Czerwona krecha Czerwonych Khmerów
12/09/2011
626 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Nie będzie rozliczeń zbrodni Czerwonych Khmerów. Polecą jeszcze tylko głowy „bandy czworga” i temat zostanie zamknięty. Za dużo winnych ukryło się w dzisiejszych władzach Kambodży.
Prawie 4 lata rządów (1975-79) reżimu Khmer Krahom, jak Czerwoni Khmerowie po swojemu nazywali samych siebie, były dla Kambodży okresem krwawego terroru nazywanego Khmerskim Holokaustem. Nastąpiła fizyczna eksterminacja przeciwników politycznych, także potencjalnych (w tym prawie całej inteligencji i tradycyjnej elity kraju), oraz dwukrotne wielkie czystki we własnych szeregach. Ludność w całości przesiedlono z miast na wieś i poddano dogmatycznej reedukacji poprzez morderczą pracę fizyczną, co przy nędznym wyżywieniu, terrorze i karach śmierci za najlżejsze przewinienia oznaczało radykalny spadek populacji. Przyjęta doktryna absolutnej samowystarczalnosci oznaczała zakaz importu nawet leków, co szybko przyniosło też gwałtowny wzrost chorób i zgonów, zwłaszcza wśród dzieci i starców. W sumie lata czerwonego terroru pochłonęły około 2 mln ofiar, tj. około 1/5 ówczesnej ludności Kambodży. Mimo, że tortury i masowe mordy były wtedy na porządku dziennym, winnych do dziś nie widać i nie zanosi się, aby to ludobójstwo miało być kiedykolwiek ukarane.
Sam Pol Pot (prawdziwe nazwisko Saloth Sar), najpierw buddyjski mnich, potem student uczelni technicznej w Paryżu, diaboliczny ideolog i przywódca tej formacji uniknął sprawiedliwości, bo zmarł w 1998. Pod koniec życia był więziony w areszcie domowym w bazie Anlong Veng u północnej granicy kraju, gdzie jest pochowany. Uwięził go b. towarzysz imieniem Ta Mok, znany lepiej jako „Rzeźnik”, albo Brat Numer Pięć, który prawdopodobnie kazał go otruć, choć oficjalnie Pol Pot zmarł podobno na zawał serca. Grób Pol Pota jest dziś przedmiotem kultu ze strony okolicznej ludności, która chyba nie do końca orientuje się, kim był ten Ktoś Bardzo Ważny. Ta Mok, który naprawdę nazywał się Chhit Choeun albo Oeuk Choeun, także uniknął kary. Był on kiedyś także buddyjskim mnichem i jak większość elity Czerwonych Khmerów był z pochodzenia Chińczykiem. Został schwytany i uwięziony wraz z innymi przywódcami „Organizacji” jak się lubili nazywać członkowie kadry Czerwonych Khmerów, ale nie doczekał procesu i szybko zmarł w więzieniu, bo już wcześniej cierpiał na astmę.
Pierwszy proces Czerwonych Khmerów, tzw. Sprawa 001, był prosty i skończył się w 2010. Jedynym oskarżonym był w nim Kaing Guek Eav zwany Duch, komendant legendarnego więzienia Tuol Sleng, urządzonego w szkole w centrum stolicy. Była to właściwie bardzo wydajna i szybko pracująca katownia. Z 17.000 więźniów reżimu, jacy się przez tę placówkę przewinęło przeżyło tylko siedmiu. Proces Ducha był równie szybki co jego ofiar, choć zakończył się dużo łagodniej – oprawca dostał 35 lat więzienia. Z więzieniem Tuol Seng łączy się ważne nazwisko Son Sena, który jednak też nie stanie przed sądem. Na rok przed swoją śmiercią Pol Pot nakazał zabicie Son Sena, jego żony Yun Yat i reszty ich rodziny (w sumie 11 osób) za próbę wzniecania rokoszu w szeregach Czerwonych Khmerów. Son Sen był szefem tajnej policji Santebal i nadzorował więzienie Tuol Sleng. Urodził się w Wietnamie i pochodził z khmerskiej mniejszości autochtonicznej osiadłej w delcie Mekongu (Khmer Krom) na długo przed przybyciem Wietnamczyków.
