się pokusie.
Wszelako niezawsze leży w mocy dobrej woli zabezpieczyć się od napaści pokus. Owszem Duch Św. ostrzega nas wyraźnie, mówiąc: Synu,, przystepiuąc do służby bozej, przygotuj duszę swa na pokusę, czyli miej za rzecz pewną, że jeśli naprawdę służyć chcesz Bogu, będziesz kuszony i dlatego przygotuj broń do walki.
A jakże się mamy przygotować na pokusę? Jak uzbroić się do walki?
Przedewszystkiem, odpowiadają pisarze duchowni, uważ, z której strony jesteś najbardziej wystawiony na napaść wroga, gdyż oczywista, że z tej strony najwięcej masz powodu do obaw. »Nasz wróg. jak uczy św. Ignacy, postępuje na wzór wodza wojennego, który pragnie zdobyć i ograbić oblęgany zamek. Jak bowiem wódz założywszy obóz i zbadawszy siły i obronność twierdzy uderza na nią w najsłabszym jej punkcie tak i nieprzyjaciel ludzkiej natury krąży dokoła duszy, badając, jakie po siada cnoty teologiczne, główne i moralne. Z której zaś strony znajduje nas słabszymi i mniej strzeżonymi, z tej naciera na nas wszystkiemi machinami, spodziewając się przywieść nas do upadku».
Ostrzeżeni tedy postępowaniem nieprzyjaciela powinniśmy zbadać, w którym punkcie jesteśmy najsłabsi, by zapobiec natarciu z tej strony. A jeśli to niemożliwe, winniśmy wzmocnić szańce zewnętrzne duszy na wypadek zbliżenia się wroga. Albo, by użyć innego obrazu, którym się posługuje św. Grzegorz, powinniśmy zdaleka mieć baczne oko na pociski, które nieprzyjaciel miota na nas, w celu ustąpienia im z drogi, jeśli możemy, lub w razie przeciwnym zastawienia się przed niemisvemitarczami. »Pociski, które widzimy nadchodzące zdaleka, mniej są zdolne nas zranić«.
W ogólności wskazanem jest uprzedzać pokusę «przeciwdziałając swym skłonnościom zmysłowym, miłości własnej i miłości świata«, nawet gdy nas nie ciągną do tego, wprost jest grzeszne.
Tak postępując podcinamy siły, na które wróg nasz liczy najbardziej, a przez to osłabiamy go tak dalece, że nie może nam wyrządzić poważnej szkody. Odmawiając sobie nawet tego, co dozwolone, nie narażamy się bardzo na czynienie tego, co zabronione. W tem rozumieniu zawsze dobrze trzymać się raczej postępowania zaczepnego niż odpornego, uderzać raczej bojem wstępnym niż czekać na potrzebę odpierania napadu. Niekiedy także możemy z korzyścią wyzwać nieprzyjaciela i wywołać natarcie. Tak np. w celu ćwiczenia się w cierpliwości możemy rozmyślnie wyszukiwać sposobności, wystawiających tę cnotę na próbę, jeśli jesteśmy moralnie pewni, że uzbrojeni w łaskę bożą odniesiemy zwycięstwo.
Wszelako w zasadzie obowiązkiem naszym jest unikać ile możności bezpośredniej napaści, zwłaszcza takich pokus, które przymilają się naszej zmysłowej naturze. Obowiązek ten staje się nakazem, gdy mamy słuszny powód lękania się, byśmy nie ulegli w walce. Wystawiać się z własnej winy na pokusy na które nie jesteśmy przygotowani, to znaczy rzucać się naoślep w przepaść. To nie odwaga, jeno zuchwałość. To nic innego, jeno czynić to, czego domagał się zły duch od naszego Pana, kiedy zapraszał go do rzucenia się z dachu świątyni w przeświadczeniu, że aniołowie będą go nieść na rękach- To znaczy kusić Boga, licząc na cud laski i spodziewając się, że nas wyrwie z niebezpieczeństwa duchownego, któreśmy sami wyzwali. Takie zuchwalstwo pociąga zwykle za sobą zasłużoną karę, polegającą na odebraniu tych pomocy osobliwych, bez których upadek jest więcej niż pewny. Bóg wybawił młodzieńców żydowskich z pieca babilońskiego, wszakże nie przebywali dla własnej rozrywki w rozszalałych płomieniach. Ocalił św. Piotra, gdy biły weń bałwany, wszelako apostoł nie chodził po rozhukanem morzu w roli chełpłiwca.
Wszystko to można wyrazić odmiennemi nieco słowami, mianowicie, że jesteśmy obowiązani unikać najbliższych sposobności do grzechu, i że, jeśli tego nie czynimy, kiedy możemy, narażamy się na utratę łaski bożej i stajemy się winni grzechu. Nasze twierdzenie opiera się na samej powadze Ducha Św., który mówi, że kto miłuje niebezpieczeństwo, w niem zginie.
