Czekoladka dla ankietowanych
12/10/2012
505 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Właśnie wysłuchałem populistycznego wystąpienia Tuska, co do którego jednego możemy być pewni: nie ma ono nic wspólnego z rzeczywistością ani z tym co czeka Polaków. Owa hucpa tak jak sondaże ma spowodować jedno: pozyskanie i zwarcie.
Gdy myślę o tzw. expose oraz sondażach przypomina mi się mój wakacyjny wyjazd nad morze. Jechałem z Warszawy "nową" trasą tzn. A2 do Koła, w Kole na Toruń przez Włocławek, w Toruniu na A1 i myk do Trójmiasta a potem do Władysławowa, gdzie czekała na mnie rodzina. We Włocławku zajechałem do Chaty Kujawskiej by zjeść obiad. To taka niewielka knajpka na wylocie z tego miasta. Nazwa zobowiązuje, więc wchodzę i pytam, jaką mają kujawską potrawę regionalną, bo chciałbym ją zamówić. Zaskoczona Pani przy szynkwasie wskazuje mi w karcie Placek Staropolski. Ucieszyłem się i zamówiłem wraz z kompotem truskawkowym. Biorę kompot i odchodzę do stolika. W tym czasie pani podchodzi do okienka do kuchni i krzyczy moje zamówienie: PLACEK WĘGIERSKI RAAAZ!
Wszystko, co dzisiaj usłyszeliśmy jest właśnie takim plackiem węgierskim sprzedawanym, jako swojska potrawa pichcona przez Premiera Tuska dla Polski. Nie niektóre polskie firmy budowlane mają kłopoty w związku z realizacją wielkich inwestycji typu autostrady i infrastruktura, tylko niemal wszystkie. Nie "jest coraz lepiej z sądownictwem" tylko coraz gorzej, co widzimy dzień po dniu w materiałach filmowych publikowanych na Nowym Ekranie. Z przedszkolami i żłobkami nie jest (i nie będzie) coraz lepiej tylko coraz gorzej, bo się likwidują masowo. A wiem z autopsji, że gdy na rok przed przyjęciem złożyliśmy podanie do żłobka dla naszej małej, to była 308 na liście, z której mieli przyjąć od września 20-30 dzieci. Przy tym likwidowane są szkoły, zwalniani nauczyciele, a prywatne placówki biorą 1000 zł. miesięcznie za miejsce w marnym miejscu (klitce z 8 dzieci) i to bez wyżywienia. W konfrontacji z rzeczywistością, jaką zorganizowało nam PO przez ostatnie 6 lat te wszystkie obiecanki-macanki dotyczące 2015 roku Tusk może sobie wsadzić. Kolejnym plackiem węgierskim, a właściwie brukselskim jest zapowiedź realizacji tzw. Paktu Fiskalnego dla dobra polskich obywateli, który ma nas uratować przed nadchodzącym kryzysem. Hahaha – tu przerwał, bo za brzuch się trzymał… Tusk ani myśli o Polsce i swoich obywatelach, realizuje po prostu drenaż naszych finansów, z których kapnie mu bakszysz czy to w formie gotówkowej czy synekurki unijnej. Nie mam żadnej wątpliwości. Zresztą sam się przy tym wsypał mówiąc, że pieniądze UE (dzięki paktowi jak rozumiem) trafią nie tylko do rządzących, ale do wszystkich polskich obywateli. Kolejny placek, tzn. do rządzących trafią na pewno, a do obywateli w formie rachunku do zapłaty. I będziemy płacić, czy tego chcemy czy nie.
