O filmach, które mi zapadły w pamięci.
W ostatnich kilku lub kilkunastu latach oglądałem sporo filmów. Co najmniej kilka z nich zapamiętałem. Po prostu były wyjątkowe. Z różnych powodów. Niektóre zapamiętałem ze względu na treść, inne były znakomicie zrobione, a jeszcze inne były tak fatalne, idiotyczne, że aż je zapamiętałem. Niestety.
O niektórych chciałbym opowiedzieć. Przy okazji zaobserwowałem ciekawe zjawisko. Późno w nocy nadają ciekawsze filmy. Przynajmniej ja tak uważam.
Ponieważ kiedyś po nocach grałem, a w dzień odpoczywałem, i to często, to już miałem odpowiednie przyzwyczajenia. Nawet gdy miałem wolne, to lubiłem siedzieć do późna w nocy. Czytałem wtedy książki, lub oglądałem właśnie telewizję.
Pierwszy film jaki przychodzi mi do głowy był o tym jak żydzi traktują arabów. Był tak antysemicki, że aż się dziwiłem, że go w ogóle wyemitowali. Jeszcze bardziej się zdziwiłem gdy się dowiedziałem przez kogo był zrealizowany. Żydów.
Film opowiadał o jednym z posterunków izraelskich na okupowanych ziemiach arabskich. O życiu toczącym się wokół tego posterunku i ludziach z nim związanych. Często wbrew swojej woli.
Posterunek składał się jak gdyby z dwóch pasów. Każdy z tych pasów był obsadzony przez izraelskich żołnierzy. Kierowali z tego miejsca życiem mieszkańców okolicy, ich przepływem, ruchem.
Jeden wątek zapadł mi wyjątkowo w pamięci. Do posterunku podszedł arab. Zbliżała się godzina policyjna. Spytał się izraelskiego oficera czy może odwiedzić swoją rodzinę po drugiej stronie. Przed wyznaczonym czasem nie zdąży wrócić. Oficer wyraził zgodę wyznaczając inną godzinę powrotu. Poszedł.
Wrócił po godzinie policyjnej, ale przed czasem wyznaczonym mu przez izraelskiego oficera. Żołnierze przepuścili go przez pierwszy pas, ale przez drugi już nie chcieli. Straszyli, że go zastrzelą jeśli nie opuści posterunku w ciągu pięciu minut. Zdesperowany arab poszedł do oficera, który go przepuścił. Ten stwierdził, że kłamie i kazał mu się wynosić. Rób co chcesz, bylebyś się wyniósł stąd wyniósł w ciągu 5 minut. Co było dalej nie pokazano.
Ktoś z kipy filmowej powiedział do tego oficera: „jakim trzeba być człowiekiem, żeby traktować innego człowieka w taki sposób?” I tu nastąpiło najlepsze. Zdziwienie tego żołnierza było tak naturalne, że nikt by tego nie zagrał. Jak w ogóle komuś mogło przyjść do głowy, że jakikolwiek nie-żyd jest człowiekiem?!
I inny film. Również dokumentalny. I co najmniej równie późna godzina. Z początku słuchałem dźwięków płynących z telewizora jednym uchem. Byłem czymś ważnym zajęty. Po niedługiej chwili słuchałem już uważnie.
Żołnierze japońscy wspominali swoje przeżycia z okresu II wojny światowej. Nie byle jacy żołnierze, bo po napisach pod ich postaciami wynikało, że osiągnęli w życiu jakiś znaczny sukces: jeden był znanym lekarzem, drugi wiceprezesem znanej w całym cywilizowanym świecie firmy. Lecz to co mówili już nie było takie cywilizowane. Mówili bez odrobiny wstydu, ani nie wyczuwałem w tym co mówili żeby uważali swoje zachowanie za naganne. Wyglądało to nawet na to jakby się tym chwalili.