Obecnie rozpoczął się najważniejszy, drugi proces Khmerów tzw. Sprawa 002. Sposób numerowania wskazuje, że pierwotnie zakładano, iż spraw będą w przyszłości tysiące, ale już wiadomo że tak nie będzie. Najważniejsze przesłuchania mają mieć miejsce właśnie we wrześniu. Oskarża się khmerską „bandę czworga”: Khieu Samphan, Ieng Sary, Ieng Thirith, Nuon Chea. Nazwa grupy nawiązuje do maoistowskiego pierwowzoru w Chinach, gdzie Bandę Czworga (po chińsku: Si-ren bang) też tworzyła jedna kobieta (Jiang Qing, wdowa po Mao, najważniejsza w grupie) i trzech mężczyzn (Zhang Chunqiao, Yao Wenyuan, Wang Hongwen). W przypadku Kambodży chodzi o „wierchuszkę” Czerwonych Khmerów, jaka pozostała po śmierci Pol Pota. Jedyna kobieta Ieng Thirith wydaje się najmniej ważna z nich. Wszyscy zmieniali nazwiska i tożsamości, czasami wielokrotnie. Stanowią zwartą grupę, połączoną węzłami krwi i powinowactwa, co prawdopodobnie było ważnym warunkiem ich wzajemnego zaufania i współpracy w krwawym dziele.
Jako pierwszy z tej grupy 27 czerwca 2011 stanął przed sądem Nuon Chea zwany też Long Bunruot lub Brat Numer Dwa (po Pol Pocie), który był ideologiem ruchu Khmer Krahom w okresie krwawego terroru. Urodził się w Battambangu w roku 1926 jako Lau Ben Kon i jest półkrwi Chińczykiem po obojgu rodzicach. Przed sądem pojawił się jako blady starzec w wełnianej narciarskiej czapce i ciemnych okularach przeciwsłonecznych. Wyglądał groteskowo, ale strój nie był zupełnie pozbawiony sensu: okulary chroniły go przed fleszami fotografów, a czapka przed przeciągiem od klimatyzatora. Zachowywał się butnie. Spotkanie trwało krótko. Odmówił uznania sądu, a więc i składania zeznań, po czym został wyprowadzony. Jego zdaniem, tak jak to kilka razy stwierdził wcześniej, Czerwoni Khmerowie tylko bronili kraju przed imperialistami USA i ekspansjonizmem Wietnamu, odwiecznego wroga Kambodży, i to ich wrogowie, a nie Khmerowie są winni rozlewu większości krwi.
Drugim co do znaczenia będzie Ieng Sary, który był ministrem spraw zagranicznych reżimu. Jest też półkrwi Chińczykiem (po matce), ale urodził się w 1924 roku w Wietnamie, gdzie nazywał się Kim Trang. Był najbliższym przyjacielem Pol Pota, z którym wspólnie chodził do liceum Sisowath w Phnom Penh, a potem wspólnie studiował w Paryżu. W liceum obaj poznali siostry Khieu, które potem zostały ich żonami – Ponnary wyszła za Pol Pota, a Thirith za Ieng Sary’ego. Starsza Ponnary zmarła w 2003 roku, a młodsza Thirith jest jedną z czwórki głównych oskarżonych. W rządzie Pol Pota była ona ministrem ds. socjalnych. Obrońcy Ieng Sary’ego i jego żony podnoszą wobec sądu argument, że oboje oskarżeni już uzyskali przebaczenie królewskie, oraz poddali się w zamian za immunitet i z tego powodu nie powinni być sądzeni. Z tego względu oboje również nie uznają jurysdykcji obecnego sądu.
