opis stosunków polsko czeskich od końca 19 wieku do kończ drugiej wojny światowej
Czesi nasi przyjaciele cześć II
Okres harmonijnej współpracy Polaków i Czechów w ramach cesarstwa Austro – Węgierskiego pod koniec 19 wieku zmieniał swój charakter.
W miarę upływu lat cele polityczne Polaków i Czechów stawały się mniej spójne. Ich dalsze precyzowanie powodowało wiele rozdźwięków wśród przywódców obu narodów. Podczas gdy Czesi zmierzali do jedności Słowian w ramach Monarchii, przy jednoczesnym szukaniu porozumienia z Rosją, Polacy dążyli do łączenia swej wspólnoty narodowej podzielonej wśród trzech zaborców. Dla wielu z nich Rosja stanowiła największe zagrożenie na drodze do odzyskania narodowej niepodległości.
W tym czasie rozbudzenie tożsamości narodowej na Śląsku spowodowało rywalizacje naszych narodów zwłaszcza w dziedzinie oświaty i kultury na tych terenach. Rywalizacja ta w początkowym okresie nie wpływała na ogół stosunków polsko-czeskich. Jeszcze na początku I wojny światowej T.G. Masaryk, późniejszy pierwszy prezydent Czechosłowacji, rozważał możliwość, zgodnie z sugestią Anglików, stworzenia z Polską wspólnego organizmu państwowego. Dalszy bieg wojennych zdarzeń przekreślił te zamierzenia. Jednocześnie sprawa Śląska, która w naszych stosunkach początkowo miała charakter drugorzędny, zaczęła coraz silniej wpływać na nasze wzajemne stosunki i to w kierunku wybitnie niekorzystnym dla naszych długofalowych interesów.
Być może, gdyby rozstrzygnięcie sporu pozostawiono przedstawicielom miejscowej ludności można było uniknąć późniejszej wrogości. Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego reprezentująca ludność miejscową, wspólnie z Zemskim Narodnim Vyborem pro Slezsko (Komitet Narodowy Dla Śląska) reprezentujący Czechów, podpisały umowę o podziale zarządzania administracyjnego, w której zgodnie z etnicznym podziałem żyjącej na Śląsku ludności, powiaty Cieszyn i Frysztat przypisano Polsce.(Umowa z 5. listopada 1918r). Niestety politycy w Pradze, jak to politycy, postanowili zrealizować swoje zamysły. 23. stycznia 1919r wojska czechosłowackie rozpoczęły atak na teren Zaolzia, słabo broniony ze względu na zmagania Polski na innych frontach, zwłaszcza na Wschodzie. Okrucieństwa jakich wówczas się dopuszczono na obrońcach Zaolzia (Stonawa), przypominane są do dziś dnia przez tamtejszych mieszkańców.
Czesi argumentowali swe prawa do tych ziem względami historycznymi i ekonomicznymi. Nasi politycy wysuwali argumentację etniczną, zgodną z ogólnymi zasadami o samostanowieniu narodów.
Ponieważ argumentacja historyczna, obok ekonomicznej, stała się podstawą wyznaczenia przez mocarstwa zachodnie granicy pomiędzy Polską a Czechosłowacją po pierwszej wojnie światowej, a i źródłem wieloletniego sporu polityków rządzących naszymi krajami, warto się przy niej nieco zatrzymać. Jan Kubisz w swej pracy (op. cit) pisał: …Twierdzenie jako byśmy byli popolszczonymi Morawianami nie jest chyba ignorancją…ale jest ono bez wątpienia przewrotnością, urągającej wszelkiej słuszności. Przecież historia wie, że ta śląska ziemia nie jest ziemią Przemyślidów, lecz jest ziemią Piastów. Historia wie, że w 15 wieku działał tu od Gnojnika aż po Ostrawicę niejaki Johanes Główka, „preadicator polonorum”, że wtedy Gnojnik nazywał się Gnojnikiem, a nie Hnojnikiem, tak jak nasza Godula Godulą a Barania Baranią. Historia wie, że tutejszy lud ewangelicki już od czasów reformacji ma swoją biblię Gdańską, postylę Reja, Grzegorza, Dambrowskiego i tyle innych polskich książek nabożnych…Otóż gdzież są ci popolszczeni Morawianie, kto ich polszczył, kiedy rząd posługiwał się czeszczyzną w całym kraju, w urzędach i szkołach ?