Nie dosyć jednak unikać pokusy, kiedy ją widzimy z daleka nadchodzącą, powinniśmy nadto odwracać się od niej, gdy nas przypadkiem zaskoczy lub niespodzianie zajrzy nam w oczy. Nie spoglądaj na nią! Jej wzrok — to spojrzenie bazyliszka, o którym przypuszczano, że oczarowuje każdego, kto zamierza go zabić. Nie użyczaj jej ucha! Głos jej — to śpiew syren, o który cli mniemano, iż rzucają urok na każdego, kogo chcą uwieść. Nie baw się pokusą! Jej dotknięcie działa na kształt jadu śmiertelnego. Nic wdawaj się z nią w rozprawy! Jej dowodzenie pełne wykrętów, których zbijanie okaże się trudem daremnym. Póki jesteś pod wpływem pokusy, niepodobna ci prawować się z tym przebiegłym przeciwnikiem. Zresztą to i niepotrzebne. Nie zasługuje on na inną odpowiedź jak tę, którą mu dał nasz Pan: Precz, szatanie! Odrzuć z pogardą jego umizgi, odtrąć go od siebie ze wstrętem, a rychło ustąpi, jak »odstąpił« od Chrystusa, przynajmniej do czasu*. Jest to duch wyniosły, który nie może znieść pogardy.
Nadewszystko nie frasuj się, nie mieszaj, gdy zbliża się pokusa, ani też nie objawiaj nazewnątrz niepokoju lub (przerażenia. Powiadają, że. pietrzel unosi się nad chmurą gromową, nie dbając o walkę żywiołów, szalejącą wokoło. Tak i my winniśmy iść naprzód na drodze życia, nie trwożąc się burzami, które przechodzą po widnokręgu naszego świata duchowego. Nawet trąba powietrzna ma w sobie ośrodek ciszy i bezruchu. Więc i w sercu naszem, gdy ze wszechstron uderzają w nas 'pokusy, powinien istnieć ośrodek niezamąconego pokoju.
Odwaga i przytomność umysłu zbija z tropu nieprzyjaciela naszych dusz, natomiast lęk i niepokój duszy jeszcze 'bardziej go ośmiela. »Wróg nasz zwykle traci nadzieję i opada na siłach, gdy widzi bojownika duchownego stawiającego nieustraszone czoło pokusom i działającego wręcz przeciwnie temu, do czego pokusy nęcą. Gdy zas zapaśnik zaczyna się lękać i upadać na duchu wobec naciera jących pokus, niema na całej powierzchni ziemskiejbest,ji wścieklejszej od niepi zyjaciela ludzkiej natury i bardziej zajadlej w przeprowadzaniu swych przewrotnych zamiarów.« Póki więc jesteśmy wystawieni na natarcia pokusy, nie należy żadną miarą wątleć w swych dobrych postanowieniach, ani »zmieniać powziętych przez nas zamiarów, albo obranego powołania, lecz niezłomnie winniśmy trwaćwtein wszystkiem. cośmy poprzednio postanowili?.
»Wielką atoli przynosi korzyść, dodaje św. Ignacy, zmieniać sposób postępowania, o ile chodzi o zwalczenie oschłości wewnętrznej, oddając się np. gorliwiej modlitwie, rozmyślaniu, badając samego siebie i podejmując w dodatku pewne ćwiczenia pokutnej Skoro więc spostrzeżesz zbliżenie się pokusy, uciekaj się do modlitwy. Tak radzi sam Zbawiciel: Módlcie się, byście nie weszli w pokuszenie. Uciekaj się do Boga jako dowieży mocnej od oblicza nieprzyjaciela. Bóg nasz ucieczką i mocą,woła Psalmista,pomocnikiem w uciskach, które znalazły nas bardzo: przetok sic bać nie będziem.Pan obrońca żywota mego, kogóż się będę lękał?…
Choćby stanęły przeciwko mnie wojska, nie będzie się bało serce moje. Wołaj do Pana i mów:Punie, gwałt cierpię, odpowiedz za mnie.Nie zaprę się ciebie. »Nie pozwól od Siebie odłączyć mię, przed przewrotnością piekielnego wroga broń mię!«
Gdyby zaś pokusa była zanadto natrętna, a zwłaszcza gdyby przybierała pozory podniety do dobrego, wtedy odkryj swe wnętrze spowiednikowi lub kierownikowi sumienia. Zgodnie ze zwykłym porządkiem opatrzności bożej ludzie winni być prowadzeni i ratowani zapomocą swych bliźnich. Ktokolwiek uchyla się od tego prawa, jakkolwiek byłby liczony i doświadczony, naraża się na zgubne złudzenia. Ktokolwiek natomiast oddaje się z prostotą dziecięcą w ręce swych powołanych przewodników, unika niebezpieczeństw, grożących życiu duchownemu. Często samo wyjawienie pokusy oddala ją na zawsze.