To co mówili było dla mnie straszne. A mówili tak beznamiętnie i z uśmiechem na twarzy! Dam próbkę tego co usłyszałem. Jeden wspominał jak był zaopatrzeniowcem w jakimś oddziale. Wojna miała się ku końcowi. Było krucho z zaprowiantowaniem żołnierzy. Poszedł coś znaleźć do jedzenia dla swoich żołnierzy.
Szła drogą dziewczyna. Ponieważ była ładna, zanim zginęła została zgwałcona. Żołnierze nie mogli się nadziwić skąd wziął takie smaczne i delikatne mięso.
Lekarz opowiadał jak się uczył zawodu. Strzelano do jakiegoś Chińczyka, a on starał się go uratować. Zazwyczaj ta sztuka mu się nie udawała. Brano więc następnego.
Jeszcze inny wspominał z rozrzewnieniem swoją służbę wojskową na terenie Chin. Codziennie każdy żołnierz dostawał paru chińczyków na których ćwiczyli się w żołnierce. Takie tam jak posługiwanie się bagnetem. Opowiadał i pokazywał jak tym bagnetem trzeba było operować, aby przeszedł bezproblemowo między żebrami i trafił w serce. Wierzę na słowo, że nie było to łatwe.
Nie będę nawet wspominał jak weszli do pewnego dużego chińskiego miasta. Byli w takim stresie, że musieli jakoś to odreagować. Chyba każdy to zrozumie. Wyrżnęli więc, bagatela, coś około miliona mieszkańców. Jak szedł na wojnę matka go przestrzegała: „Pamiętaj synu abyś nie krzywdził kobiet i dzieci.” Ale kto by się tam przejmował słowami starej matki. Tym bardziej, że była daleko i nie widziała co jej synalek robi. Czego oczy nie widzą…Oszczędzę więc opowieści jak zachowuje się palona na ogniu kobieta w ciąży.
I wreszcie czasy bardziej nam współczesne. Co nie znaczy, że mniej okrutne. Wręcz przeciwnie. Ruanda. W sto dni milion ofiar. Wyrżniętych w większości maczetami. To wbrew pozorom nie lada sztuka.
Pokazano każdy dzień masakry wraz z podaną ilością ofiar. Zapamiętałem piętnasty – 280000.
Żołnierze ONZ ewakuują amerykanów, europejczyków. Rodowitych mieszkańców pozostawiając sobie. Ci proszą: „Nie zostawiajcie nas tak. Zastrzelcie. Lepsze to niż ginąć od maczet.” Odpowiedź dowódcy: „Nie jesteśmy mordercami”. Nie są. Zostawia ich samych. Przychodzą „prawdziwi” mordercy i ich wszystkich wyrzynają. Jeden osobowy samochód z tubylcami dołącza do konwoju eskortowanego przez wojska ONZ. Pierwsza blokada drogi. Tubylec z samochodu na doczepkę mówi:
– Należymy do konwoju, proszę spytać oficera.
Oficer zaprzecza. Tubylec ginie. A olbrzymie wywrotki załadowane do granic możliwości nie nadążają z wywozem zwłok.
Rozmowa kogoś ważnego z administracji prezydenta ameryki z przywódcą bandytów robiących te czystki:
– Jak Pan nie przestanie to wyciągniemy wobec Pana konsekwencje.
– A od kiedy to interesują was wewnętrzne sprawy kraju nie posiadającego ani ropy, ani diamentów?
Sąd nad zbrodniarzami. Mieszkają luksusowo, mają zapewnione eleganckie ubrania na rozprawy, adwokatów, opiekę medyczną. Wyroki są symboliczne. Sprawiedliwość jak zwykle zatriumfowała!
Niektóre ofiary, którym udało się przeżyć, i tak umierają. Z powodu braku wszystkiego.
………………………………………………………………………………………………………………………
………………………………………………………………………………………………………………..
Rozpadają mi się neurony. Z dnia na dzień coraz trudniej skupić mi myśli.
Pieniądze w całości są przeznaczone na rehabilitację.
Darowizny:
Fundacja Avalon – Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak
Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK
JAK PRZEKAZAĆ 1%
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.
W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%
W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297