Również argumentacja gospodarcza, która zadecydowała o decyzji przebiegu granicy polsko – czeskiej na Konferencji Ambasadorów Ententy z 28. 07. 1920 uwzględniała jedynie prywatne interesy koncernu Schneider Creuzot i przemysłowca Larischa, a nie interes naszych narodów. Czechosłowacja otrzymywała bowiem 2/3 przemysłu byłej Monarchii Austro – Węgierskiej a tylko 1/4 jej ludności, co stawiało ją już na początku egzystencji w rzędzie najbogatszych krajów Europy. Polska, zrujnowana przez wojnę należała do najbiedniejszych. Jak więc można było temu biednemu krajowi odbierać skrawek ziemi, który mógł polepszyć nieco jego tragiczną sytuację gospodarczą, zwłaszcza, że w tym samym czasie, przy wytyczaniu jego innych granic podkreślano aspekt etniczny ?!
Niedojrzałość, brak dalekowzrocznej wizji ówczesnych polityków wywołał takie zaostrzenie konfliktów i niechęci, że ich ślady spotykamy po dzień dzisiejszy w wzajemnych stosunkach ludności naszych narodów.
Polska, broniąca po tamtej wojnie, cywilizację europejską przed jej sowietyzacją, boleśnie odczuła zagarniecie siłą, przez wojska czeskie, etnicznie polskich terenów Śląska, a następnie zablokowanie dostaw broni z Zachodu, dla broniących się wojsk polskich przed Bolszewikami. Nie mogę zrozumieć jak ówczesny prezydent Czechosłowacji, wielki mąż stanu, z którym liczyli się wielcy tego świata, T.G. Masaryk, ostrzegając w swych dziełach przed bolszewizmem, mógł zgodzić się na atak czeskich wojsk tych, którzy bronili Europę przed morderczym systemem. Politycy europejscy dopiero dziś zdają sobie sprawę ile zawdzięczają Polsce przez to, że zatrzymała u swych wschodnich granic nawałę bolszewicką. Przemysłowcy Schneider, Creuzot, Larisch i setki innych byliby zniknęli z mapy Europy, straciliby swe majątki, a wielu z nich doświadczyłoby cierpień jakich doświadczył nasz naród, „na nieludzkiej ziemi”.
Nie mogli pogodzić się z tą krzyczącą niesprawiedliwością nasi ówcześni przywódcy. I.J. Paderewski podpisując dokument przesłał jednocześnie na ręce przewodniczącego Rady Najwyższej Milleranda notę protestacyjną którą zakończył następującymi słowami:…”decyzja powzięta przez Konferencję Ambasadorów, wykopała pomiędzy dwoma narodami przepaść, której nic wypełnić nie zdoła…Z nieprzezwyciężonym bólem położę mój podpis pod dokumentem, który nam odbiera tak godną, tak cenną i tak nam drogą część naszego narodu. Atoli zanim to uczynię, chcę Panu oświadczyć Panie Prezydencie, że jakkolwiek rząd polski szczerze pragnie wykonać całkowicie i lojalnie powzięte przez się zobowiązania, to nigdy mu się nie uda przekonać narodu polskiego, że sprawiedliwości stało się zadość. Świadomość narodowa silniejsza jest i trwalsza niż rządy…”
Brutalna polityka czechizacji ludności polskiej na Zaolziu w okresie międzywojennym, przyjazne stosunki Czech z Moskwą, stanowiącej stałe zagrożenie dla Polski sprawiły, że okres międzywojenny wywarł negatywny wpływ na nasze stosunki międzyrządowe, ale i na wzajemne sympatie naszych narodowych zbiorowości. O czasach tych pisze Zaolzianin J. Kubisz (op. cit) :…Rząd wprawdzie wyraża uczucia wyrozumiałości dla naszych dążeń, ale cóż nam z tych platonicznych słów, skoro szowinistyczne jednostki w republice sztyletem mierzą w nasz byt narodowy…Czechizacja, wynaradawianie naszego ludu polskiego, rozlewa się szeroką falą po naszej nieszczęsnej ziemi; zalewa całe nasze społeczne życie, zalewa szkoły, kościół, czyli intelekt duszy, zalewa instytucje i urządzenia gospodarcze, czyli materialne sprawy życia. Jesteśmy rzeczywiście sierotami i krzyczymy o ratunek…szerzy się na polu narodowym demoralizacja wśród naszego ludu i jak dżuma czyni spustoszenia w jego szeregach. Napędza się dzieci do czeskich szkół, a rodzicom brak hartu ducha, by się temu oprzeć, tym więcej, że szkoła czeska ma niby ich dzieciom zapewnić chleb, posady, życie…”
Przypominam sobie z lat młodości te różne szykany, które spotykały ojca. Pracował w hucie trzynieckiej jako elektryk i mimo swej fachowości awans był przed nim zamknięty (na brygadiera lub majstra). W czasie kryzysu, na początku lat trzydziestych należał do pierwszych, którzy otrzymali zwolnienie z pracy. Ojcowie kolegów, których posłano do czeskiej szkoły, dostawali mieszkania w nowym budownictwie, gdzie ubikacja i woda znajdowały się w domu, zaś moja rodzina mieszkała w prymitywnych szeregowcach „Na Folwarku” gdzie po wodę chodziło się na sąsiednią ulicę, ubikacja była wspólna dla ok. 10 rodzin, w szopie na podwórku itp. „luksusy”.