Posłuchajmy znowu św. Ignacego: »Jak pod stępny zalotnik, pragnący uwieść córkę dobrego ojca lub żonę dobrego męża, o to przedewszystkiem się stara, by słowa jego i namowy nie wyszły na jaw, a niczego się tak nie lęka, jak odkrycia ojcu lub mężowi swych podszeptów uwodzicielskich i przewrotnych zamiarów, gdyż przewiduje łatwo, że wtedy nie powiodłyby mu się jego zamysły, tak samo nieprzyjaciel ludzkiej natury, gdy usiłuje duszę sprawiedliwą usidlić swemi oszukańczemi nam»wami, chce koniecznie, by utrzymały się one w tajemnicy. Gdy zaś dusza wyjawia je swemu spowiednikowi lub innej osobie duchownej, znającej fortele i złośliwość ducha piekielnego, bardzo jest z tego niezadowolony. Wnosi bowiem, że już nie dopnie celu swych przewrotnych knowań, gdyż odsłonięto jego oszukańcze zamiary».
Skoro nieprzyjaciel natury ludzkiej, powiada dalej św. Ignacy, zostanie w ten sposób odkryty i poznany po swym ogonie wężowym, t. j. po przewrotnym celu, do którego nas kierował, niech człowiek w ten sposób kuszony rozważy przebieg myśli, które mu szatan podsuwał i niech zbada ich początek. Następnie niech się przypatrzy, jak zły duch usiłował powoli odebrać mu słodycz i pocie chę ducha, w której pozostawał, aż go wreszcie doprowadził do przewrotnego swego celu. Doświadczenie tą drogą nabyte wskaże nam środki potrzebne, abyśmy na przyszłość, wystrzegali się zwykłych pod stępów nieprzyjaciela«.
W ogóle, ażeby się zabezpieczyć od pokus, przybierających pozory dążeń do celów dobrych, należy pilnie badać łańcuch naszych myśli. »Jeśli początek, środek i koniec, t. j. wszystko w nich jest dobre i wyłącznie do dobrego zmierza, jest to dowód, że te myśli pochodzą od dobrego anioła. Jeśli atoli w związku myśli, które powstają w nas, napotkamy choćby jedne, która jest 'zła albo rozpraszająca, albo przynajmniej mniej dobra niż to, co zamierzaliśmy uczynić, albo jeśli te myśli osłabiają i dręczą ducha naszego, odejmując mu pokój serca i pozbawiając go słodkiego wypoczynku, którym się cieszyliśmy z początku, jest to dowód oczywisty, że pochodzą od złego ducha, który jest nieprzyjacielem naszego postępu i naszego wiecznego zbawienia«.
Z tego wszystkiego jasno wynika, iż pokusa, pod jakąkolwiekby się pojawiła postacią, przynosi największą korzyść duszy miłującej Boga.
Nasamprzód jest to ćwiczenie się w cnocie. A ćwiczenie rozwija i doskonali jestestwo moralne tak dobrze jak fizyczne. Są dzicy, którzy mniemają, iż siła pokonanego wroga przechodzi na zwycięzcę, że zatem tem dzielniejsi staną się sami, im więcej zabiją wojowników nieprzyjacielskich. Jest to zapewne czcze urojenie, gdyż nie cudze przymioty przechodzą na nas, lecz nasze własne się rozwijają, gdy pokonywamy trudności i przeszkody. Jednakże poci tern fantastycznem wyobrażeniem kryje się prawda, dająca się stosować w równej mierze do porządku łaski, jak do porządku natury. Im więcej pokonamy przeciwników naszego życia duchownego, tem cnotliwszymi staniemy się sami. Jakkolwiek więc pokusa wydaje się oznaką słabości, w istocie jednak służy ona do wydobycia najaw drzemiących w nas sił. I prawdą jest, że »moc w słabości doskonalszą się staje«.
Pokusa jest nadto walką o zwierzchnictwo między duchem a ciałem, Chrystusem a światem, Bogiem a szatanem. Użycza nam sposobności stwierdzenia naszego przywiązania do Zbawiciela i wysłużenia sobie owej korony niebieskiej, którą otrzymuje jedynie ten, co na placu się potyka. Jest próbą naszej wierności Bogu, który pragnąc uczynić nas godnymi siebie, doświadcza nas tak jak się próbuje złoto w piecu, a nasz trud w opieraniu się pokusie przyjmuje jako całopalenie nader wdzięczne w swych oczach.
Dlatego też pisze św. Jakób: Za wszelką radość poczytujcie, bracia moi, gdy w rozmaite pokusy wpadniecie, wiedząc,, iz doświadczenie wiary waszej sprawuje cierpliwość, a cierpliwość ma doskonały uczynek, abyście byli doskonali i zupełni, którym na niczem nie schodzi.
ROZDZIAŁ IV <—————————–> ROZDZIAŁ V