Ostatnim z grupy jest Khieu Sampan, ur. 1931, b. prezydent państwa w okresie Khmerskiego Holokaustu. Również mieszanego pochodzenia chińsko-khmerskiego, kuzyn obu sióstr Khieu, które wyszły za Pol Pota i Ieng Sary’ego. Zrobił doktorat z ekonomii na Sorbonie i należał do ścisłej czołówki intelektualnej Kambodży jeszcze przed przyłączeniem się do Czerwonych Khmerów i udziałem w ich zbrodniach. Jako jedyny z czworga uznaje on obecny sąd i stara się z nim współpracować.
Bardzo trudno będzie powiązać oskarżonych z konkretnymi zbrodniami. Będzie to zapewne proces tak samo skomplikowany jak norymberski, potrwa długo i jeśli oskarzeni go przeżyją, długo nie posiedzą, bo wszyscy są już starzy, po osiemdziesiątce. Pani Theary Seng, khmerska aktywistka praw człowieka, która również zasiada w tym trybunale, uważa że proces będzie miał „skrajne ograniczenia” i zapewne będzie ostatni. Jej zdaniem możliwa jest bowiem tylko „selektywna i symboliczna sprawiedliwość” i ewentualna kara za sprawstwo kierownicze. Tak samo myśli Hun Sen, premier i de factoobecny dyktator Kambodży, który twierdzi, że więcej procesów mogłoby zaprzepaścić efekt ciężko uzyskanej zgody narodowej, a może nawet wywołać nową wojnę domową. Hun Sen doszedł do władzy na bagnetach armii wietnamskiej, która dokonała inwazji z zewnątrz i rozbiła armię Czerwonych Khmerów. Jego legitymacja jest więc wątpliwej próby. Większość oddziałów Czerwonych Khmerów złożyła broń w zamian za gwarancję nietykalności ze strony rządu w Phnom Penh. Krytycy zauważają, że wielu obecnych członków rządu i biznesu, w szczególności na prowincji, wywodzi się wprost z Czerwonych Khmerów (bo poprzednia elita została wymordowana; zabijano wtedy każdego, kto miał jakiekolwiek wykształcenie) i nie życzy sobie zbyt daleko idących dochodzeń. Plamy na sumieniach mają wyschnąć, a nie być wywabiane. Sam premier Hun Sen jest osobiście i żywotnie też zainteresowany, by sprawy Czerwonych Khmerów zamknąć jak najprędzej grubą czerwoną krechą. W młodości był przecież także dowódcą khmerskiego oddziału wojskowego i zwiał od nich na wietnamską stronę dopiero w roku 1977.
Ustanowiony dla osądzenia zbrodni Czerwonych Khmerów międzynarodowy trybunał, którego pełna formalna nazwa brzmi ‘Nadzwyczajne Izby Sądów Kambodży’ jest hybrydą złożoną z prawników khmerskich i zagranicznych (jest wśród nich również i Polka, sędzia Agnieszka Klonowiecka-Milart) i nie ma pełnej suwerenności. Były już na tym tle przerwy w procedowaniu i rezygnacje. Już bowiem w kwietniu sąd postanowił np. że kolejny proces, nazwany sprawą 003, przeciwko dwóm b. dowódcom transportów do więzień i obozów śmierci nie zostanie w ogóle podjęty. W atmosferze skandalu ustąpił wtedy brytyjski prokurator Andrew Cayley, który zarzucił zespołowi sędziów, że nawet nie przesłuchali podejrzanych, nie mówiąc już o wizji lokalnej w miejscach popełnionych zbrodni. Wszystko wskazuje na to, że tak uwarunkowana politycznie „selektywna i symboliczna sprawiedliwość” zakończy się na sprawie 002. Może zresztą być i tak, że i ten proces potrwa na tyle długo, że dla części oskarżonych tzw. rozwiązanie biologiczne przyjdzie wcześniej niż wyrok. W historii sprawiedliwości na świecie nie będzie to pierwszy i na pewno nie ostatni taki przypadek.
Bogusław Jeznach