Po ukończeniu polskiej szkoły młodzież stawała wobec dalszych trudności co do możliwości otrzymania pracy i dalszego zawodowego rozwoju. Liczne tego typu drobne szykany rodziły antypatię do pojawiających się w Trzyńcu Czechów, którzy obsadzali wszelkie urzędy i kierownicze stanowiska w hucie. Z kolei opór stawiany przez Polaków i ich organizacji wobec intensywnej czechizacji powodował niechęć zamieszkałych tu nielicznych i przybyłych Czechów. Narosłe wzajemne antypatie zostały pogłębione przez zajęcie przez polskie wojsko, w r. 1938 Zaolzia. I chociaż dla tamtejszej polskiej ludności, po latach szykan, był to akt sprawiedliwości dziejowej, czas w jakim wydarzenia te miały miejsce ( po Monachium) sprawił, że niechęć Czechów do naszego narodu została pogłębiona.
Próby usprawiedliwienia tego kroku względami politycznymi, wojskowo- strategicznymi i humanitarnymi nie zmienią faktu, że był to czyn niemoralny, niegodny polityki naszego wielkiego narodu, a politycznie krótkowzroczny.
Być może w tamtym czasie, politycy polscy nie posiadając obecnych doświadczeń, przewidywali inny rozwój wypadków. ( J. Wiechowski w pracy pt.: Spór o Zaolzie, pisze: …" sprawa Zaolzia miała dla Polski znaczenie szersze – dalece wykraczające poza dążenie do naprawienia upokarzającej decyzji mocarstw Ententy z 28 lipca 1920 r. Ultimatum z 30 września 1938 r nie było bowiem jedynie formą protestu wobec Monachium, lecz rezultatem niezwykle trzeźwej, chłodnej oceny realiów, kształtujących się od kilku lat w Europie.
