Przy śledztwie dotyczącym Amber Gold mówi się niemal wyłącznie o małżeństwie P. Tymczasem śledczy zwracają uwagę na udział w całej sprawie trzeciej osoby – adwokata Łukasza Daszuty.
Rozmawiamy ze śledczym, który jest blisko sprawy Amber Gold. Zadajemy mu pytanie: – Jak to jest, że państwo P. mimo kontrowersji wokół siebie i swoich przedsięwzięć mogli działać bezkarnie?
Śledczy roboczo stawiają tezę, że właściciele spółki nie działali w osamotnieniu – ktoś musiał ich wspierać.
– Przy sprawie Amber Gold mówi się o małżeństwie P., zapominając o jednej postaci – wyjawia nam funkcjonariusz służb. – Jest przy wszystkim, do wszystkiego, zawsze. On ich nie odstępuje. To człowiek, który z powodzeniem bronił Marcina P. we wszystkich sprawach karnych. Adwokat Łukasz Daszuta.
Daszuta? Znani trójmiejscy prawnicy niewiele o nim wiedzą. Daszuta to były aplikant Prokuratury Rejonowej w Gdańsku. – Marny aplikant – wspomina go były kolega z prokuratury. Może, wiedząc że nie ma szans na karierę w prokuraturze, wybrał drogę adwokata. Prokurator: – Jak to się stało, że z szarego aplikanta w naszej prokuraturze wyrosła nagle taka gwiazda? Zaczęło mu się bardzo dobrze wieść. Jeździ imponującym bmw. I jak to jest możliwe, że został członkiem rady adwokackiej w Gdańsku? Wydaje się rzeczą nieprawdopodobną, żeby doszło to tego bez czyjejś pomocy.
Chcieliśmy się skontaktować z mecenasem Łukaszem Daszutą. Wysyłaliśmy e-maile, dzwoniliśmy. Bez odzewu. Poszliśmy na jego dyżur adwokacki. Biuro w najlepszym punkcie Gdańska zamknięte na głucho. Spotykamy zdenerwowanego klienta, którego Daszuta ma bronić z urzędu: – Przychodzę tu od miesiąca i całuję klamkę. Telefonu też nikt nie odbiera.
Cały tekst w tygodniku "Wprost".