Podobnie jest z walką o demografię. Jak Tusk walczył o dzietność Polek i rodzinę to wszyscy dobrze wiemy, napatrzyliśmy się na to i boleśnie tą walkę odczuwamy. Teraz sprzedaje, jako swoje wywierany na nim mus unijny, w formie dyrektywy, o konieczności podjęcia działań celem zwiększenia populacji niewolników, bo podatników i taniej siły roboczej w UE robi się zbyt mało by na godnym poziomie utrzymywać armię (a w zasadzie front zachodni kilku armii) brukselskich biurokratów i banksterów. Podobnie czyste motywy dotyczyły pomysłu słania do szkoły 6-ciolatków. Niech robotę i płacenie podatków, zusów i innych danin zacznie już 18-latek po Maturze, a nie 19-latek. Zawsze to rok roboty więcej. Kolejne dwa lata dłuższej pracy zafundowano nam w czerwcu. Też dla "dobra Polaków", w końcu ci wszyscy, którzy nie doczekają emerytury, bo kipną przy warsztacie, to kilka miliardów złotych rocznie dla rządzących ciepłą rączką do podziału. A że gówniarstwo nie będzie miało roboty, bo przedsiębiorcę się zarżnęło to nic nikogo nie obchodzi. Przecież wiadomo, ze jeść jakoś będą musieli, więc pójdą zapieprzać na czarno, co też jest fajne, bo podatek VAT (który z pewnością znów wzrośnie, bo jakoś premierek lekkim łukiem ominął ten temat) zapłaci w cenach i ten, co na czarno, i ten co na biało i ten co na tęczowo. Jeśli Mamusie i niektórzy Tatusiowie cieszą się z przyszłego rocznego urlopu macierzyńskiego, to małe zadanie logiczne: jeśli dzietność spada, a dziecko będzie mogło być przy mamusi cały roczek, to po kiego grzyba Tusio zapowiada budowę nowych żłobków? Jeśli przez ten roczek kobieta będzie mogła dostawać 80% pensji to, jaki przedsiębiorca ją zatrudni? Frajer pompka? No chyba, że to ukryty plan aktywizacji zawodowej kobiet 50+ lub motywacja dla pracodawców, by dotrzymali swoje pociechy pracownicze do blisko 100-letniej emerytury. Bye bye absolwentki i panie koło trzydziestki, roboty nie zobaczycie przez długie lata. A jak się już, której trafi i załapie się na roczek z maluchem, to po powrocie i obowiązkowych trzech miesiącach noga-dupa-brama. Wasz brak roboty już tyle będzie kosztował pracodawcę, że nie będziecie ani przez niego kochane, ani on sam się nie zdecyduje na kolejne miesiące i lata zatrudniania młodej mamy, z jej wszystkimi ograniczeniami i jakże przewidywalnymi chorobowymi na dziecko. Pozamiatane.
Tusk jednak zawsze liczył na bezmyślnych gamoni i teraz też być może się nie zawiedzie. Wszak ich reprezentacje ma koło siebie, w Sejmie, co słychać było po oklaskach następujących po każdej durnej populistycznej obiecance. To próba przygarnięcia przez tego barana wszystkich umysłowo bezsprawnych owieczek pobekujących z zadowoleniem, gdy tylko coś się im obieca. I to udana.
Raz Sołtys Wąchocka jechał do Urzędu i widzi a w rowie chłop z babą trawę je. Zatrzymał się i pyta: cóżeście robicie dobrzy ludzie? – Bo głodni jesteśmy Panie sołtysie. – To macie tu parę złotych na jedzenie, a zagłosujcie na mnie w wyborach niedzielnych to rozwiążę wasz problem na lata. Wybory Sołtys wygrał, jedzie do urzędu patrzy, a tu pół wioski trawę je. Zatrzymał się i krzyknął: Idźcie tam dalej, na łąkę Franka Piguły, tam jest koniczyna i szczaw.
Tak to właśnie się odbywa. Innym zwarciem szeregów są publikowane sondaże wyborcze, których się nie robi tylko je pisze, co potwierdzi każdy były prominentny polityk, jeżeli go tylko będzie stać na szczerość. To nie przypadek, że na tydzień przed Expose sondaże wykazały (pierwszy raz) przewagę PiSu nad PO. Tak miało być. Bo tak jak obiecanki miały nagonić gamoni, tak sondaże mają innych (lub w części tych samych) gamoni przestraszyć. Dzięki temu przestraszeni, nie do końca kupieni zwolennicy LSD, Palikmiota i inni lekko przyśnięci zaczną teraz znów tulić się do Tusia, bo lepszy PO z uwagami niż straszny PiS, zacznie się atakowanie strasznego PiSu z jeszcze straszniejszym Kaczyńskim na czele, a na dodatek Tusk w imię zwarcia szeregów będzie mógł przeprowadzić czystki u siebie i wyjąć dyscyplinę tych nielojalnych gnoi, którzy ośmielili się wesprzeć antyaborcyjny projekt Solidarnej Polski. Skończyło się. Teraz dyscypliny partyjnej na głosowaniach też nie będzie (no bo sprawy hmm… światopoglądowe) ale żeby wszyscy wiedzieli, że jak się wyłamią to na swoją odpowiedzialność.
Kto nie wierzy, że sondaże się pisze pod zamówienie to niech sobie wykona takie ćwiczenie intelektualne. Każdy sondaż jest robiony w oparciu o tysiąc lub kilka tysięcy ankietowanych respondentów. Mamy kilka sondaży w miesiącu, a są one robione co najmniej od kilkunastu lat. Lekko, więc licząc, w tym okresie powinno być zankietowanych kilka milionów osób. No właśnie. Ilu w takim razie z szanownych czytelników brało udział w takiej ankiecie? Ilu z was zna blisko osoby, które były ankietowane? Zgłaszajcie takie informacje. A każdy były ankietowany, który się zgłosi do Redakcji dostanie czekoladę. Tylko musi to udowodnić. Bo "placków staropolskich" nie konsumujemy.