Polskie żądania uregulowania sprawy Zaolzia jednocześnie i na równi z kwestią Niemców sudeckich miały bowiem ten jeden, niebagatelny aspekt – niemiecki. Od początku kryzysu sudeckiego nie było właściwie jasne, czy sytuacja nie rozwinie się – w obliczu biernej postawy mocarstw zachodnich i samej Czechosłowacji – w kierunku bezpośredniego rozciągnięcia protektoratu niemieckiego nad całymi Czechami lub nawet ich zaanektowaniu przez Rzeszę. Wówczas zaś uregulowanie sprawy ludności polskiej na Zaolziu musiałoby leżeć już w wyłącznej gestii Berlina, który zyskiwałby tym samym wyjątkowo dogodny pretekst do powiązania tej kwestii z wysunięciem żądań w sprawie " korytarza " pomorskiego i Wolnego Miasta Gdańska. Wbrew pozorom, pierwsze symptomy takiej ewentualności zaczynały się pojawiać w rozmowach dyplomatów polskich z przywódcami III Rzeszy, podczas kryzysu sudeckiego i strona polska nie mogła tego lekceważyć. "
Ostatnio pojawiają się dokumenty, rzucające inne światło na ówczesne wydarzenia. W Publikacji z 23. 01. 04 pt. „Zaolzie” Alicja Sęk pisze:… W dniu 22.09. 1938, a więc na cały tydzień przed Monachium, Benesz pisał do Mościckiego… Przedkładam w imieniu Państwa Czechosłowackiego…propozycję wyrównania problemu ludności polskiej w Czechosłowacji. Pragnąłbym ułożyć tę sprawę na płaszczyźnie zasady rektyfikacji granic…Mościcki w odpowiedzi do Benesza z 27. 09. 1938 (dwa dni przed Monachium) pisał…Również ja jestem zdania że wysuwa się na pierwszy plan decyzja w sprawie kwestii terytorialnych, które w ciągu niemal 20 lat uniemożliwiały polepszenie atmosfery między naszymi krajami…zaś czechosłowacki minister spraw zagranicznych Krofta do polskiego ambasadora Papee 30 09. 1938 pisał:…Rząd Czechosłowacki chciałby podkreślić, że chodzi tu o akt dobrej woli wynikający z jego własnej inicjatywy i własnej decyzji… Tak więc widzimy, że nasi przywódcy przedwojenni zdając sobie sprawę z wspólnego niebezpieczeństwa dążyli do wymazania terytorialnych sporów. Sprawy jednak potoczyły się następnie tak szybko, że strona polska postanowiła wziąć je, jak to się mówi „ w swoje ręce”.
Rządowa euforia, spowodowana zajęciem Zaolzia, wkrótce przygasła, po wejściu Niemców do Czech i powstaniu państwa Słowackiego. Chociaż ówczesny polski rząd robił wszystko, by przedstawić zachodzące zmiany za płdn. granicą jako swój sukces (wspólna granica z Węgrami ), jednak w społeczeństwie nie brak było głosów pełnych troski nad skutkami rządowej polityki. Nawet wywodzący się z kręgów przychylnych rządowi poseł gen. L. Żeligowski przedłożył w sejmie interpelację, w której wskazywał, że "dwa bratnie słowiańskie narody, czeski i słowacki, utraciły w sposób tragiczny swa niezależność. Sytuacja polityczna państwa polskiego stała się niebezpieczna". Wizja stworzenia wspólnego bloku Polski, Słowacji i Węgier, omawiana z niektórymi politykami z Bratysławy okazała się nierealna, zwłaszcza po podpisaniu umowy niemiecko-słowackiej (23. 03. 1939 ). Na tle niechęci miedzy Czechami, a Polakami w tamtych dniach, szacunek budzą gesty przyjazne, jak ułatwianie przez Polaków ucieczki Czechom z okupowanej ojczyzny. Jeszcze większy podziw budzą inicjatywy czeskich patriotów oferujących pomoc zagrożonej przez Hitlera Polsce. Na uwagę zasługuje zwłaszcza inicjatywa płk. Morawca, który z ramienia Czechosłowackiego Sztabu Generalnego zaoferował Polsce wykorzystanie całej czeskiej sieci wywiadowczej, silnie rozbudowanej w Niemczech. Niestety, inicjatywa ta nie została przez polskie koła wojskowe w pełni wykorzystana. Wspomnieć również należy o powstaniu w Polsce, za zgodą szefa polskiego sztabu generalnego, gen. Stachewicza, czeskiej jednostki wojskowej, pod dowódctwem gen. L. Prchaly, a prowadzonej faktycznie przez ppłk. L. Svobode. Szybki przebieg działań wojennych sprawił, że jednostka ta miała jedynie znaczenie symboliczne.
W czasie wojny rodziły się przyjaźnie wśród wojskowych naszych narodów, szczególnie pilotów, którzy wspólnie walczyli w Bitwie o Anglię. W tym czasie nastąpiło znaczne zbliżenie politycznych przywódców naszych narodów. Rodziła się idea federacji lub konfederacji naszych państw w powojennej Europie. Wejście do koalicji antyhitlerowskiej Sowietów i ich zróżnicowany stosunek do rządu polskiego i rządu czechosłowackiego sprawił, że powojenną Środkową Europę zorganizowano zgodnie z interesami wschodniego mocarstwa.
doc.dr Rudolf Jaworek,ekonomista,emeryt.Autor wielu publikacji gospodarczo - spolecznych i wierszy satyrycznych.